• 16 marca 2023
    • Polityka

    Donald Tusk – postać tragiczna?

    • By krakauer
    • |
    • 22 sierpnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Odrywając się od bieżących rozgrywek politycznych, w dążeniu do głębszej refleksji nad bilansem dokonań premiera Donalda Tuska, nie można nie ulec wrażeniu, że coś jest mocno nie tak, jak powinno być i jak chciałby sam premier. W typoszeregu władców współczesnej Polski, jest to jedna z osób bardziej pozytywnych pod względem cech charakteru, otwartości, przyjazności i racjonalności podejścia do życia. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pan premier lansował się, jako polityk dynamiczny, to prawdopodobnie była cecha najsilniej odróżniająca go na zasadzie pełnego kontrastu od swojego niechlubnego poprzednika. Oczekiwania społeczeństwa względem tak dynamicznego premiera były znaczne, nawet najwięksi koniunkturaliści oczekiwali, co najmniej reform, ale prawdziwych a nie namiastek i udawania, że będzie się coś działo od exposé do kolejnego exposé. Już chyba nawet najbardziej naiwni dziennikarze z błękitnego mainstreamu nie traktują tego wszystkiego, co premier mówi na poważnie, albowiem nie ma efektów, nie da się powiedzieć „sprawdzam”, względem realnych reform pana Tuska i jego zaplecza.

    Powyższa teza nie oznacza krytyki rządu, że „nic nie zrobił”, wręcz przeciwnie zrobił i to wiele pozytywnego jak np. rozbudowa infrastruktury i ogólna mobilizacja inwestycyjna państwa przed Euro 2012; podobnie w dziedzinie zarządzania strategicznego opracowano szereg naprawdę ciekawych dokumentów, stanowiących chyba pierwszy raz od czasów Grabskiego spójną całość obejmującą cały zakres właściwości państwa. Niestety lista porażek jest o wiele dłuższa, jak również są one znaczące dla sprawności całego systemu zarządzania państwem.  Problem polega na tym, że nie krytykując osiągnięć rządu, można mu z łatwością wskazać, że powinien zrobić o wiele więcej, dla Polaków „tu i teraz” i „ewolucyjnie”, bez łamania jakichkolwiek kręgosłupów. O bilansie porażek i jakiejkolwiek sensownej wizji rozwoju państwa nie wspominajmy, albowiem nie można tego wymagać od rządu reprezentującego jedynie jakąś część społeczeństwa – a to niestety jest tylko taki rząd.

    Nie można posądzać Donalda Tuska o to, że celowo nie przeprowadza pewnych reform, w wielu przypadkach jak np. problemu KRUS-u, jest zakładnikiem układu koalicyjnego, przykład majstrowania przy ZUS, czyli nieszczęsne przedłużenie okresu przymusu pracy przed uzyskaniem praw doświadczeń emerytalnych także zostało przez koalicjanta rozwodnione, naprawdę niezwykle trudno jest reformować nasz kraj mając za partnerów hamulcowych myślących kategoriami załatwiania pracy swojej rodzinie w instytucjach państwowych i powiązanych. Troska premiera o głównego gracza – wicepremiera był widoczna nawet bezpośrednio, kiedy to po jednej z konferencji prasowych prawie odciągał go od dziennikarzy. To coś niebywałego, nawet jak na nasze standardy polityczne, albowiem premier zawsze miał silną pozycję w aparacie władzy, może niewszechmogącą, ale z pewnością prawie. A tu obserwujemy nadzwyczajną ostrożność premiera, który zupełnie nie reaguje na to jak koalicjant swoją inercją, wynikającą z jego natury rozkłada mu państwo, czyniąc niemożliwym – nawet przeprowadzenie poważnej dyskusji o najważniejszych reformach strukturalnych. Kamera zarejestrowała jedną z wypowiedzi pana Pawlaka, w której mówił on o konieczności podzielenia reform na etapy, tak, żeby za przekształcenia systemu odpowiedzialność brali też inni decydenci, a nie tylko obecna koalicja. Naprawdę trudno jest o przykład bardziej wstecznego, szkodliwego i bardziej zachowawczego myślenia. Warto przypomnieć panu Pawlakowi, że podobnie myśleli władcy Polski doprowadzając do jej upadku. W tym kontekście cena, jaką płaci Platforma Obywatelska i osobiście Donald Tusk, za koalicję z partią interesu klasowego jest nie do udźwignięcia w kategoriach kosztu politycznego, albowiem cała wina za zastój i bałagan spada na szefa rządu, a przez niego na silniejszego partnera politycznego. Generalnie takiego polityka – pomimo wszelkich sprawności – jak Waldemar Pawlak, należy eliminować ze sceny politycznej, albowiem swoim wstecznictwem czyni niemożliwym rozwojowe myślenie o kraju, zresztą wszystko na to wskazuje, że boi się odpowiedzialności.

    Czy to się panu Tuskowi podoba czy nie, to on ponosi odpowiedzialność za zastój wynikający z inercji koalicjanta, ale niestety to my za niego zapłacimy. Warto pamiętać, że podobną odpowiedzialność ponosi też premier Jerzy Buzek, za spartaczone chyba wszystkie reformy i rozłożenie w ich wyniku najbardziej strategicznych sektorów odpowiedzialności państwowej. Czy premier Tusk, chce być przeklinany przez współczesnych wymieniany przez historyków – jako ten, który zmarnował największą szansę rozwojową Polski od czasów budowy podstaw II RP, czy też woli być przynajmniej w części zapamiętany, jako reformator zależy tylko od niego. Natomiast, nie można już po nim zbyt wiele wymagać, albowiem w kontekście zaprogramowanej niemocy związanej ze specyficznym koalicjantem jest to postać tragiczna, spowita koniecznością przetrwania, a niemająca czasu na myślenie o rozwoju i poprawianiu sytuacji ogólnej.

    Reasumując należy uznać, że straszną cenę płacimy, zatem za ukształtowanie się naszej sceny politycznej po skompromitowaniu się i upadku lewicy. Zrodzony po jej upadku układ parlamentarny zakonserwował się, tworząc układ bipolarny – rządzącej prawicy, to właśnie ona ponosi odpowiedzialność, cała – to znaczy, że pan Jarosław Kaczyński ponosi odpowiedzialność solidarnie z panem Donaldem Tuskiem, albowiem wszelkie możliwe mariaże polityczne są przygotowywane bardziej przeciwko drugiemu z protagonistów niż dla dobra kraju. To oni podzielili pomiędzy siebie scenę polityczną, a „przystawki” trzymają się jedynie siłą marginalnych części społeczeństwa. Nie ma prawdziwej alternatywy dla rządów prawicy, jesteśmy skazani, żeby brnąć w propozycję i brak wizji serwowany przez Platformę Obywatelską powstrzymywaną przez jej klasowego koalicjanta. Wraz z wysychaniem dochodów zasilających budżet państwa i koniecznością wykonywania jego korekt na przyszły rok, lub z pewnością jeszcze ten, zacznie się polityczne przerzucanie gorących kartofli. Jeżeli pan Tusk chce przynajmniej ocalić twarz, powinien zacząć twardo reagować i egzekwować słuszność, ponieważ albo się jest premierem, albo się pisze bloga, lub gra w piłkę.  Można jeszcze mieć nadzieję, na zmiany u koalicjanta, którego czekają wewnętrzne wybory.