- Paradygmat rozwoju
Wybory negatywne nie mają sensu – to dysfunkcja demokracji
- By krakauer
- |
- 02 lipca 2016
- |
- 2 minuty czytania
Wybory negatywne nie mają sensu. Doskonale dowiodła tego postawa mieszkańców Krakowa, którzy głosowali przeciwko Zimowym Igrzyskom Olimpijskim w Krakowie, a w o wiele większej skali potwierdzili tę zasadę mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Referenda negatywne są bardzo proste, ale nie mają sensu. Dlatego ponieważ niczego nie konstruują i wcale nie są wentylem bezpieczeństwa w zakresie emocji społecznych, wręcz przeciwnie – dzielą społeczeństwo na trwałe i służą jako paliwo dla różnej maści ludzi, przeważnie marnej reputacji, którzy chcą zbudować sobie nazwisko. Właśnie na tym polega problem, że budowanie swojej pozycji publicznej poprzez promowanie wyboru negatywnego nie ma żadnego sensu, tak jak każda destrukcja, poza sytuacją graniczną w której nie ma innego wyjścia niż stosowanie oporu.
Jeden z głównych głosów i de facto liderów brexitu – charyzmatyczny pan Boris Johnson, zaskoczył wszystkich stwierdzeniem, że nie będzie kandydował o godność premiera z ramienia Partii Konserwatywnej. Brytyjskie tabloidy pękają od domysłów dlaczego, nawet Michael Gove jest w trudnej sytuacji, ponieważ dzisiaj już tam nic nie jest pewne. Mówi się nawet, że coś mają na Johnsona, w tym znaczeniu że wiadomo o czymś w jego życiorysie, co skompromitowałoby go publicznie i zarazem pogrążyło jego partię, gdyby był jej przewodniczącym. Ludzie odpowiedzialni publicznie za brexit pogubili się, nie chcą przejąć odpowiedzialności za swój kraj. Łatwo się krytykowało, banalnie się sprzeciwiało i budowało obóz myślenia negatywnego. Jeżeli zaś dochodzi już do problemów dnia codziennego, w tym pojawia się konieczność definiowania rzeczywistości na nowo, to zaczyna brakować chętnych i odważnych do przyjęcia na siebie odpowiedzialności za procesy, które kilka dni wcześniej jeszcze bardzo chętnie się inicjowało, czy też aktywnie popierało licząc na to, że to inni zdecydują i inni uniosą ciężar.
Wybory negatywne, czyli przeciwko – to dysfunkcja demokracji, wszędzie tam, gdzie nie ma przeciwstawienia pozytywnej wizji zmian, zmianom które zostały zakwestionowane. Proszę pamiętać, że w sprawach publicznych możemy sobie chcieć różowych słoni wesoło pląsających wraz z rusałkami po zimnej rosie w miejskich parkach, jednakże realia zawsze rozbijają się o budżet i o realne możliwości realizacji określonego rodzaju przedsięwzięć. W sprawach komunalnych, ten kto przykładowo przekładał instalacje, żeby poszerzyć drogę – doskonale wie, „czym to się je” i że życie sprawia więcej niespodzianek, niż mogłoby się nam w najśmielszym śnie wydawać. Dlatego właśnie trzeba być bardzo racjonalnym w ocenie!
Trzeba się zastanowić nad tym w jaki sposób chronić system przed populistami, tak żeby zarazem nie ograniczać prawa ludzi, do wpływu na demokrację? W Rzymie istniała funkcja Trybuna Ludowego, który miał nawet za cesarstwa stosunkowo istotne kompetencje. My mamy Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Pacjenta i innych tego typu wąsko wyspecjalizowanych urzędników, którym rządzący obcinają budżety, znacząco ograniczając ich możliwości wpływu na realia. Nie mamy jednak w ramach instytucji demokratycznego balansu i wzajemnego powstrzymywania się władz państwowych, nikogo takiego, kto zawsze brałby stronę człowieka – społeczeństwa, a nie establishmentu. Z tego powodu ciągle są możliwe, czy też wręcz konieczne, tego typu mechanizmy jak referendalny głos sprzeciwu wobec elementów systemu, wskazanych jako trudne.
Siłą demokracji jest to, że wymiana przywództwa, nie ma burzącego wpływu na system władzy, powiązań i nie przenosi się na struktury zarządzania publicznego, poza szczególnymi przypadkami, które możemy określić jako ewolucja, w wyniku zdobycia np. większości konstytucyjnej. Ewentualnie rewolucja, czy jak kto woli zamach stanu, w przypadku, gdy bez tej większości prowadzi się działania wbrew systemowi. Inne systemy jak np. system autorytarny nie są w stanie tak gładko przechodzić nad zmianą przywództwa. Jednakże mają inne zalety, jak np. jedność kierownictwa i przede wszystkim prędkość działania władz państwowych. Zawsze jest coś za coś, nigdy nie ma nic za darmo.
Wielka Brytania swoim brexitem zaskoczyła nie tylko Unię Europejską i znaczną część świata, ale przede wszystkim, co widać po pani Johnsonie, zaskoczyła także i wielu rzeczników wyjścia z Unii Europejskiej, z których – co wiemy ze statystyk znanej wyszukiwarki, dopiero na dzień następny po referendum szukało w wyszukiwarce wyjaśnienia dla frazy – czym jest Unia Europejska. To z pewnością może wystarczyć za wyjaśnienie istoty wyborów negatywnych. Więcej nie trzeba, wystarczy rozumieć złożoność tych procesów i zestawić je z negacją rzeczywistości w imię promocji destrukcji. Oby było jak najmniej takich przypadków!