- Ekonomia
Gaz łupkowy – polska nadzieja czy przekleństwo Europy?
- By krakauer
- |
- 20 września 2011
- |
- 2 minuty czytania
Państwo nasze czeka prawdziwa rewolucja, jeżeli potwierdzą się przewidywania geologów, pod naszym terytorium mamy szansę znaleźć bardzo duża ilość gazu. Możliwość dostępu do gazu zawdzięczamy technologii zza wielkiej wody, jest to dla nas tak ważne jak wstąpienie do Unii Europejskiej i NATO, albowiem pokłady gazu są wystarczające na około 250-300 lat przy bieżącym zużyciu (około 14 mln m3/rok przy około 5,3 bln m3 rezerw). Oznacza to możliwość na rewolucję w energetyce, rewolucję w przemyśle i niezależność energetyczną, albowiem z takimi zasobami węgla i gazu poradzimy sobie z każdym wyzwaniem, pojazdy mechaniczne można z powodzeniem napędzać gazem, lub za sprzedany gaz kupić ropę.
Polska decydując się na poruszenie łupkowego dżina, wchodzi w interesy wielu potężnym Europejskim i zagranicznym grupom interesów. Przede wszystkim, jednakże zmienia się pozycja przetargowa naszego kraju – z kraju petenta, klienta funduszy pomocowych i producenta półproduktów dla unijnej gospodarki – w kraj, zdolny do samofinansowania się.
Ta nowa okoliczność, z jaką od końca połowy XVII wieku nie mieliśmy w Polsce do czynienia, wywołuje podwyższenie ciśnienia u polskich polityków, póki, co przeważnie ostrożnie się wypowiadających – bez bicia w bęben z łupków.
Jeżeli podejdziemy do tortu łupkowego w sposób rozważny, faktycznie zastrzyk ten, może w sposób istotny stać się dla naszej gospodarki bardzo silnym bodźcem ekonomiczno-strategicznym, albowiem zmniejszenie zależności od źródeł zewnętrznych, przy jednoczesnym pompowaniu dużych kwot do krajowej gospodarki zamiast do zagranicznych odbiorców – stwarza nam gwarancję szybszego nakręcania poziomu koniunktury i ogólnego bogactwa. Kilka miliardów euro zostanie, co roku w kraju, zamiast nabijać kasę Gazpromu, czyli Kremla.
W trakcie bieżącej debaty wyborczej otworzył się spór o model eksploatacji tego bogactwa w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość przygotowało projekt ustawy o udziale państwa w wydobyciu gazu łupkowego, Platforma Obywatelska ma nieco inną wizję. Na obecnym poziomie dyskusji, jest to tylko i wyłącznie dzielenie skóry na niedźwiedziu, jednakże istnieje niebezpieczeństwo powstania silnego sporu strategicznego, ważącego na naszej zdolności do przyjęcia optymalnej opcji strategicznej. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nie jest jasne czy Unia Europejska nie zablokuje naszych zapędów łupkowych prawodawstwem ekologicznym.
Z pozoru nic się nie dzieje, jednakże nasze łupki mogą zagrozić interesom wielu potęg, po pierwsze zmniejszą nasze zainteresowanie budową energetyki atomowej, z planowanych 2 – 3 elektrowni prawdopodobnie powstanie jedna lub dwie. Po drugie musimy się liczyć z protestami ekologicznymi głównie Niemców, z czym będą musiały wiązać się odszkodowania. Po trzecie wielcy importerzy gazu – największe unijne koncerny energetyczne (niemieckie, francuskie, włoskie), mają bardzo silne lobby w Unii, a dodatkowo mogą liczyć na pieniądze i pełne polityczne poparcie ze strony eksportera tj. Rosji. I to jest najistotniejszy problem, albowiem rząd Rosji dał rządom krajów Unii carte blanche na udział w reformowaniu swojego kraju (czytaj udział w zyskach z inwestycji), jednakże wcale nie ukrywa, że pieniądze na te inwestycje mają pochodzić głównie z tych krajów. Czynnikiem powodującym, ze wszystkim na wymianie, modernizacji i inwestowaniu ma się opłacać jest eksport rosyjskich surowców energetycznych (i wszelakich).
Układ ten, jest bardzo czytelny, korzystny dla obu stron zarówno ekonomicznie, politycznie i strategicznie. Rosja się modernizuje, Europa ma zapewnione wszystko, czego jej potrzeba i o czym może sobie zamarzyć (Rosjanie dysponują całą tablicą Mendelejewa, i ciągle coś więcej odkrywają), do tego zachód na tym zarabia. I czynnik najważniejszy – wraz z procesem modernizacji i handlu, wzrasta prawdopodobieństwo zażegnania rosyjskiego zagrożenia, a zarazem wzmacnia się wymiar europejski Rosji. Chodzi nie tylko o ucywilizowanie państwa Putina – na to liczy zachód, ale przede wszystkim dla Rosjan, sojusz z Europą umożliwi im takie zreformowanie swojego państwa, żeby było one zdolne sprostać największemu wyzwaniu XXI wieku, jakie je czeka tj. konfliktu z Chinami.
W świetle takich wyzwań nasze łupki bledną i mącą w idealnym planie współpracy nowego „Zachodniego Rzymu” ze „Wschodnim Biznacjum”. Nie możemy się postawić w pozycji konfrontacyjnej, albowiem nawet z łupkami jesteśmy za słabi, aby oprzeć się i zdobyć np. na neutralność. Jest to niestety w naszym wydaniu niemożliwe, a dlaczego to wie każdy, kto przypomni sobie udzieloną nam ostatnio przez historię lekcję, w której znaleźliśmy się pomiędzy dwoma prącymi na siebie młotami. Nie oznacza to, że należy łupki poświęcić na ołtarzu pragmatyzmu i Realpolitik, ale należy tak ważyć interesy, żeby jednocześnie kupować, co się da gdzie się da, w tym w Rosji, ściśle współpracować z zachodem i łupać swoje łupki na tyle na ile to będzie opłacalne – może starczą na 500 lat a nie na 250.
Najważniejszym wyzwaniem dla nas, jest trwałe zadomowienie się w zachodniej wspólnocie narodów, albowiem ten wybór strategiczny da nam większe korzyści niż jakiekolwiek łupki lub inne kopaliny. Zważywszy, że jedynie postęp techniczny jest wstanie dać nam stabilny i progresywny rozwój cywilizacyjny, lepiej jest inwestować w ludzi niż w odwierty, aczkolwiek niczego nie powinno się zaniedbywać. Dlatego też, swoją rolę spełni gazoport.
Miejmy nadzieję, na rozsądek rządzących nami polityków, albowiem nadal jesteśmy biednym krajem bez żadnych rezerw, a jak pokazuje przykład Wenezueli, nawet wielkie bogactwo, źle zarządzane i wykorzystywane, może być dla państwa, a na pewno już jego społeczeństwa przekleństwem a nie błogosławieństwem.