- Społeczeństwo
Państwo elit, a my?
- By krakauer
- |
- 01 lipca 2012
- |
- 2 minuty czytania
Czy państwo to my? Naród? Społeczeństwo? Wszyscy żyjący w tym kraju podatnicy? Jeżeli tak, to znaczy, że do nas należy władza? My sprawujemy sądy? My wymierzamy podatki? My mówimy co jest akceptowane, a co nie jest? Jeżeli zatem, to my robimy te wszystkie wielkie sprawy, to dlaczego tak wielu ludzi nie ma szacunku do państwa – które to wszystko dla nas realizuje?
Problemem są elity, a raczej zawłaszczanie przez nie państwa i urządzanie go, wedle własnych potrzeb z brakiem poważania dla potrzeb zwykłych ludzi, płacącej za wszystko i milczącej większości. Elita zbiera nadwyżkę z systemu, posiadając więcej niż potrzeba nie tylko do przeżycia, ale do zabezpieczenia sobie i swoim przyszłym potomkom przyszłości. Takiego przywileju nie ma milcząca proletariacka większość, skazana na utrzymywanie się z pracy własnych rąk, codziennie stając w konfrontacji z rzeczywistością. Bardzo szybko nasze państwo zamieniło się w państwo tych, którzy „mają”, nawet więcej niż im rzeczywiście potrzeba.
Cały problem polega na tym, że przekonanie coraz większej ilości wynędzniałych ludzi, że to ich państwo staje się niemożliwe. Ludzie mają dość funkcjonowania w warunkach ciągłej konieczności płacenia za wszystko powyżej swoich rozporządzalnych dochodów. Polska nie jest krajem gdzie spełniają się marzenia, nie jest nawet krajem, gdzie pracujący za minimalne dochody może codziennie najadać się do syta! Polska jest bardzo trudna i niewdzięczna dla swoich mieszkańców. Wszystkiemu są winne jej zachłanne i chciwe elity, które ustawiły rozziew pomiędzy dochodami (ceną jaką płacą za ludzką pracę) a kosztami utrzymania (cenami jakie ludzie płacą za dobra i usługi). Polska nie jest krajem, gdzie dzięki ciężkiej pracy spełniają się marzenia! System wyklucza profity za uczciwość, nie da się po prostu żyć, Polak chcąc przetrwać i coś mieć – musi kombinować, bo w przeciwnym wypadku zawsze coś się nie uda.
Od 22 lat budujemy nasze demokratyczne państwo w oparciu o zbankrutowany paradygmat zwany społeczną gospodarką rynkową. Większej bzdury chyba nie widziały te ziemie od 1000 lat swojej zapisywanej historii. Nasz kraj jest pełen przywilejów dla różnych grup społecznych, które uważają przysługujące im uprawnienia za konieczność dziejową, sprawiedliwość społeczną i ich słuszne prawa nabyte. Liczne grupy darmozjadów pasożytują na zdrowej tkance społecznej, bezczelnie domagając się np. 18 godzinnego tygodnia pracy! To prawdziwy fenomen jak na skalę naszych możliwości! Inni, od zawsze biedni i żyjący w niedostatku jakby nie spytać stale są biedni – już kolejne pokolenia! Co zresztą widać po ich coraz większych domach obłożonych antenami telewizji satelitarnej niczym statki kosmiczne! Ale należy im się sponsorowanie przez resztę społeczeństwa emerytur i opieki zdrowotnej, albowiem oni są od zawsze biedni.
Kto za to wszystko płaci? My wszyscy, jednakże nie po równo, to znaczy część z nas płaci dużo poniżej swoich możliwości płatniczych, a korzysta o wiele więcej z dobrodziejstw naszej przestrzeni społeczno-gospodarczej dzięki zwiększonym dochodom niż inni.
Jako społeczeństwo mamy prawo oczekiwać od polityków skonstruowania takiego systemu, w którym, każdy będzie miał szanse na życie w standardzie umożliwiającym stosunkowy dostatek i posiadanie potomstwa, z szansą na jego odpowiednią edukację. Jest to niezbędne minimum tego, co społeczeństwo oczekuje od państwa. Nie jest do zaakceptowania system, w którym np. samochody stają się dobrem elitarnym, ze względu na cenę benzyny i odpłatność za autostrady! Co myśleć o wyższej edukacji? A co z dostępem do nowoczesnego i skutecznego leczenia? Jak to wygląda w praktyce wie każdy, kogo nie stać na stomatologa. Pomińmy w ogóle prawo do życia w wygodnych warunkach mieszkaniowych – i niezanieczyszczonym środowisku naturalnym.
Nasz kraj wymaga konsekwentnych zmian, które muszą uwzględniać interes egalitarny a nie elitarny! W przeciwnym wypadku znowu dojdzie do zamknięcia się elit, co już miało miejsce w naszym kraju przed ostatnią wojną!