• 16 marca 2023
    • Cytaty

    Czy można ufać ludziom, którzy nie musieli rano wstawać?

    • By krakauer
    • |
    • 04 września 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jedna z najnowszych publicznych wypowiedzi jego ekscelencji pana Lecha Wałęsy odsłania pewien niezwykle istotny z perspektywy klasowej problem. No, bo czy można ufać ludziom, którzy nigdy nie musieli rano wstawać do pracy? To, że pan prezydent nie obdarza ich zaufaniem, a przynajmniej jednego z nich, którego wskazał to już wiemy, jednakże warto podchwycić tkwiący w tej złotej myśli klasyka wątek klasowy.

    W historii tak się złożyło, że klasa społeczna, która nie musiała pracować, w przenośnym sensie porannego wstawania do tyrania w zakładzie pracy nazywała się arystokracją, następnie przekształciła się w burżuazję. W tej formule trwa trzymając się doskonale do dzisiaj. To normalne w kapitalizmie, gdzie kapitaliści to najwyższy szczebel burżuazji.

    Nasze nieszczęście polega na tym, że po PRL-u odziedziczyliśmy cały szereg różnych poczwarnych instytucji, które są radosnymi wykwitami po pozostałościach różnego rodzaju przechowalni poprzedniego ustroju i związanych z nim relacji gospodarczych i społecznych. Jednym z typowych dla tego okresu form przetrwalnikowych był tak zwany „typ inteligencika”, dzielący się na „inteligencję techniczną” oraz no właśnie, problem polega na tym, że tą resztę niezwykle trudno jest zdefiniować, jako jeden zbiór, chodzi głównie o tą jego część, która dzięki książkom, egzaminom, uczelniom, koneksjom, konieczności zapewnienia następstwa na niekoniecznie potrzebnej katedrze – prześlizgała się poprzez kolejne stopnie drabiny społecznej. W ten sposób dochowaliśmy się już w niepodległej ojczyźnie dużej ilości profesorów, doktorów habilitowanych i innych autorytetów przez małe „a”, którzy naprawdę nigdy, nigdzie na poważnie nie pracowali, ale mają za sobą piękną linię katedr, komisji, pracy spółdzielczej i innych tym podobnych przepoczwarzeń, w tym tak znamienitych w życiorysie śladów bycia działaczem!

    Smutne jest to, jeżeli takie osoby naprawdę mają o sobie mniemanie autorytetów, a niebezpieczne, jeżeli faktycznie odpowiadają za jakąś dziedzinę nauki. Oczywiście nikt się nie upiera, że dokładnie o taką konstrukcję człowieka chodziło panu prezydentowi Wałęsie, ważne jest to, że faktycznie mamy w naszym społeczeństwie do czynienia z taką kategorią osób, z których najbardziej niebezpieczne są zaszłości po PRL, aktywne w życiu społecznym, gospodarczym, naukowym i politycznym do dzisiaj.

    Jeżeli bowiem, ktoś naprawdę przez cały okres PRL, jak również obecnej transformacji nie miał kontaktu z rzeczywistością, nie ważne przy tym, czy delimitacją ma być tutaj to „wstawanie rano”, albowiem np. dla twórców – nie ma znaczenia, o której wstają, ważne, że tworzą, ale ważne jest czy dana osoba miała właśnie kontakt z realiami. Jeżeli nie miała, a co gorsza można przypuszczać po jej zachowaniu, że takiego kontaktu nie ma, a nawet, jeżeli ma to percepcja przez nią faktów nie uwzględnia atrybutów rzeczywistości, to naprawdę rację ma pan prezydent. Nie można ufać takim ludziom. W zasadzie powinni być przez społeczeństwo izolowani.

    To, co zauważył pan prezydent, ma szczególne znaczenie przy ocenie kompetencji polityków, jeżeli bowiem, ktoś nie zna życia, w kilku jego aspektach, nie powinno być dla niego miejsca w polityce, no chyba, że mówimy o tak wąskich specjalizacjach jak kardiochirurgia, prawo itd. Jednakże, tymi zawodami najczęściej parają się ludzie, którzy już w życiu z niejednego pieca chleb jedli.

    Zdecydowanie powinniśmy iść w kierunku drobniejszego sita w dostępie do sceny politycznej, albowiem tylko w ten sposób możemy wyeliminować osoby, które nie powinny się niczym publicznym, a już na pewno decydowaniem o innych zajmować.

    Dobrze, że żyjemy w kraju, w którym jeden z największych autorytetów a zarazem bohaterów społecznych (wedle mainstreamu), potrafi w sposób tak niesłychanie celny objąć rzeczywistość w klamry swojej spostrzegawczości.