• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Wyznawcy świętych drzew

    • By Adam Jaskow
    • |
    • 11 kwietnia 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Drzewa ogrywają ogromną rolę w symbolice naszej kultury. Począwszy od protoeuropejskich Kreteńczyków. Największe chyba znaczenie (nie licząc ekologów) miały dla Celtów. W ich kulturze drzewa miały osobny Panteon, symbolizowały bóstwa czy nawet same były bóstwami.

    Drzewo wiadomości złego i dobrego (nie, nie była to jabłoń, ta przyniosła wiadomość dopiero Newtonowi) przyniosło Stary Testament. W nim też zresztą, zło i dobro jest raczej wymieszane, a czego jest więcej to już zależy od punktu widzenia oceniającego.

    Ta wiara w święte, czy magiczne znaczenie drzew przetrwała i do dziś.

    Bez drzewa Noe nie zbudowałby Arki, choć do dziś nie wiadomo z jakiego uczynił to drewna. Kolejne ekspedycje na Ararat w poszukiwaniu desek z Arki niestety nie przyniosły efektu.

    Drzewo rodzące złote jabłka znalazł tylko Herakles, ale zapomniał gdzie. Ostatnie złote jabłko wywołało wojnę trojańską. Buddyści mają figowca, pod którym siedział Budda. Germanie mieli swój jesion, drzewo świat. Słowianie mieli święte dęby. Podobno kilka zachowało się w Puszczy Białowieskiej, co tłumaczyłoby niechęć ministra Szyszki do puszczy. Choć z kolei inna legenda sugeruje, że minister toleruje drzewa jedynie pod postacią desek.

    Dla jednych największe znaczenie ma uświęcona czarna sosna. Wielu magiczne znaczenie przypisuje korze dębu czy lipy. Cudza działa korzeń mandragory (tak wiem, to nie drzewo). Drzewa też miewają złe charaktery, zwłaszcza te rosnące szpalerami wzdłuż dróg i zaskakujące nocami, bogu ducha winnych kierowców.

    Drzewa rozsiewają alergię, przyciągają korniki, koty, gołębie i wrony. W zasadzie współcześnie budzą więcej negatywnych odczuć niż pozytywnych. Tak przy okazji wytwarzają tlen, ale nikt ich o to nie prosił.

    Ale najgorsza ze wszystkich jest brzoza, zwłaszcza taka (biało)ruska. Rośnie tam, gdzie nie powinna, macha gałęziami, rzuca się na samochody i samoloty. I jeszcze mnoży pomówienia, plotki, rozsiewa mgłę, deszcz, drobiny trotylu. Nie wiadomo skąd to wszystko bierze. I jeszcze w dodatku napar z brzozy działa moczopędnie.

    Zapewne jest w z kimś w zmowie lub nawet w spisku. Ekologiczno-smoleńskim.

    Gdyby minister Szyszko miał tylko taką możliwość wyciąłby wszystkie, choćby własnoręcznie.

    Przez brzozę nie da się ostatecznie wyjaśnić katastrofy smoleńskiej. Choć być może, po wypiciu znaczącej ilości naparu…

    To przez brzozę czekają nas kolejne miesięcznicę, rocznice. To przez brzozę…

    To przez brzozę, bo przecież nie przez narodową paranoję i paranoików, kandydatów do zarządzania kryzysem oraz divide et impera. Którym odbija palma. Pardon… brzoza

    (Wiedzę o drzewach zaczerpnąłem z kart zapisanych przez Władysława Kopalińskiego, wydanych drukiem przez Państwowy Instytut Wydawniczy)

    Adam Jaśkow

    autor prowadzi bloga

    aristoskr.wordpress.com