- Cytaty
15 sierpnia 2016 – bardzo wyniosłe wystąpienie pana Andrzeja Dudy Prezydenta RP
- By krakauer
- |
- 16 sierpnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Słuchanie pana Prezydenta Dudy podczas jego oficjalnych przemówień to wielka uczta dla wszystkich zajmujących się hobbystycznie i zapewne zawodowo polityką. Jako hobbyści jesteśmy pod wielkim wrażeniem tego, co pan Andrzej Duda powiedział 15 sierpnia 2016 roku na uroczystości z okazji święta Wojska Polskiego. To bardzo ciekawe przemówienie, pokazujące jak na dłoni, że pan Andrzej Duda jest wybitnym polskim patriotą, co więcej, że funkcjonuje dosłownie z sercem na tacy. Ekspresywność tego przemówienia i wyniosłość, z jaką przemawiał to jak do tej pory dla nas coś niesłychanego. Chociaż zaczynają się pojawiać plotki w kręgach zawodowych niektórych specjalistów, próbujące dorabiać teorie do mimiki i właśnie tej ekspresyjności pana Prezydenta (słynny już gest dłonią), jednakże to są plotki i nie będziemy ich powtarzać. Interesuje nas głównie warstwa merytoryczna tego przekazu, ona jest ultra ciekawa. Przemówienie w oryginale można przeczytać [tutaj] na stronie pana Prezydenta. Poniżej zamieszczamy najlepsze fragmenty z hobbystycznym komentarzem, z natury subiektywnym.
Cześć imitacyjną, w której pan Prezydent wymienia szanownych gości moglibyśmy pominąć, aczkolwiek widać po niej, że lity to coś odrębnego od ogółu. Jednak nie ma się, o co czepiać, bo sekretarze partii z nazwy robotniczej w Polsce ludowej, również wymieniali swoich interlokutorów. Pan Prezydent zaczął patetycznie i wyniośle:
<„Oto dziś dzień krwi i chwały, oby dniem wskrzeszenia był” – śpiewali polscy żołnierze 96 lat temu idąc do walki. Jakże autentycznie brzmiały w ich ustach wtedy słowa naszego hymnu narodowego, który przed chwilą śpiewaliśmy; „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. A wiedzieli, że wielu z nich idzie w bój śmiertelny i że nie wrócą już znad Wieprza, spod Radzymina, z Ossowa i z tylu innych miejsc, w których wówczas i potem toczyły się bitwy, i lała się krew polskiego żołnierza. Ale wszyscy wiedzieli, że to jest niezbędne „dla Ojczyzny ratowania”.>
Można powiedzieć tylko tyle, ten kto to napisał powinien dostać od ręki ważne odznaczenie państwowe i drugą pensję za ten miesiąc, albowiem doskonale zna się na swojej robocie. Patos popędza wyniosłością, a ta na oklepanym koniu narodowego męczeństwa siedzi. Jakież to było zwycięstwo!
Dalej wcale nie jest inaczej: <„Hej, kto Polak na bagnety! Żyj swobodo, Polsko żyj!”. Szli razem, ludzie o różnych poglądach, którzy może na co dzień się spierali, wtedy złączeni jedną myślą. Chłopi, robotnicy, inteligenci, studenci, harcerze. Wszyscy. Milion żołnierzy. Umordowana Polska, która dopiero co odrodziła się po ponad stu latach zaborów, broniła swojej słabiutkiej wtedy państwowości. Broniła swojego biednego odradzającego się państwa. Państwa, z którego zaborcy, opuszczając nasze ziemie, zabrali prawie że wszystko, co nadawało się do produkcji przemysłowej.> Piękne przypomnienie, należy zawsze przypominać złodziejstwo zaborców, bo to co oni robili to było złodziejstwo. Mieliśmy do czynienia z państwami złodziejami i o tym trzeba pamiętać – bez względu na wszelkie konotacje.
Dalej też patos, ale potem już pan Prezydent przechodzi do konkretów: „(…) Z tamtej Bitwy, uważanej za jedną z najważniejszych w historii świata, bo nie tylko zatrzymała nawałę Rosji Radzieckiej na Polskę, ale zatrzymała nawałę komunizmu na Europę i na świat. Przecież Lenin, Trocki i sowieccy dowódcy – Tuchaczewski, Budionny, Stalin – mówili jasno: zmieciemy Polskę i będziemy w Paryżu, w Hiszpanii. Poniesiemy rewolucje komunistyczną na cały świat. Tu została zatrzymana. Nad Wisłą.” Tutaj już piszący/a przemówienie nie jest dokładna ani zgodna z prawdą historyczną. Ponieważ owszem walczyliśmy przeciwko Rosyjska Federacyjnej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, ale to nie był jedyny przeciwnik. Drugim była Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka (od rad robotniczych i ludowych). Więcej nie ma czego tu z oczywistych powodów komentować.
Punkt kulminacyjny przemówienia pokazujący schematy myślenia pana Prezydenta jest w kolejnym akapicie:
„To wielka zasługa naszego państwa i naszego narodu dla Europy i dla świata. To wielka zasługa naszych żołnierzy. Nie słabych wtedy, bo pełnych męstwa i doświadczonych pierwszą wojną światową, gdzie walczyło tak wielu z nich.” Niby, co ma być wielką zasługą naszego państwa i Narodu dla Europy i świata? Znaczy się dla byłych zaborców? Znaczy się dla Czechów i Słowaków, którzy zajęli Zaolzie? Niemców? Czy my przypadkiem nie popełniliśmy już wcześniej podobnego błędu pod Wiedniem? Piękne zwycięstwo i sto lat później Polski nie było, chociaż było ono dla Europy i Świata, o tak a na pewno dla ówczesnego Papieża i jego struktury, którego zastępcom później fantastycznie odpowiadała władza zaborców. Wykrwawiliśmy się w wojnie z Bolszewikami, nie będąc w stanie zabezpieczyć swoich interesów w sposób należyty, nie mówiąc już o osamotnieniu ówczesnych sojuszników (pan Petlura i inni). Trzeba się dobrze zastanowić co nam z tego zwycięstwa przyszło i dlaczego wówczas zapłaciliśmy taki rachunek krwi, chociaż ta Europa nie uznawała wówczas ani polskości Śląska, ani Gdańska. Niesamowicie altruistyczne było to poświęcenie. Może ktoś się odważy zapytać, czy przypadkiem to wszystko nie było wynikiem błędnego postrzegania rzeczywistości?
Dalej jest świetny kawałek: „(…) Ale jakże inną sytuację mamy dziś w stosunku do tej, która była w roku ’20, kiedy Polska znajdowała się pod rosyjskim atakiem. Jakże inną! Wtedy w Niemczech, w Anglii, Czechosłowacji i w innych krajach Europy potężne prądy komunistyczne wewnętrzne, komunistyczna międzynarodówka i wielka polityka mówiły Polsce „nie”, zatrzymywano transporty broni, które zakupiono dla naszych żołnierzy, blokowano możliwości dostaw do Polski. Dziś jesteśmy razem z naszymi sojusznikami.” Warto rozwinąć to pojęcie o wielkiej polityce, Komuniści nie mieli nic do gadania wówczas ani we Francji, ani w Czechosłowacji. Owszem strajkowali, przede wszystkim w Niemczech i w Gdańsku, jednak strajki niemieckie i gdańskie nie byłyby skuteczne bez poparcia tamtejszych władz. Szkoda, że pan Prezydent nie wspomniał o dostawie amunicji z Węgier – to prawdopodobnie ona uratowała nas wówczas – „Cud nad Wisłą a zakłady Manfreda Weissa na wyspie Csepel”.
Reszta przemówienia to już generalia, podziękowania i oczywiście chwalenie się sukcesem szczytu NATO oraz odwołania do Lecha Kaczyńskiego, który miał odnowić tradycję defilad wojskowych w Warszawie. Można się z tego cieszyć, albowiem nic tak bardzo jak defilada wojskowa nie promuje armii, to świetny chwyt propagandowy, jeżeli to ma służyć utrzymaniu prestiżu wojska jak również zachęcaniu młodych ludzi do służby, to jest to inicjatywa słuszna. Niestety jednak, po raz kolejny wygląda to na prężenie muskułów bez siły. Ponieważ o ile na niebie pojawiły się już F-16, to nadal w towarzystwie Su-22, Mig-ów 29 oraz TS-11 Iskra. Chyba nikt nigdy się nie spodziewał, że obrona wschodniej flanki NATO będzie się opierać na tych samolotach? O poniemieckich czołgach i utracie zdolności produkowania własnych to nawet nie ma, po co wspominać. To bardzo gorzkie wspomnienia, zupełnie świeże.
Podsumować to można w ten sposób – przemówienie świetne, promocja wojska w dniu pamiętnego wydarzenia doskonała, półtorej kilometra liczyła kolumna pojazdów (w ocenie dziennikarzy). To naprawdę wielki sukces. Można tylko zadać pytanie – ilu dzieciom chorym na raka można byłoby zapłacić za drogie leczenie specjalistyczne, gdybyśmy nie wydali pieniędzy na paliwo, logistykę, pensje i dodatki? Może inaczej – ilu Żołnierzy moglibyśmy mieć więcej, gdyby nie wydawanie pieniędzy na przysłowiowe bicie w bęben? Żeby to było możliwe potrzebne jest więcej odwagi i przede wszystkim zmiana myślenia o państwie, jako takim. Czy nasze współczesne elity na to stać?