- Ekonomia
Złoty wszedł w trend spadkowy
- By krakauer
- |
- 30 kwietnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Stało się to, o czym pisaliśmy, o czym mówiło wielu ekonomistów i finansistów. Złoty wszedł w trend spadkowy, w którym informacje o niestabilności politycznej w Polsce spinają się z antycypowaniem przez rynek możliwych szaleństw ekonomicznych obozu rządzącego jak np. przymusowa wymiana kredytów frankowych na złotówkowe itp. Na to wszystko nakłada się dyskonto papierów wartościowych, które są coraz gorzej wyceniane, ponieważ rating finansowy kraju – na sztywno zobowiązuje fundusze inwestycyjne do obniżenia zaangażowania w papiery wartościowe kraju, którego rating ulega pogorszeniu.
Złoty w ciągu tygodnia stracił kilkanaście groszy w stosunku do najważniejszych walut odniesienia, nie jest to dużo, ani nie jest to mało. To wyraźny sygnał tego, że jesteśmy wyceniani z perspektywą negatywną. Składają się na taką wycenę, wszystkie okoliczności jakie dochodzą do inwestorów. To się nazywa wycena rynkowa, z istoty swojej natury będąca okolicznością obiektywną, nawet jak jest skażona oddziaływaniem subiektywnym, bo np. inwestorzy zmówili się i grają na spadek, to i tak dla wycenianego waloru jest ona jako okoliczność zewnętrzna oceną obiektywną.
Można ją próbować subiektywizować wbrew rynkowi, płacąc za własną walutę odpowiednio więcej niż oferuje rynek, tylko trzeba mieć czym płacić. Jeżeli bank centralny posiada odpowiednie zapasy waluty, może wpływać operacjami na rynku, na podtrzymanie kursu walutowego. Jest to jednak bardzo trudne, ponieważ inwestorzy mogą chcieć to wykorzystać, testując poziom obrony, do którego zechce się posunąć bank centralny – czyli władze publiczne. W naszym przypadku byłoby to wręcz szkodliwe, jednakże nie zaszkodzi np. wymieniać Euro z unijnych dotacji w odpowiednich momentach, tak żeby móc zdywersyfikować wymianę a w ten sposób wpływać na stabilizację kursu.
Istotą problemu nie są tu jednak problemy z płynnością naszej waluty, dla nas najważniejsze są obecnie generalne informacje o naszym kraju, za których generowanie odpowiadają głównie politycy. To, co się w tej chwili dzieje, to nic innego jak szkodzenie gospodarce kraju przez brak właściwego porozumienia na scenie politycznej. To bardzo smutne, ponieważ można było tego uniknąć. Rządzący nie mogą bezrefleksyjnie zwalać winy na opozycję, ponieważ to przestaje już być śmieszne, albowiem sami zaprosili tzw. Komisję Wenecką do kraju. W tym kontekście, nawet jeżeli rzeczywiście część opozycji przyczyniła się do złej prasy, to jednak nie jest nic nadzwyczajnego – przecież to samo robiło Prawo i Sprawiedliwość obwożąc się z informacjami o katastrofie smoleńskiej, którymi oskarżało wówczas rządzących przed różnymi gremiami na Zachodzie. Inwestorzy są wyczuleni na informacje z kraju, które zinterpretowali po swojemu – i nic na to nie poradzimy, można próbować sprawę odkręcić, ale już jest musztarda po obiedzie. Znowu jesteśmy biednymi, którzy są biedni, a do tego goli. Niestety to jest konsekwencja nieumiejętnego zachowania się polityków. Można powiedzieć o wyniku generalnym tego, jak postrzegana jest Polska pod rządami obecnej klasy politycznej (uwaga opozycji i rządzących razem – rozpatrujemy kategorie generalne).
Równolegle rośnie cena ropy naftowej, prawdopodobnie w najbliższych dniach może przebić 50 USD za baryłkę, co będzie przełamaniem granicy psychologicznej taniejącej stale ropy. Bardzo nietypowo zachował się Bank Centralny Japonii, zaskakując inwestorów, Jen jest walutą niezwykle trudną. Po obu stronach Atlantyku panują nastroje raczej nerwowe, ponieważ jedną wielką niewiadomą tak naprawdę są nadal Chiny. Działania tamtejszego rządu są bacznie obserwowane przez rynki i generalne spowolnienie wzrostu jest traktowane już jako coś nieuniknionego. Tymczasem w naszych realiach może pojawić się lekka presja inflacyjna, jak tylko ceny paliw wzrosną. Póki, co w Strefie Euro dominuje deflacja i Europejski Bank Centralny może skupować całe ciężarówki obligacji korporacyjnych zalewając rynek pieniądzem, jednak pozostaje to bez wyraźnego wpływu na koniunkturę.
W momencie w którym spotkają się: wzrost cen paliw z paniką na giełdach oraz złymi informacjami na temat Polski, możemy być pewni wielkiego odwrotu od Złotego. Co to będzie oznaczać w kursie do głównych walut? Tego nie da się prognozować na zasadzie przyłożenia naślinionego palca do wiatru. Jednakże w przypadku solidnej paniki należy być przygotowanym na mniej więcej 30% korektę w stosunkowo krótkim okresie czasu.
Wnioski – to nie jest wina dobrej zmiany, to rynek decyduje. Dobra zmiana i jej retoryka stała się jedynie katalizatorem, który spowodował, że dla wielu wycofanie się ze Złotego to zwykła rutynowa konieczność. Oczywiście w konsekwencji wszyscy będziemy nieco ubożsi, no ale to już są konsekwencje dokonanych wyborów politycznych. Tak działa gospodarka w reakcji na złe wiadomości polityczne.