• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Od czego zacząć reformowanie państwa?

    • By krakauer
    • |
    • 04 sierpnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    W naszym przypadku odpowiedź na pytanie postawione w tytule jest wyjątkowo trudna, ponieważ skala zapóźnień, ilość błędów w systemie i niekonsekwencji ogólnych i szczególnych jest tak znaczna i tak daleko zagłębiona w państwie i społeczeństwie, że stanowi część konstrukcyjną. Innymi słowy zło jest częścią naszego sposobu na życie, a błędy podstawowe tkwią w tym, co uważamy za pożądaną, uświęconą tradycją normalność.

    Przez pokolenia żyjemy w systemie, w którym obciążenia ograniczające nasze funkcjonowanie są normami wyznaczającymi systemowe granice wolności. W praktyce oznacza to, że stale jesteśmy skazani na autocierpienie i życie poniżej poziomu naszych zdolności, w istocie sami jesteśmy sobie winni. Oczywiście nie można pominąć „pomocy” sąsiadów w najbardziej niechcianych momentach naszej historii, ale klucz do naszej słabości tkwi w organizacji społeczeństwa i będącej jego wynikiem organizacji państwa.

    Jeżeli zatem poszukiwalibyśmy sposobu na zreformowanie państwa i musielibyśmy od czegoś zacząć, należałoby zlikwidować całe prawo, całą administrację państwową i samorządową oraz specjalne a następnie wszystko stworzyć na nowo, na nowych wzorcach i w oparciu o nowych ludzi. Dotychczasowy model państwa się właśnie wyczerpuje i to trochę nie z naszej winy, ale naszych zachodnich wzorców, które właśnie na naszych oczach próbują za wszelką siłę przedłużyć swoje konanie na koszt przyszłych pokoleń.

    Trzeba odejść od terytorialnej organizacji państwa – w dobie masowej komunikacji elektronicznej jest ona przestarzała, nieefektywna i nieużyteczna. Można skorzystać z innych możliwości, jakie dają nam współczesne instrumenty komunikowania się. W pierwszej kolejności należy wprowadzić demokrację bezpośrednią na każdym poziomie sprawowania władzy. Nie ma powodu, dla którego mamy nadal utrzymywać organa reprezentacji, to nie ma sensu w dobie Internetu w telefonach komórkowych. Należy opracować system, w którym każdy mający prawa wyborcze Polak, mógłby oddawać głos w sprawach przysyłanych do rozstrzygnięcia na jego telefon, z opisem: zdawkowym, szczegółowym, kompletnym. Partie polityczne mogłyby w odrębnych kanałach komunikacji zalecać odpowiedni sposób głosowania, argumentować, przekonywać, ale decyzja zawsze zależałaby od kilkunastu milionów uprawnionych do głosowania. A to zupełnie coś innego niż partie i ich liderzy. Oczywiście pozostałoby ryzyko ze strony marketingu politycznego, jednakże jego poziom jest tożsamy obecnie, uporządkowanie tych kwestii wymagałoby dobrze napisanych przepisów prawa prasowego i środków masowego przekazu.

    Popuśćmy wodze fantazji, otóż demokracja bezpośrednia stałaby się efektywna przy odmiennej organizacji państwa i społeczeństwa. Postulowane powyżej odejście od organizacji terytorialnej oznaczałoby potrzebę organizacji obywateli w setki, tysiące i wielokrotności tych liczb. Na tym poziomie odbywałoby się sądownictwo, wydawanie zezwoleń na działalność racjonowaną, przydzielanie rent, przydzielanie pomocy społecznej, decydowanie, kto, kiedy i na jaką mógłby odejść emeryturę, a nawet takie kwestie jak weryfikacja zwolnień lekarskich i rzeczywistej zamożności. Oczywiście takie grupowania siłą rzeczy musiałyby mieć zaplecze terytorialne, jednakże, jako takie miałoby ono znaczenie wtórne. Decydowałoby to, że w danej podstawowej komórce organizacji społeczeństwa można by załatwić wszystkie sprawy decydujące o obecności człowieka – jednostki w społeczeństwie. Na tym poziomie odbywałby się główny kontakt obywatela z państwem, rozumianym, jako wspólnota obywateli. System taki zorganizowałby kwestie policji i bezpieczeństwa, albowiem poza siłami nadrzędnymi – wszystkie kwestie bezpieczeństwa były by organizowane przez ludzi na własny użytek – głównie w ten sposób, że wszyscy by się znali i nikomu nie opłacałoby się łamać reguł. Być może taki koniec anonimowości w społeczeństwie oznaczałby ograniczenie wolności człowieka, ale za to liczyłyby się korzyści – jak pewność, bezpieczeństwo, sprawność i efektywność. W ramach podstawowego poziomu organizacji społeczeństwa nie dałoby się niczego ukryć, szara strefa mogłaby być przy odpowiedniej kontroli wyeliminowana do zera.

    W ten sposób nie potrzebowalibyśmy policji, sądów – zastąpionych przez trybunały ludowe orzekające o winie i wydające wyrok z udziałem profesjonalnego sędziego. Ludzie byliby wolni w wolnym kraju, rządzonym przez polityków liczących się z głosem i nastrojem każdego obywatela.

    Jest oczywistym, że zaprezentowane powyżej trąci utopią, ale może zdecydowalibyśmy się, chociaż na kwestię demokracji bezpośredniej? Przecież to jest możliwe do przeprowadzenia, nie ma przeszkód technicznych ani prawnych. Bylibyśmy w ten sposób najbardziej demokratycznym krajem na świecie! Zgadnijmy, dlaczego nasze elity nawet nie zgodzą się na dyskusję na ten temat?