• 17 marca 2023
    • Historia

    Nie komplikujmy spraw trudnych – od czego mamy państwowych historyków?

    • By krakauer
    • |
    • 14 lipca 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Twierdzenie o inspirowaniu ludobójstwa na Wołyniu przez ZSRR jest trudne do udowodnienia, a wręcz niemożliwe, ponieważ nie mamy dostępu do archiwów, jakie zostały po ZSRR w obecnej Federacji Rosyjskiej. W świetle obecnie dostępnych materiałów źródłowych, nie ma niczego takiego, co pozwalałoby chociaż uprawdopodobnić tezę, że Józef Stalin, bo trudno to sobie wyobrazić, żeby ktoś inny z ówczesnego kierownictwa państwowego ZSRR, zdecydował się wydać rozkaz do przeprowadzenia takiej akcji. Co więcej, niesłychanie trudno byłoby udowodnić, że organizacje ukraińskich nacjonalistów, a było ich kilka w tamtym okresie – były inspirowane przez ZSRR, przeciwko któremu, praktycznie wszystkie walczyły zbrojnie, z walką w szeregach wojsk hitlerowskich włącznie. Po prostu nie ma takiego materiału faktograficznego, który potwierdziłby cokolwiek lub wskazał jakikolwiek ślad.

    Jest faktem, że wywiad radziecki w trakcie wojny miał swoich ludzi praktycznie wszędzie, w tym w strukturach partyzanckich na terenach Polski i ZSRR pod okupacją niemiecką. W wielu przypadkach były to niesłychanie ciekawe historie, a ludzie ci – będący BOHATERAMI oddali również wielkie przysługi wysiłkowi wojennemu państw alianckich w walce z faszyzmem niemieckim i jego sojusznikami. Na Ukrainie inwigilacja była szczególnie trudna, ponieważ ludność ukraińska, w znacznej części była nastawiona wyjątkowo sceptycznie, żeby nie powiedzieć wrogo do państwa radzieckiego. Twierdzenie w tym kontekście o rzekomej agenturze radzieckich służb i inspirowaniu przez nich działań na taką skalę, jaką była seria powiązanych zbrodni na Wołyniu – to bardzo trudne do udowodnienia przypuszczenie.

    Nie komplikujmy spraw trudnych, zwłaszcza istotnych historycznie, które przekładają się na współczesne emocje i na współczesną politykę. Jeżeli urzędujący minister polskiego rządu dzisiaj twierdzi, że to ZSRR zainspirował ludobójstwo na Wołyniu wykonane przez ludność ukraińską, w tym działaczy OUN/UPA i innych pomniejszych organizacji ukraińskich, to MUSI pokazać dowody chociaż uprawdopodabniające to twierdzenie. W przeciwnym wypadku skrajnie się pogrąża, a jego wiarygodność publiczna staje się najdelikatniej mówiąc trudna.

    Jest to tym bardziej ciekawe, że wypowiada się minister, który nie ma w swoich kompetencjach dbania o pamięć historyczną, może poza pamięcią dotyczącą walki zbrojnej. Tymczasem mamy przecież całą instytucję, będącą strażnikiem narodowej pamięci historycznej z uprawnieniami prokuratorskimi, która milczy. Powoduje to niesamowite niezrozumienie faktów oraz obciążenie państwa polskiego przez skutki tez wprowadzonych przez pana ministra do publicznego obrotu. Chodzi o to, że jeżeli mamy państwowych, etatowych historyków, ponieważ kwestia pamięci historycznej jest elementem naszej racji stanu – to niech działają, zgodnie z posiadanym mandatem. W przypadku tego typu wypowiedzi, trzeba przyznać istotnie kontrowersyjnych, pomijając już domniemane intencje – byłoby o wiele bezpieczniej politycznie, gdyby to zamiast ministra rządu, wypowiedział właściwy przedstawiciel wiadomej instytucji, najlepiej z tytułem naukowym i w oparciu o prace jakiejś komisji, najlepiej międzynarodowej – równolegle publikując, to co stanowi esencję pracy każdego historyka w takim przypadku i daje mu moralne i formalne prawo do wypowiadania się, czyli ŹRÓDŁA! Nowe wiadomości historyczne, które gdzieś wynalazł, przebadał, stwierdzono ich autentyczność, a następnie upubliczniono. Wówczas pan minister, czy też inny dowolny polityk, może oprzeć się na tego typu opinii – już naukowej, potwierdzonej komisyjnie i co najważniejsze na źródłach. W przeciwnym wypadku to są niestety tylko emocje, a emocje nie służą i nie pomagają w załatwianiu spraw międzypaństwowych, tutaj potrzebny jest chłodny pragmatyzm.

    W naszym interesie jest dialog i porozumienie z państwami za naszą wschodnią granicą. Dotyczy to zarówno i Ukrainy, jak i Białorusi, Rosji i innych krajów, do których historia rzuciła naszych rodaków. Oczywiście nikt tutaj nikogo o nic nie oskarża, ale gdyby się wydarzyło intencjonalne szczucie historyczne, jednego Narodu na drugi, to byłby największy błąd, zwłaszcza gdyby ktoś próbował tłumaczyć cudze grzechy w oparciu o współczesne zapatrywania polityczne. Nie można dopasowywać historii do wymogów współczesności, zwłaszcza jeżeli krew ledwo skrzepła. Zostawmy historię – zawodowym i profesjonalnym historykom!

    Uwaga aspekt tego jak bardzo przekłamywanie historii w przykładowo tak niesłychanie złożonej kwestii jak ludobójstwo na Wołyniu (gdyby miało miejsce – czy miało tego nie wiemy) szkodzi naszej racji stanu – pominięto celowo i rozmyślnie, albowiem w bieżącej sytuacji politycznej i społecznej, autor mógłby się spotkać ze spontanicznym samobójcą we własnej łazience, a to jak wiadomo nie służy ani zdrowiu, ani urodzie, nie mówiąc już o stanie lustra po takim spotkaniu.