- Soft Power
Tofik, rekin grenlandzki i brak majtek celebrytki
- By krakauer
- |
- 09 października 2012
- |
- 2 minuty czytania
W jakże szczęśliwym kraju żyjemy – gdzie najdramatyczniejszą wiadomością w głównym wydaniu wiadomości wieczornych mainstreamowych stacji telewizyjnych jest smutna śmierć sympatycznej żyrafy o imieniu Tofik. Faktycznie bez informacji o życiu Tofika – bestialsko potraktowanego przez zwyrodnialców, którzy w nocy napadli na jego ZOO i spowodowali śmierć z przestraszenia jego dwóch partnerek – praktycznie nie moglibyśmy egzystować. Całe 38 milionowe społeczeństwo, licząc razem z emigrantami – nie może normalnie funkcjonować bez informacji na temat stanu zdrowia Tofika, a nawet tego jak się odżywiał w ostatnich dniach swojego życia. Ludzie stojąc w korkach wsłuchują się w radioodbiorniki – spragnieni codziennej informacji o sympatycznym Tofiku, a on niestety wziął i sobie umarł, czym pozbawił naszych wspaniałych dziennikarzy i zatwierdzających to g., które wysyłają w eter szefów redakcji – niezwykle wygodnego tematu. Tofik, bowiem był apolityczny, apartyjny, areligijny, nie był ateistą, nie miał nawet duszy, nie jadł mięsa – po prostu idealny temat kryzysoodporny a do tego, jaki wdzięczny, jak pasuje w kadrze – długa szyja, wielkie uszy, piękne oczy. A do tego ta dramatyczna historia o rozwydrzonych bestiach, które dokonywały czynów chuligańskich w ZOO Tofika doprowadzając do śmierci z przerażenia jego dwie partnerki – no jak można nie współczuć Tofikowi? Przecież Żyrafa, czy też raczej Żyraf, bo Tofik był samcem, to zwierzak abstrakcyjnie pozytywny, sympatyczny i marzenie każdego dziecka – żeby, chociaż przez chwilę popatrzeć. Jak można nie lubić, nie współczuć żyrafie? Zwłaszcza utraty małego haremiku? I tu się uruchamia pozycjonowanie komunikatu na kobiety, które (zwłaszcza feministki) instynktownie bardziej współczują poległym partnerkom Tofika. No, bo wiadomo, że chuligani to raczej samce były. A co feministki sądzą o mężczyznach, zwłaszcza tych z niższych klas społecznych to powszechnie wiadomo, w zasadzie mogliby nie istnieć, żeby nie te ich umięśnione i spocone ciała w kombinezonach…
Ale nie przejmujmy się dramatyczną śmiercią dzielnego Tofika, nawet, jeżeli nasz krajowy zwierzyniec nie sprosta – nie wytrzyma codziennych nalotów półidiotów z kamerami na swoje klatki, kojce czy też wybiegi, to zawsze możemy liczyć na pomoc miłych serwisów agencyjnych i obcych telewizji, w których aż roi się od różnego rodzaju informacji o kotkach przygarniętych przez wilki, słoniach, które komunikują się tupaniem, samotnych lwicach broniących się przed stadem hien, czy też naszym ulubionym tematem – nieśmiertelnym rekinem grenlandzkim. Dokładnie chodzi o rekina wielorybiego (Rhincodon typus), dużą rybę generalnie nie groźną dla człowieka, ale bardzo pożyteczną dla przemysłu farmaceutycznego i kosmetycznego. W każdej aptece można kupić kapsułki zawierające jakiś leczniczy wyciąg z wątroby tego zwierzęcia lub innych części jego ciała. Oczywiście nie ma znaczenia, że ryba ta praktycznie nie występuje w rejonie Grenlandii, a jej wielkiego osobnika wyłowiono gdzieś w Pakistanie – dla naszych dziennikarzy dowolny idiotyzm, jaki podała im redakcja jest prawdą objawioną, jeżeli do tego jest jeszcze materiał filmowy – to mamy oto „newsa”, którego się sprzedaje ociemniałemu narodowi w dowolnych ilościach i o każdej porze. Taki rekin, wszystko jedno, jaki – też jest fajny. Niby rekin, a nie żre ludzi, więc sympatyczny, można pokazywać jego dramat na jakiejś plaży, albo jak jego krewniaka – wieloryba łowią niedobrzy Japończycy lub Koreańczycy, to przecież tak ważne informacje dla 38 milionowego państwa, że warto poświęcić dla Tofika, rekinka lub innych podobnych niesłychanie ważnych informacji kilka bezcennych minut pasma w głównym wydaniu mainstreamowych wiadomości. Przecież Polacy i Polki po prostu nie mogą się odnaleźć w codziennych sprawach bez swojej codziennej porcji papki – g., zwanego wiadomościami, bezczelnie wtłaczanego im do mózgów przez popaprane redakcje kłamliwych i sprzedajnych gnid nazywających się bezczelnie dziennikarzami! Szczególnym typem bezczelności jest to, że część z tego towarzystwa oczekuje, że ciemna masa będzie płacić abonament. Więc proszę płacić proszę państwa abonament – za wiadomości o Tofiku i jego koledze rekinie grenlandzkim i innym g. Oczywiście media komercyjne nie są lepsze, tam także – zwłaszcza w stacji mainstreamowej mamy sporo takich wypełniaczy w rodzaju rekina lub innej bzdury. Tam jednakże oglądamy reklamy, którymi przerywane są już nawet pasma programów informacyjnych i teoretycznie opinio-twórczych! Przecież równie dobrze – dla oszczędności nasze telewizje mogłyby najnormalniej pokazywać plansze z widoczkami tak jak to kiedyś robiono – nie ma co puścić, to ładujemy rodakom widoczek – niech sobie pooglądają – ładne, zielone, pooglądają sobie, może się komuś spodoba, uspokoją się Polacy, przecież mają tyle stresów, – więc bach ich planszą.
No, ale to nie wszystko, mamy jeszcze inny zestaw – bardziej zaawansowanych tematów zastępczych. Nie obyło się bez nich nawet podczas ostatnich Euro 2012, gdzie też się okazało, że lansowanie tematów zastępczych to cel sam w sobie telewizji. Jest to oczywiście klasyka w postaci majtek, a raczej ich braku u dowolnej celebrytki, która akurat została przyłapana w takiej kreacji, że nie wiadomo czy miała to coś, co powinno być majtkami, w miejscu, gdzie się je zwyczajowo powinno nosić. Ileż w tym treści! Ileż przekazu! Ile można nadać komunikatów! Ile niedomówień! Ile odesłań do portalu skojarzonego z telewizją! Jak rośnie klikalność! Tak zdecydowanie problematyka majtek celebrytek to już kwestie zaawansowane, to coś więcej niż jakiś tam uśmiercony Tofik lub zaszlachtowany rekin. To prawdziwy dramat, oczywiście nie celebrytki – to ona jest tutaj mięsem do szlachtowania, to dramat dla tych wszystkich półgłówków, którzy chcieliby ją bez tych majtek zobaczyć i powód do zgryzoty dla wszystkich kretynek, które chciałyby być na miejscu tych celebrytek. Tofik przy tym to standard! Wręcz pożądany!
Swoja drogą czy ktoś zadał sobie pytanie, co ze skórą, która pozostanie po Tofiku? W końcu Tofik jest zdaje się mieniem samorządowym? No, ale ten dramatyczny zestaw faktów pozostawimy na dalsze rozważania.
Wnioski – nie napiszemy, albowiem autor podczas pisania tego artykułu został zbombardowany przez jedną ze stacji radiowych informacją o tym, że dzikie zwierzęta oczekują zimy. Niech to pozostanie za najlepszy komentarz, zwłaszcza, że nawet w tej kwestii wypowiadał się jakiś specjalista lub pracownik parku narodowego. Nie ma znaczenia sama informacja, nie ma znaczenia już nawet jej kontekst, naprawdę liczy się forma przekazu – w ten oto sposób ostatecznie triumfuje forma nad treścią – Tofik, nasz przyjazny rekin, majtki czy też ich brak oraz świstaki czy też inne zwierzątka żyjące w lasach obok nas. Niech żyją tematy zastępcze!