• 17 marca 2023
    • Polityka

    Głazy tablice i pomniki

    • By krakauer
    • |
    • 13 sierpnia 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Komuś zależy na konflikcie, prawdopodobnie obu stronom – i tym, którzy są za stawianiem głazów, przypinaniem tablic i budową pomników oraz ci, którzy są nim przeciwni. Przykładowo w centrum stolicy naszego państwa, obowiązują ścisłe obostrzenia konserwatorskie i architektoniczne w przedmiocie budowy obiektów małej architektury i innych obiektów okolicznościowych, czy też szerzej zmiany układu w tym rejonie. Jednakże to nie zdaje się być problemem determinującym zakaz, dla przedstawicieli jak najlepszej zmiany, ponieważ dla nich, te nowe miejsca i symbole upamiętnienia, to właśnie kamienie milowe, fundamenty i mit założycielski restytucji państwa ukierunkowanego na ich punkt widzenia. Dlatego interesy stron tego sporu są nie do pogodzenia już w punkcie wyjścia. To ciężko zrozumieć, ponieważ jest to zachowanie wyjątkowo nieracjonalne. Czasami tak bywa, że zbiorowość wyraża masowo, powszechne zachowania autodestrukcyjne. Niestety u nas tzw. żeby inni nie mieli lepiej, albo skoro ja mam źle, to żeby inni mieli gorzej – jest powszechnym sposobem myślenia.

    Wiele osób zastanawia się, po co dwa pomniki poświęcone temu samemu zagadnieniu tak blisko siebie – na raz Warszawie? Jednakże, nieco bardziej wysublimowani prezesoznawcy twierdzą, że po to właśnie postulowane są dwa pomniki, żeby chociaż jeden stanął. Istnieją również opinie ludzi, którzy twierdzą, że idea budowy dwóch pomników jest fundamentem nowego planu założycielskiego nowej jeszcze lepszej zmiany i dla podkreślenia jej dominacji ma być zrealizowana w całości, bo wiadomo – dwa pomniki, to lepiej niż jeden, bo można sobie np. rozbić/rozdzielić pamięć. To jakby ktoś był gorszego sortu z upamiętnianych, a wiadomo, że w naszym kraju czyny przodków rzutują na żyjących, a czyny żyjących rzutują na przodków – łatwo nie ma i przy takiej ilości ludzi, jakkolwiek zasłużonych, mogą się obecnie lub jutro znaleźć rodziny nie godne. Dlatego zawsze lepiej jest się zabezpieczyć i mieć miejsce kultu jednostki jak również miejsce pamięci wydarzenia. Odpowiednie rozdzielenie jest w sumie nawet słuszne (z ich perspektywy)! Trzeba przyznać, że pomysł jest genialny, naprawdę bardzo dobry, to przykład wzorcowego nastawienia się na skutek.

    Zbiórkę pieniędzy można przeprowadzić bardzo łatwo, zwłaszcza jak się wydaje cegiełki. Niskie nominały załatwiają sprawę, prawie każdego emeryta stać na 10 PLN, a emerytów jak wiadomo mamy w naszym kraju wielu i są przećwiczeni przez pewną organizację religijną, będącą coraz bardziej oddalającym się odłamem większej całości. Chociaż nie można powiedzieć, że jest to grupa społeczna jakoś specjalnie dopieszczana przez jeszcze lepszą zmianę? Wielką niewiadomą jest to, czy obdarowani pięcioma stówami przeważnie z cudzych podatków pośpieszą z datkami? To może być naprawdę wyjątkowo ciekawy test społeczny, takie prawdziwe głosowanie, w którym obywatele wyrażają swoje preferencje w sposób jednoznaczny.

    Zaraz podniesie się krzyk i będzie się udzielało bardzo wiele emocji, których w życiu publicznym i tak nam nie potrzeba, a na pewno już nam nie potrzeba o taki temat, jak wielu myśli – jałowy. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka, wielu może uznać ten problem za temat zastępczy, wręcz za prowokację ze strony obozu jedynie słusznej i najlepszej zmiany, ponieważ wymogi konserwatorskie i obostrzenia, co do układu zamkniętego architektonicznie w centrum są znane i to co najmniej od momentu zakończenia odbudowy centrum Warszawy. Jednakże ten problem jest o wiele szerszy i wielokrotnie złożony, spór emocjonalny będzie tylko przysłoną – nowego symbolu, który próbuje się na siłę wprowadzić do przestrzeni publicznej i co najgorsze pamięci powszechnej w naszym kraju. To już jest poważna i wymagająca dyskusji sprawa, w której nie ma miejsca na żarty, a na pewno jest i to na zupełnie poważne emocje.

    Pytanie, bowiem brzmi zupełnie inaczej od tego, ile ma stanąć pomników? Pytanie brzmi – czy w ogóle jest potrzebny kolejny pomnik? Zwłaszcza pomnik budujący kult konkretnej osoby? Pomniki stawiane publicznie poza cmentarzami mają to do siebie, że aby osiągnęły trwałość, nie powinny budzić kontrowersji. Czy w tym przypadku możliwy jest konsensus? Zwłaszcza, jeżeli jest mowa o upamiętnieniu jednej osoby? Wówczas zawsze pojawia się pytanie o zasługi. Pytanie rodzi dyskusję, a ona jest od razu traktowana, jako atak i wrogość. Jeżeli więc racjonalna dyskusja publiczna o dokonaniach konkretnej osoby nie jest możliwa, to znaczy, że nie jest możliwe też, zapewnienie bezpieczeństwa danego pomnika. Powstaje pytanie – czy ktoś chce zbudować pomnik, który będzie niszczony? Jeżeli z pełną świadomością, to mówimy o nakręcaniu konfliktu. Przydałoby się prawo, że poza bohaterami wojennymi, pomniki umieszcza się publicznie, tylko ludziom, którzy zmarli, co najmniej przed 50 laty.

    Na pewno nie potrzebujemy teraz dodatkowego sporu o głazy, tablice i pomniki. Pamięć narodowa MUSI BYĆ składową wynikającą z konsensusu w znaczeniu pozytywnym, gdzie wszyscy się zgadzają, są na „tak”. Inaczej nie jest, a przynajmniej trudno ją nazwać pamięcią narodową. O wiele bardziej pasuje nazwa – pamięć części Narodu. Uwaga ta sprawa jest zbyt poważna, żeby nie traktować jej poważnie. Na pewno upamiętnienie jest potrzebne, na pewno w miejscu godnym, być może także i na Krakowskim Przedmieściu – trzeba jednak do tego znaleźć odpowiednią formułę, która będzie łączyć a nie dzielić.