• 17 marca 2023
    • Polityka

    Jak zabraknie przywództwa w obozie dobrej zmiany wszyscy będziemy mieć problem

    • By krakauer
    • |
    • 07 lipca 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Dzisiaj wszyscy narzekają na przywódcę obozu dobrej zmiany, nazywa się go „naczelnikiem państwa”, „władcą” itp., mamy szeroki popis określeń od całkiem niewinnych po spore i znaczące jednoznacznie inwektywy. W ogóle nie ma dyskusji na temat tego, kto i na jakich zasadach miałby zastąpić przywódcę. Jest to typowe dla organizacji opartych na autorytecie przywódcy. Nie ma w tym niczego złego, jeżeli przywódca jest względnie młody i racjonalny. Jeżeli zaś, mamy do czynienia z oparciem całego systemu na człowieku starszej daty, to system, żeby mógł trwać, musi mieć wytworzone mechanizmy wyłaniania następców. Bez tego w ogóle nie jest możliwe zarządzanie taką strukturą.

    Zapewnienie sukcesji zarządzania to standardowy problem wszystkich struktur opartych na autorytecie i osobie przywódcy. Niestety struktury autorytarne, mają to do siebie, że przeważnie – z wyjątkiem nielicznych wyjątków, są na bakier z demokracją. Jeżeli więc zabraknie przywódcy, co więcej stanie się to nagle, to nawet jeżeli autorytarny przywódca wyznaczył zastępcę w swoim gronie, to i tak jest to dziedziczenie problemu, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie kwestionował uprawnienia „delfina” do sprawowania funkcji „dziedzicznie”.

    W obozie dobrej zmiany można zauważyć co najmniej dwa lub nawet trzy – liczące się obozy towarzysko-koteryjne, które tworzą towarzystwa wzajemnej adoracji i popierania się, skupione wokoło określonych osób, jak również grup interesów. W zasadzie tylko jedna z nich ma duże pieniądze, jedna ma bezpośrednie przełożenie na obecnego przewodniczącego, a trzecia jest w stanie dogadać się z obiema wcześniej wymienionymi, chociaż aspiracje stojących na ich czele polityków są jednoznaczne i raczej pójdzie na noże, jak będzie po temu okazja i de facto konieczność.

    Problemem obozu dobrej zmiany jest to, że przywództwa może tam zabraknąć nagle. Wówczas najpierw nastąpi szybkie „polityczne otrzeźwienie” formalnie pełniących najwyższe funkcje w państwie, albowiem uwolnieni spod nadzoru, będą chcieli w jak największym stopniu przejąć władzę. Jednakże to w przypadku osoby pełniącej funkcję premiera – na pewno się nie uda, chociażby dlatego, ponieważ Prezydent, dla zapewnienia sobie poparcia – przed wyborami na drugą kadencję, bardzo chętnie zgodzi się na zmiany w nie swoim przecież rządzie. Skłonienie do dymisji będzie bardzo proste, nie takie rzeczy już widziała polityka. Następnie po fazie wstępnego umocnienia pana Prezydenta i pojawienia się nowego premiera – jeżeli nie będzie rozłamu w partii i nie powstanie alternatywny klub w Sejmie, na sile będzie zyskiwał nowy premier. Będzie on budował nową władzę, bardzo szybko zyskując przewagę nad Prezydentem w strukturach, ponieważ premier ma w Polsce sporo realnej władzy, zwłaszcza w kontekście personalnym może bardzo wiele, a jak wiadomo – nic tak nie trzyma, jak kadry! W zależności od tego jaką strategię przyjmie osoba będąca premierem, tak potoczą się losy dobrej zmiany, jako partii władzy. Ponieważ niektórzy tam, ciężko się tolerują, to jak premierem zostanie np. pan X, to panowie Y i Z, natychmiast się porozumieją, tylko po to, żeby go osłabić. Będziemy mieli walkę polityczną wewnątrz obozu, która będzie prowadziła do jego rozsadzenia, ponieważ i tak nie jest jednolity, a ma w sobie ludzi, którzy już mają w życiorysie nie jedną partię.

    Wówczas zobaczymy, czy pan Prezydent, równie szybko i sprawnie będzie podpisywał ustawy, czy będzie działał w sposób zapewniający rządowi bardzo gładkie i sprawne funkcjonowanie, jeżeli tak, to oczywiście sam będzie sobie kopał polityczny grób, albowiem nikt nie pozwoli na to, żeby otrzymał nominację do drugiej tury, a nawet jeżeli, to zrobią mu kampanię równie nieudolnie i byle jak, jak była prowadzona kampania pana Komorowskiego, chociaż tutaj ciężko będzie przebić te wzorce. Mamy więc sytuację, w której po wewnętrznej walce o władze, będziemy mieli dwa obozy, prezydenta i premiera, którzy będą robili wszystko, żeby się nawzajem podejść, no chyba, że będzie możliwe ograniczenie ambicji i porozumienie się? Tego oczywiście nie można wykluczyć, albowiem koledzy mogą dojść do wniosku, że jedna kadencja w pałacu, jest wystarczająca.

    Obóz dobrej zmiany ma przed sobą więc zmianę modelu przywództwa – z silnego, na domniemane. To źle wróży ich spoistości politycznej, jak również możliwości rządzenia państwem, ponieważ jak tylko zabraknie polityka – rzeczywiście wybitnego, ludzie będą zachowywać się jak ludzie, zgodnie z mechanizmami politycznymi. Wszystko przed nami, będziemy to bardzo uważnie śledzić, przy czym nie ulega wątpliwości, że problem będziemy mieć wszyscy. Proszę sobie wyobrazić np. jakiś poważniejszy kryzys i kraj w rękach tej pani premier, rzeczywiście podejmującej samodzielnie decyzje!