- Wojskowość
Zdążyć przed wojną i na wojnę czyli mobilność wojska
- By krakauer
- |
- 05 maja 2016
- |
- 2 minuty czytania
Dzieje się dobra zmiana, przybywa nam wojska, na papierze aż trzy brygady Obrony Terytorialnej na wschodniej flance, rząd zamierza skrócić i przyśpieszyć program modernizacji technicznej wojska (w danych segmentach), zmianie ulegają struktury. Dowiadujemy się o zamiarach zakupu kolejnych partii nowoczesnego uzbrojenia m.in. pocisków do zwalczania radarów itp. Widać, że wiele się dzieje i jakoś procesy, które do tej pory były wyjątkowo usztywnione ruszyły z miejsca, choć to może jest i tylko wrażenie, ale tu nowe Kraby, tam nowe Raki, do tego jeszcze modernizacja Leopardów. Na to wszystko nakłada się jeszcze dostawa karabinków paradnych, które strzelają ślepą amunicją, ale ładnie wyglądają i nie są radzieckie, przez co mają brać udział w musztrze. Generalnie wszystko super – widać, że w wojsku wiele się dzieje.
Pojawiają się także głosy krytyczne, mówiące o tym, że np. nie mamy właściwego rozpoznania, zabezpieczenia logistycznego, jak również zabezpieczenia przed działaniem WRE przeciwnika itd. Jak ktoś chce ponarzekać, to zawsze może doczepić się floty, tutaj jest kilka wdzięcznych tematów do krytyki i to takiej niesłychanie pogłębionej. Jednak, lepsza taka flota niż żadna.
Malkontenctwo ma przebijać patriotyzm, zapatrzenie we wzorce Żołnierzy Wyklętych, indoktrynacja patriotyczno-historyczna, jak również element religijny – istotnie utożsamiany z jedną z religii dominujących w Polsce.
Brak obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej mamy zastąpić już chyba tylko optymizmem, że w nas ta konkretna rakieta nie trafi. Poza tym, przecież potencjalny nieprzyjaciel nie ma nieskończonej ilości rakiet i w końcu się wystrzela, więc po co robić panikę?
Tymczasem problem naszego wojska jest zupełnie bardziej prozaiczny, ale generalnie od wojska a na pewno od żołnierzy niezależny, ponieważ wynika z filozofii ukształtowania struktur armii, – jako kolejnej struktury administracji specjalnej w kraju, a nie formacji bojowej. Istotą, samą esencją udziału w wojnie dzisiaj jest MOBILNOŚĆ. Prawdopodobnie, jeżeli byśmy przeprowadzili audyt mobilności naszych wojsk, mogłoby się okazać, że coś takiego jak np. dotarcie jednostki wojskowej XY w miejsce wyznaczone dla odpowiedzialności jej działania jest najdelikatniej mówiąc trudne w czasie wyznaczonym Z. To modelowo, w praktyce paniki i chaosu, czas Z może być już czasem Z+1.
Być może to będzie kontrowersyjne, a na pewno trudne do zaakceptowania przez większą część profesjonalistów i teoretyków. Biorąc pod uwagę doświadczenia najnowszych działań wojennych, w tym także tych w Donbasie. Jeżeli dana jednostka wojskowa nie jest w stanie w ciągu 24 godzin od otrzymania sygnału zebrać się i przemieścić w wyznaczony rejon, a następnie zachować autonomię przez kolejne, co najmniej 72 godziny – to nie jest istotna, jako siła do użycia w walkach.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę specyfikę działania wojsk pancernych i zmechanizowanych potencjalnego nieprzyjaciela, jak również umiejętne łączenie przez niego działań różnych rodzajów wojsk, ze szczególnym uwzględnieniem wojsk specjalnych, jak również skalę ich użycia, to powyższe stanie się o wiele bardziej czytelne i chyba zrozumiałe dla każdego nawet „z branży”. Zestawiając tę wiedzę z ukształtowaniem północno-wschodniej części kraju, niestety trzeba być pesymistą, jeżeli chodzi o przebieg pierwszych godzin i pierwszych 48 godzin ewentualnego konfliktu. Mówili o tym wprost znamienici generałowie w stanie spoczynku, podając określoną ilość godzin, naszej zdolności do obrony. Wszystko się zgadza, oczywiście pod warunkiem, że jakiekolwiek nasze wojsko dotrze w rejon styku z wojskami nieprzyjaciela. W przeciwnym wypadku, wojska nieprzyjaciela mogą rozjechać się po kraju, korzystając z w sumie niezłego już stanu naszych dróg i autostrad w ciągu jednej doby. Oczywiście za wojskami specjalnymi szybko pojawią się siły główne, uzupełnienia i masa wojska drugiego rzutu.
Uwaga, tutaj nie ma łatwych rozwiązań, ani prostych recept. Nie chodzi na pewno o to, żeby zmienić dyslokację wojsk na kierunek północno-wschodni. W ten sposób można tylko podłożyć się nieprzyjacielowi. Być może istotnym elementem wzmocnienia armii, byłoby odtworzenie Wojsk Ochrony Pogranicza? Przynajmniej w kluczowych z punktu widzenia możliwej styczności z potencjalnym nieprzyjacielem powiatach? Chodzi o to, żebyśmy przy granicy, posiadali jednostki wojskowe, zdolne do natychmiastowej akcji – w każdej chwili. Oczywiście nie ochronią one nas przed desantem morskim lub powietrznym, jednakże przynajmniej uniknęlibyśmy sytuacji, w której nieprzyjaciel wchodzi do Polski po prostu jak w masło i transmitują to jego media na cały świat, udowadniając np. szybko stworzoną tezę, że Polacy wycofali się do tzw. Polski właściwej, bez walki, czym de facto godzą się na nowy status quo. To nie jest fikcja, to są wnioski z wydarzeń w Gruzji i na Krymie, w pierwszym przypadku manewr propagandowy z tzw. Gruzją właściwą okpił cały świat, a w przypadku Krymu, ten kto się nie broni – zgadza się z tym, co robi druga strona, nie trzeba być geniuszem, żeby to odpowiednio przedstawić w mediach.
Mobilność to podstawa. Trzeba być bardziej mobilnym od nieprzyjaciela i umiejętnie samemu ograniczać jego mobilność, wiążąc go walką i zadając mu straty w każdej chwili od rozpoczęcia konfliktu, trzeba bowiem pamiętać, że nieprzyjaciel może mieć przewagę w dystrybucji informacji. Brak oporu, może wykorzystać propagandowo, w sposób, który szybko obróci się przeciwko nam. Jest to bardzo istotne, zwłaszcza w świetle ograniczonego zaufania do intencji naszych Sojuszników.