• 17 marca 2023
    • Ekonomia

    Nacjonalizacja OFE to cios w Giełdę Papierów Wartościowych – stronnicza argumentacja

    • By krakauer
    • |
    • 30 maja 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Twierdzenie, że ewentualna nacjonalizacja tego, co pozostało z OFE przez rząd to cios w Giełdę Papierów Wartościowych, to stronniczy argument. Owszem, faktem jest, że fundusze inwestują na giełdzie, jednakże należy pamiętać o tym, jak sztucznymi barierami obłożone jest ich możliwe zachowanie. Równie uprawniony argument jest taki, że przez wszystkie lata istnienia, OFE sztucznie pompowały giełdę, przyczyniając się do nienaturalnej zmiany cen, która nie miałaby miejsca, gdyby mogły np. swobodnie inwestować, w co chcą i jaką część aktywów. Poza tym, trzeba pamiętać, że nawet, jeżeli nastąpiłby transfer aktywów z OFE do nowego zarządzającego, czy też do jednej z wielkich spółek Skarbu Państwa, to te podmioty prawie na pewno również byłyby obecne na giełdzie – zarówno inwestycyjnie jak i na zasadzie powiązań kapitałowych.

    Oczywiście jesteśmy dalecy od twierdzenia pewnego byłego ministra finansów, który stwierdził, że „giełda to kasyno”, jednakże tak mały rynek jak nasz – jest niczym nadzwyczajnym dla wielkich spekulantów. W ogóle się trzeba zastanowić nad koncepcją rynku finansowego w Polsce, ponieważ obecna formuła się wyczerpała. Oczywiście giełda jest oazą bezpieczeństwa i nie ponosi odpowiedzialności za takie sprawy, jak afera ze spółką handlująca złotem, jednakże spadki kursów – podążające za trendami globalnymi są faktem. To jest nasza rzeczywistość, nie da się tego przekłamać w żaden sposób. Cześć pieniędzy, po prostu wyparowała, idea powiązania pieniędzy na emerytury z płytkim rynkiem finansowym i jeszcze do tego sprzężenie z obowiązkowym wykupem rządowych papierów dłużnych, to konstrukcja, która nie miała prawa funkcjonować w realnych warunkach rynkowych. Niestety prawo nie działa wstecz, a szkoda w tym przypadku, wielka szkoda, ponieważ architekci i polityczni mentorzy tego systemu dzisiaj są bardzo bogatymi i wpływowymi ludźmi, tymczasem społeczeństwo zostało już prawie z ręką w potrzaskanym kiblu.

    W interesie naszego państwa jest dalszy rozwój rynku kapitałowego. Jednakże w takiej skali, w jakiej działa nasz rynek, jesteśmy skazani albo na peryferyzację, albo na połknięcie przez potężniejszy podmiot – globalizacja robi swoje. Dzisiaj centrum finansów europejskich jest Londyn, ale jeżeli Wielka Brytania by wyszła z Unii, a to jest prawdopodobne, natychmiast będziemy w zupełnie nowej sytuacji. Trzeba przyznać, że na tą chwilę, to nawet nie wiadomo, co zrobić, żeby się jakoś zabezpieczyć przed możliwymi skutkami negatywnymi.

    Gdyby państwo przeprowadzało całą prywatyzację poprzez giełdę, to sytuacja była by inna. Mielibyśmy rozproszony akcjonariat, większości majątku narodowego, który potrzebowałby stałego dopływu profesjonalnej kadry menadżerskiej. To się udało, ale tylko w bardzo ograniczonym zakresie, a obecna władza to raczej nie odczaruje się od wizji rozbudowy kapitalizmu państwowego. Przy czym trzeba być wrażliwym na argumenty sceptyków, którzy słusznie podnoszą, że po co nam giełda, a nawet rynek kapitałowy, który nie jest w stanie sfinansować fundamentalnych potrzeb inwestycyjnych naszej gospodarki – jak np. budowy nowego systemu energetycznego (elektrownie jądrowe) i modernizację sieci przesyłowej? To bardzo uzasadniona argumentacja, zwłaszcza że fakty mówią same za siebie – przez cały okres istnienia giełdy i budowy rynku finansowego, nie udało się w zasadzie, stworzenie żadnego narodowego grupowania gospodarczego w oparciu o krajowy kapitał! Tymczasem, przecież agregowanie środków, zarządzanie i ważenie ryzyka – to fundamentalne cele istnienia systemu giełdowego w ramach rynku finansowego. U nas tego nie ma, giełda jest w istocie jednym z elementów kapitalizmu państwowego, gdzie bogaci mogą realizować swoje zyski. Dodajmy – przeważnie ci z zagranicy, chociaż giełda, jako „pas transmisyjny” inwestycji kapitałowych do Polski ma swój kluczowy udział, to jednak, to nie jest poziom, który by nas po tylu latach zadowalał. Symptomatyczne jest to, że wiele spółek po znalezieniu poważnego inwestora – wycofało się z giełdy! Dlaczego tak było, nie będziemy pisać, można sobie poczytać na forach nielicznych blogów finansowych.

    Wniosek jest trywialny – to nie państwo jest dla rynku finansowego i giełdy, tylko one powinny być dla państwa i społeczeństwa. Tymczasem u nas, w znacznej mierze, społeczeństwo w ogóle nie ma żadnych bezpośrednich korzyści z rozwoju rynku finansowego. Nawet nie wykształcił się bezpieczny system kredytowy – poza bankami, które oferują po prostu za duże koszty pozyskania kredytów w stosunku do inflacji i ryzyka. Nie mówimy o firmach lichwiarskich, ich wszechobecność to patologia, dowód na to, jak bardzo się nam nie udało.