- Polityka
Czy poprzednia władza wpływała na sprawy personalne w mediach?
- By krakauer
- |
- 26 kwietnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Zatrważające wiadomości dochodzą z kolejnych przeciekających taśm. W świetle najnowszych ujawnionych informacji, jeden z czołowych biznesmenów w naszym kraju, człowiek już nieżyjący miał na prośbę aktywnego polityka poprzedniej koalicji rządzącej – próbować podejmować starania wpływu na skład personalny w jednej z redakcji czasopism w Polsce należących do potężnego niemieckiego holdingu medialnego.
Rzekomo przedstawiciel poprzednich władz rządzących naszym krajem miał przekazywać prośbę pochodzącą rzekomo bezpośrednio od poprzedniego premiera. Premier – wedle relacji – miał być bardzo niezadowolony z okoliczności na jakie powoływała się jedna z gazet, właśnie należących do niemieckiego holdingu medialnego, posiadająca bardzo duży nakład w kraju. Jeżeli to się w jakiś sposób – nawet hipotetycznie potwierdzi, to będziemy mieli do czynienia ze skandalem przekraczającym nasze wszelkie dotychczasowe rozumienie rzeczywistości.
Teoretycznie sytuacja mogła wyglądać w sposób następujący: premier mógł posłać swojego pracownika, partyjnego kolegę do jednego z najbogatszych ludzi w kraju, żeby ten wpłynął na prywatnego właściciela tytułu prasowego w Polsce, w celu usunięcia uważanego za niewygodnego redaktora naczelnego jednego z tytułów.
Z ujawnionych rozmów wynika, że prawdopodobnie rządzący Polską próbowali wpływać na sprawę poprzez oficjalnie rządzące czynniki w Niemczech. Dopiero jak to się okazało bezskuteczne, to podjęto wątek kontaktów przez prywatnego biznesmena.
To nie tylko będzie sprawa dla prokuratora, ale być może trzeba będzie się zastanowić nad powołaniem sejmowej komisji śledczej do zbadania tej nieskończenie bulwersującej sprawy, albowiem to wydarzenie bez precedensu. Ludzie, którzy zachowali się w taki sposób, jak wynika z ujawnionych rozmów, nie powinni nigdy zajmować się polityką, ani żadną działalnością publiczną.
Oczywiście istotny jest także moment, w którym są ujawniane kolejne taśmy, niejako odpryskowe, ze znanej afery podsłuchowej. Bez wątpienia to nie jest przypadek, że właśnie w tej chwili zdecydowano się na „odpalenie” sprawy tak grubego kalibru. O wiele lepiej jest bowiem, żeby media rozmawiały o byłym rzeczniku rządu i byłym premierze, niż o kolejnej porażce wizerunkowej obecnej premier w związku z wyjazdem do USA, czy też innych sprawach rządu, o którym jego polityczny mentor mówi sam, że jest na próbę.
Po raz kolejny dajemy się rozprowadzać komuś, kto w sposób bardzo sprytny nagrał naszych najważniejszych polityków. W tym przypadku to dobrze, że prawdopodobne przestępstwo ujrzało światło dzienne. Sprawa będzie miała na pewno swój ciąg dalszy. Przede wszystkim po stronie pracowniczej, zwolniony redaktor ma prawo do odszkodowania, karnej – albowiem żyjący uczestnik rozmowy, jeżeli będzie potwierdzona jej autentyczność powinien być odpowiednio poddany stosownym procedurom. Jednakże na tym nie kończy się ta bulwersująca sprawa. Związków z byłym premierem raczej nie będzie dało się udowodnić, chyba żeby „wsypali go” byli współpracownicy i podwładni. Przecież najbardziej bulwersującym zachowaniem jest tutaj to, co rzekomo zrobił usłużny niemiecki koncern medialny! To jest potencjalny skandal, który będzie musiał mieć swoje skutki i w Polsce i w Niemczech, a właściwie na forum Unii Europejskiej. Nie może być bowiem tak, żeby firma realizująca zlecenia kadrowe dla polityków – mogła sobie bez przeszkód dalej działać na europejskim rynku. Jakieś standardy muszą obowiązywać, Polska nie jest krajem upadłym, gdzie można takie działania przeprowadzać, jeżeli oczywiście zarzuty będą prawdziwe.
Docelowo nowe władze powinny zabezpieczyć system przed tego typu ryzykiem szykanowania dziennikarzy przez polityków, posiłkujących się wpływem właścicielskim. Jeżeli firma medialna zostanie skompromitowana w tej sprawie, powinno być tak skonstruowane prawo, żeby zagraniczni właściciele nie mogli mieć większościowych udziałów w mediach w Polsce, z nakazem sprzedaży udziałów już posiadanych. Nie ma żartów, to powinno być uregulowane nawet na poziomie europejskim, albowiem to co prawdopodobnie miało miejsce jest tak bulwersujące i tak ohydne, że po prostu wymaga rozwiązania. Nie możemy pozwolić na to, żeby nas tak traktowano.
Sprawa ma także kontekst moralny, jeżeli się potwierdzi – bo przecież na tą chwilę, nie wiemy kto jest na tych nagraniach, mogą być zmanipulowane! Więc nie można rozstrzygać, jeżeli jednak się potwierdzi, to będzie oznaczać śmierć polityczną byłego lidera pewnej formacji, który również nie powinien pełnić żadnych funkcji europejskich, ani żadnych publicznych.
Miejmy nadzieję, że organa ścigania staną na wysokości zadania i w sposób profesjonalny wyjaśnią sprawę. Media, nawet brukowe – szmatławce, są gwarantem naszej wolności. Nikt nie ma obowiązku ich kupować, oglądać czytać, niech sobie będą – niezależne, niech będzie ich jak najwięcej. To obywatele decydują o tym, które media są obdarzone ich zaufaniem, a które nie. Nie mogą tego robić politycy, to zaprzeczenie wszystkiego tego, co sami mówili nam o wolności, społeczeństwie obywatelskim, pluralizmie itd. Ta cała sytuacja jawi się jako bardzo trudna, jeżeli okaże się prawdą, to położy się długim cieniem na poprzednio rządzących politykach.