• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Autozamach i jego konsekwencje dla Bliskiego Wschodu

    • By krakauer
    • |
    • 18 lipca 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    To bardzo ważna rzecz się stała w Turcji, nie można tego tak lekceważyć jak większość naszych mediów głównego nurtu, ponieważ skutki tego, co możemy określać, jako autozamach stanu, będziemy odczuwali wszyscy w najbliższym czasie. Będzie on rzutował na geopolitykę w regionie, po ważnej stronie Europy, a ze względu na formalne powiązania w NATO, może przyczynić się do konieczności redefiniowania treści stosunków samego sojuszu. Samo zainteresowanie zamachem stanu powinno być dużo mniejsze niż, konsekwencjami które on już indukuje i które będzie ułatwiał w przyszłości.

    Jeżeli w ciągu doby od zakończenia największej aktywności puczystów, system odzyskuje sprawność na tyle, żeby aresztować około 6000 osób, oskarżonych o udział, czy też popieranie zamachu, w tym prokuratorów, sędziów, dziennikarzy, wojskowych i innych – to nie można mówić o przypadku. Ktoś musiał przygotować listy z nazwiskami, ktoś musiał je zatwierdzić i ktoś musiał je przekazać do realizacji poza kanałami oficjalnych postępowań. Wniosek jest banalny – to, jako reakcja na zamach stanu, musiało być przygotowane wcześniej i jak wydarzyła się okazja, zastosowano określone działania i przeprowadzono wcześniej przygotowany plan. To nie koniec aresztowań, one trwają i będą dalej trwały. Spektakl trwa, jego kolejne akty są przed nami. Proszę pamiętać – jesteśmy na widowni, reżyser ma zawsze rację.

    Zadziwia ostra reakcja Amerykanów, na co prawda bezpardonowe oskarżenia kierowane przez pana Prezydenta Erdogana, jednakże można je tłumaczyć emocjami chwili. Przecież nawet, jeżeli to było inscenizowane, to i tak kosztowało go bardzo wiele emocji. Odpowiadanie na emocje Prezydenta zaprzyjaźnionego kraju w sposób publiczny przez Sekretarza Stanu supermocarstwa – to nic innego jak akt desperacji, wskazujący na to, że kanały oficjalnej wymiany poglądów są nieczynne.

    To stawia nas wszystkich w zupełnie innej sytuacji, jako członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, albowiem państwo numer jeden Sojuszu nie jest w stanie porozumieć się z państwem numer dwa w Sojuszu pod względem potencjału armii operacyjnej. W trakcie wcześniejszych zamachów stanu w Turcji, kanały komunikacji wojskowej były zawsze otwarte i nie było żadnego zaskoczenia, ani w Grecji, ani u innych sojuszników, przy czym na pewno nie było zaskoczenia w Waszyngtonie. Tym razem było zupełnie inaczej, a wymiana żądania stosownego zachowania się od Ameryki, a następnie przywołanie Turcji do opamiętania się, realizowane w świetle kamer to dowód na to, że Turcji już nie ma w Sojuszu Północnoatlantyckim, a nawet jak jest to tylko formalnie. Realnie Turcja staje się właśnie państwem jeszcze bardziej niepewnym. Jest to bardzo poważna sprawa, jeżeli weźmiemy pod uwagę kwestie walk z terrorystycznym para-państwem w Syrii i Iraku.

    Ambicje polityczne pana Prezydenta Erdogana nie są tajemnicą, głównie dlatego ponieważ on sam i jego partia, jak również i wszystkie stronnictwa – głośno o tym mówią, niczego nie ukrywając. Największą rzeczą, jaką Turcja mogłaby zrobić, to wyjście z Sojuszu, a może to nastąpić w sposób wyjątkowo prosty – wystarczy, że przeprowadzą polityczną prowokację na rzecz zbliżenia z Rosją, dla zyskania przestrzeni do działań militarnych w Syrii. Celem Turcji jest stworzenie własnej strefy wpływów, kosztem terytorium syryjskiego, względem którego co najmniej w kilku istotnych fragmentach mają ukierunkowane roszczenia. Dzisiaj sytuacja jest jednak inna, rząd turecki może formalnie działać względem Syrii w imieniu tych Syryjczyków, którym udzielił schronienia. To już zmienia postać rzeczy i powoduje zupełnie inną sytuację w regionie, gdzie nie będzie można mówić o prostej agresji, w wypadku tureckiej inwazji na pogrążoną w wojnie Syrię. Miliony uchodźców są doskonałą legitymacją do przeprowadzenia interwencji.

    W ten właśnie sposób tworzy się we współczesnych warunkach podstawy do budowy Imperium regionalnego, o bardzo dużej skali i możliwości oddziaływania. Terytoria syryjskie, do tego terytoria kurdyjskie w Iraku, to bardzo łakome kąski, nie, dlatego bo Turcji brakuje ziemi, wręcz przeciwnie. Chodzi przede wszystkim o możliwość wpływania na region poprzez stałą obecność wojskową i powiązanie polityczne z rolą rozstrzygającego po stronie Turcji.

    Wszelkie tego typu działania muszą trwać, a po zachowaniu się pana Prezydenta Erdogana widać, że on to doskonale rozumie, stąd wielkie przyśpieszenie spraw w postaci samego autozamachu. Turcja ma w regionie wielu wrogów i rywali, nigdy od końca upadku Imperium Osmańskiego, nie była tak blisko okazji – pozbycia się części z nich i otwarcia sobie drogi na Bliski Wschód, w naturalnej relacji własnej dominacji nad regionem. Co prawda dzisiaj jest Iran, jest Arabia Saudyjska i sprzymierzone z nią państwa Zatoki, jest Izrael. Jednakże w Syrii i Iraku powstała próżnia, którą ktoś musi wypełnić. Zrobi to najsilniejszy, wcale nie najgorzej, jeżeli zrobi to Turcja.