- Społeczeństwo
Czy rządzący inwigilowali dziennikarzy zamiast wzmacniać armię?
- By krakauer
- |
- 16 maja 2016
- |
- 2 minuty czytania
Szokuje skala nienawiści, jaka spotkała pana Antoniego Macierewicza – Ministra Obrony Narodowej za powiedzenie odrobiny prawdy na temat stanu Wojska Polskiego. Ataki polityczne, personalne i czyste chamstwo – to i jeszcze więcej spadło na pana ministra, tylko dlatego ponieważ odsłonić kawałek kurtyny, za którą widać stan rzeczywisty. Niestety smutny.
Argumenty używane przez przedstawicieli opozycji w przedmiocie oceny stanu armii to festiwal przeważnie naiwności, głupoty, pełnej nieznajomości stanu rzeczy i czystej śmieszności. Mówienie prawdy o stanie armii, jest określane przez przeciwników politycznych opcji rządzącej, jako nastawanie na honor Żołnierzy, co samo w sobie jest bezwzględnym idiotyzmem, albowiem to właśnie ujawnienie części prawdy o tym jak jest źle, może przyczynić się do poprawy stanu armii, a w konsekwencji warsztatu pracy Żołnierzy.
Nie ulega wątpliwości, że ujawnianie informacji o tym, że Wojsko Polskie nie było do niedawna w stanie zabezpieczyć bezpieczeństwa państwa, ani jego przestrzeni powietrznej, czy też cyberprzestrzeni – a teraz już rzekomo jest, to bardzo poważna sprawa. Jednak nie można tego postrzegać, jako ujawnienie informacji tajnej, ponieważ potencjalny przeciwnik ma wyrobiony własny obraz stanu naszej armii, o wiele bardziej krytyczny od tego, co powiedział pan minister. Potencjalny przeciwnik jest w stanie pokazać wszystkie możliwe słabości systemu naszej obrony, ale oczywiście tego z przyczyn jasnych jak słońce w południe nigdy nam sam nie ujawni. Jeżeli więc sami na potrzeby krytyki wewnętrznej zaczynamy ściągać zasłonę milczenia, to owszem, trzeba się pogodzić z pewnym poziomem strat, jednakże to działanie dla dobra sprawy.
Jak inaczej niż krytykując stan obiektywnie poznany, mielibyśmy zatroszczyć się o pozytywną zmianę, można powiedzieć wręcz dobrą zmianę w Wojsku? Czy ktokolwiek wyobraża sobie przeprowadzenie reformy, bez wcześniejszego postawienia diagnozy? Elementarna logika wymaga uczciwego postawienia sprawy, nie ma innej możliwości przeprowadzenia niczego na serio, a przecież sprawy Wojska jak wszelkie inne mają podlegać kontroli politycznej Sejmu – Społeczeństwa. Nie mówimy o ujawnianiu tajemnic, mówimy o rzeczach, które nie powinny stanowić tajemnicy, z samej istoty swojej natury.
Elita zrobi wszystko, żeby uciszyć i rozwodnić prawdziwy przekaz informacyjny na tematy Wojska, ponieważ wychodzi na jaw jej niekompetencja i nieudolność, w części szkodnictwo. W momencie, gdy ludzie sobie uświadomią skalę naszej bezbronności, wówczas rzeczywiście pojawią się jak najbardziej realne i poważne pytania o nasze bezpieczeństwo. Kolejną reakcją będzie gniew i chęć ukarania ludzi, przez których doszło do tak szokujących zaniedbań, o jakich mówił pan minister.
Pan Macierewicz nie miał w zasadzie nigdy dobrej prasy, w znacznej mierze z własnej winy. Istotnie przyczynił się do wielu kwestii, które są po prostu trudne w jednoznacznej ocenie. Nie oznacza to jednak, że nie ma mandatu do przeprowadzenia „audytu”, jako uprawniony przez Sejm Rzeczpospolitej członek Rady Ministrów. Nie ulega również wątpliwości, że pan minister może wykorzystywać sprawę do rozegrania własnej gry politycznej, jednak nie można mieć o to do niego pretensji, ponieważ jest politykiem i taka jest specyfika tej branży! Informacje, które ujawnił, warto dodać, że w sposób istotnie emocjonalny są na tyle szokujące, że porażają swoją wagą. Nawet, jeżeli połowa z nich jest obiektywna, to mamy do czynienia z horrorem tak niesamowicie destrukcyjnym, że to musi się skończyć uruchomieniem prokuratury.
Najnowsze informacje wedle, których jedna z wojskowych struktur wywiadowczych – rzekomo – miała inwigilować dziennikarzy to kolejny akt tego dramatu, który ujawniła nowa władza. Po prostu nie można w to uwierzyć, żeby legalna, polska, demokratycznie wybrana władza, miała wykorzystywać tajne struktury wojskowe do inwigilowania legalnie działających – zarejestrowanych zgodnie z wymogami prawa prasowego dziennikarzy! Po prostu nie można w to uwierzyć! Przecież to SB tak robiło z Solidarnością, ale nie wykorzystywało do tego struktur wojskowych, tylko własne. Dlatego to tym bardziej szokuje. Jeżeli te oskarżenia okażą się prawdziwe, to nie tylko Trybunał Stanu należy się odpowiedzialnym za to łamanie prawa, ale powinna być tu mowa o odpowiedzialności karnej.
Oceniając te informacje należy pamiętać, że mamy do czynienia z bardzo poważnymi sprawami. Na ile jest to gra polityczna pomiędzy stronami podzielonej sceny politycznej, a na ile jest to działanie ukierunkowane na rządy prawa i troskę o stan państwa – tego nie wiemy i się nie dowiemy, ale po owocach poznamy, z czym mamy do czynienia.
Jeżeli okaże się, że rządzący inwigilowali za pomocą tajnych, w zasadzie najtajniejszych w kraju struktur wojskowych – dziennikarzy, zamiast wzmacniać armię, to trzeba się na poważnie zapytać, w jakim kraju żyliśmy, kto nami rządził i na jakich zasadach? Poza tym, trzeba się zastanowić nad tym, jak ewentualnie ukarać, ewentualnie winnych?
Uwaga, nie jest tajemnicą, że cześć środowiska zajmującego się w Polsce proliferowanie i komentowaniem informacji może mieć powiązania, czy też może być motywowana z zewnątrz. Wystarczy tylko popatrzeć na kształt rynku prasowego, w tym na zaangażowanie kapitału zagranicznego w mediach – to musi budzić znaki zapytania i władza musi mieć prawo na to odpowiednio reagować. Oznacza to, konieczność zdobywania informacji takimi metodami, jakie rząd ma w zasobie. Jednakże w takich przypadkach jest kontrola parlamentarna, która powinna panować nad sytuacją. Na razie za mało wiadomo. Musimy poczekać na rozwój sytuacji.