- Polityka
W cieniu poskręcanych końskich kiszek obniżą nam kolejny rating i to będzie też wina Tuska?
- By krakauer
- |
- 06 kwietnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Źle się dzieje w państwie. Władza świadoma błędów popełnionych w kryzysie konstytucyjnym za wszelką cenę szuka tematów zastępczych. Premier rządu pani Beata Szydło – osobiście się przejęła problemem dotyczącym umierających koni. Niestety w realiach dobrej zmiany padły już dwa konie, to poważny problem, oczywiście na skalę całego kraju – warto to pokazywać we wszystkich możliwych programach informacyjnych.
Podobnie jest z zagadnieniem tzw. przerywania ciąży, które już w zasadzie to nie wiadomo jak nazywać, ponieważ sytuacja w tym zakresie jest bardzo trudna i istotny problem społeczny zamieniono w temat zastępczy, mający na celu przykrycie problemów obozu władzy z przestrzeganiem Konstytucji.
Tymczasem rzeczywistość – ta prawdziwa – nieubłaganie zamierza nam po rak kolejny pokazać gdzie przysłowiowe raki zimują i że jesteśmy „gorszym zachodem”. Kolejna agencja ratingowa zagroziła, że zamierza dokonać obniżenia ratingu i perspektywy dla Polski, że względu na sytuację polityczną. To już nie są ani żarty, ani przelewki, ponieważ może nam grozić zmiana cen obligacji naszego długu, który rynki mogą przecenić. Wówczas będziemy płacić wyższe odsetki niż obecnie. Nie ma znaczenia, że uzasadnienie będzie dotyczyło tylko kwestii politycznych, ktoś kto zajmuje się ocenianiem innych jest na górze, a my jesteśmy w sytuacji bitego. Nic się w tej sprawie ni da zrobić. Poza oczywiście usunięciem źródła problemu i doprowadzeniem sytuacji konstytucyjnej do stanu pierwotnego, w którym nie było wątpliwości co do naruszenia prawa przez organy władzy publicznej w Polsce. Jeszcze można sytuację odwrócić i zapudrować, wystarczy tylko, żeby dobra zmiana zrobiła mały kroczek do tyłu a opozycja co najmniej milczała – i nie będzie problemu. Inaczej grożą nam realne konsekwencje finansowe, które będzie można wyliczyć w pieniądzu.
Jednakże rządzący prawdopodobnie się nie przejmują, ponieważ to będzie jak wszystko wina pana Tuska, przecież można było go nawet oskarżyć o psucie tego wszystkiego, co osiągnął prezydent w Waszyngtonie. „Zły” pan Donald Tusk, miał rzekomo chodzić za panem prezydentem krok w krok i psuć dobrą zmianę. Proszę się nie śmiać – to kontekst wypowiedzi jednego z najważniejszych polityków obozu rządzącego, objawiony w jednym z najsłuszniejszych mediów.
Prawdopodobnie fachowcy od dobrej zmiany nie spodziewali się, aż takiej reakcji „wolnego świata” na ich działania, jednak my naprawdę nie jesteśmy krajem suwerennym. Część naszej suwerenności przelaliśmy na Unię Europejską, która wymaga pewnych standardów, nie można się dziwić, że się o nie upomina. Dlaczego więc to dziwi odpowiedzialnych za dobrą zmianę? Czy ci ludzie nie mają poczucia odpowiedzialności za kraj? Jak przyjdzie od maja płacić więcej za dług o np. 10% wartości płaconych odsetek, to czyja to będzie wina? Właśnie w połowie kwietnia kolejna agencja ratingowa ogłosi swój komunikat na temat naszego kraju, potem może się to naprawdę wydarzyć. Kto będzie winny? Usłyszymy że Tusk? Może żona jednego z byłych ministrów, znana publicystka w USA? Ludzie zejdźmy na ziemię! Ziemia jest stosunkowo twarda, ale można się okopać. Jak już ktoś ma głupoty na myśli, to zanim je wypowie – niech się okopie kilka razy w ramach ćwiczeń z Obrony Cywilnej do wysokości klatki piersiowej w pozycji klęczącej. To na pewno pomoże na głupie myśli. No, bo co innego można powiedzieć?
Rząd ponosi pełną odpowiedzialność za stan państwa. Podobnie jak ponosił ją poprzedni rząd. Prezydent ma swoją rolę, niestety w części również destrukcyjną, jednak to na rządzie skupia się w zasadzie cała odpowiedzialność za kraj. Co rząd zrobi żeby uniknąć obniżenia ratingu – z powodów politycznych? Przecież to jest absolutna strata dla nas wszystkich, że ze względu na nieudolność i sposób działania polityków – głównie opcji rządzącej, mielibyśmy być karani wyższymi odsetkami! Czy naprawdę nie da się porozumieć? Jeżeli to będzie niemożliwe, to trzeba się w ogóle zastanowić nad naszym państwem i dalszym sensem jego funkcjonowania w paradygmacie demokratycznym z ordynacją niby proporcjonalną, ale w istocie większościową. Jeżeli bowiem w tym ustroju państwowym – władza, mając w zasadzie pełnię władzy – musi tłamsić Trybunał Konstytucyjny i udawać, że spotkania Sędziów to spotkania kawowe, a wyroki nie mają zastosowania i ich nie publikuje – to jaki ustrój powinniśmy mieć zdaniem tych ludzi, żeby mogli działać?
Uwaga, może się okazać że dla niektórych odejście od demokracji w ogóle jest czymś prostym i banalnym. Już dzisiaj naszą demokrację – z połamanym Trybunałem można badać pod względem fasadowości. Co pokaże przyszłość? Ile jeszcze koni musi umrzeć? Ile kobiet ma być zmuszone do urodzenia niechcianego dziecka? O ile wzrosną koszty finansowania naszego długi? Ile razy usłyszymy, ile razy będzie sugerowane, że to chociaż pośrednio wina pana Donalda Tuska, bo zostawił złe instrukcje zmiany opon?
Każda głupota ma swoje granice. Niestety za głupotę się płaci i to dosłownie.