• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Problem braku niedzielnego rosołu

    • By krakauer
    • |
    • 05 października 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Mało narodów ma takiego pecha do własnej elity jak nasz. Czy można trafić jeszcze gorzej? Postkomunistyczna mieszanina aparatczyków i różnej, jakości „mend” społecznych przeplatana z ziemiańsko-arystokratycznymi popłuczynami, które pozostały sprzed okresu rzezi dokonanej przez ojców tychże aparatczyków. Na to nakładają się jeszcze hierarchowie pewnej międzynarodowej organizacji religijnej mającej niezwykle silne zakorzenienie w Polsce i oto mamy, co mamy. W dniu dzisiejszym dowiadujemy się, że partia rządząca – znacząco dołuje w sondażach względem partii opozycyjnej – udającej gotowość do rządzenia. Wspaniałe podziękowanie wynędzniałego narodu za pięć lat nieudolnych rządów – jednakże cóż ten naród czyni? Czy aby przypadkiem nie wchodzi z deszczu pod rynnę?

    Nie można się, zatem dziwić, że w tym samym dniu, w którym miał być opublikowany tak niekorzystny sondaż, najważniejszy z ministrów rządu – mówi publicznie na debacie u zaprzyjaźnionej kawiorowej lewicy stek frazesów o tym, że: „Mamy wszelkie powody przypuszczać, że w latach 2014-2015 sytuacja w Europie poprawi się. W Polsce zaobserwujemy mocniejsze, długotrwałe i znaczące odbicie gospodarcze.” Czyli po długim okresie propagandy sukcesu zwanym „błądzeniem w oparach zielonej wyspy” mieliśmy krótki okres ostrej retoryki kryzysowej, a już dzisiaj wracamy do pocieszania społeczeństwa, albowiem o wiele lepiej jest patrzeć na świat przez różowe okulary – nawet, jeżeli szkiełka w nich gniją?

    Czy mówienie prawdy narodowi – społeczeństwu jest takie trudne, że stanowi wysublimowaną rzadkość niedostępną dla mieszkańców kraju nad Wisłą? 1000 lat męczymy się nad tą wysychającą rzeką z psychodelicznymi sąsiadami, to chyba należą się nam przynajmniej jakiekolwiek odniesienia do prawdy? Okazuje się, że jednak raczej nie, albowiem najważniejsza jest satysfakcja elit i stwarzanie dla nich jak najlepszych warunków do życia. Naród, państwo, to jest coś, czym się zarządza nawet, jeżeli zwłaszcza państwo nie wykazuje się należytą trwałością historyczną, dlatego czym się przejmować? I po co? Zwłaszcza, jeżeli można postarać się o zieloną kartę dla rodziny do raju za Atlantykiem.

    Jeżeli rządzenie tym państwem z zasady opiera się na okłamywaniu większości przez mniejszość lub przynajmniej mówieniu półprawd i niedomówień, to tutaj nigdy nie będzie dobrze dla większości, albowiem nikt nie ma interesu w programowaniu rozwoju w sposób zapewniający postęp ogólny. Nigdy nie starcza na to czasu, dlatego o wiele efektywniej jest ograniczyć rozwój tylko do tych sfer, które bezpośrednio przekładają się na warunki życia elity. To wystarczy, bo społeczeństwo musi po prostu starać się przetrwać, nie mając innego wyboru. A jednak i to się nie udało, albowiem obecne warunki funkcjonowania, jakie stwarza obecna elita powodują, że społeczeństwo się dramatycznie kurczy i czeka je smutna starość.

    To prędzej lub później będzie musiało skończyć się rewolucją, albowiem nikt nie wytrzyma warunków funkcjonowania w realiach ciągłego okłamywania zwłaszcza, gdy nie ma już na niedzielny rosół! Poza tym, z powodu euro-klatek kurczaki są tańsze nawet w Niemczech!

    Lada dzień nasza wspaniała elita stanie przed problemem wyjaśnienia ludziom, że nie będą mieli już nie tylko na niedzielny rosołek, ale co gorsze – może im nie wystarczyć nawet na codzienny chleb ze smalcem i cebulą, albowiem trzeba było podnieść VAT na żywność, która w ogóle zdrożała, zwłaszcza, że już prawie jej nie produkujemy, bo po dwudziestoleciu rządów partii ludowej w różnych konfiguracjach nawet to się już nie opłaca.

    Chyba nie ma innej możliwości niż przywołana rewolucja, stanowiąca w istocie rzeczy jedyny proces zdolny do spowodowania – nawet wyrodnej, ale jakiejś sprawiedliwości dziejowej, albowiem inaczej nie da się odwrócić procesów wynikających z koncentracji i przewagi, jaką daje majątek i władza. W naszych realiach często pochodzący z rabowania wynędzniałego społeczeństwa i obcego nadania. Właśnie, dlatego nie ma obowiązku być posłusznym względem ustanowionego przez „nich” porządku społecznego, gdyż w jego ramach tylko „oni” na nim zyskują. Zwłaszcza, że nie interesuje ich to czy przeciętni ludzi zjedzą, co niedzielę ze swoją rodziną ciepły rosół.