• 17 marca 2023
    • Polityka

    Nasza polityka nie zmieni się do póki nie pojawi się lider – protagonista pana prezesa

    • By krakauer
    • |
    • 29 marca 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Wszyscy już narzekają na naszą politykę, narzekają rządzący, narzeka opozycja, narzekają niezaangażowani. Sytuacja jest nienormalna, ponieważ wszyscy są niezadowoleni, a z niezrozumiałych powodów – także rządzący nie są, a przecież wygrali wybory i powinni być zadowoleni z samego faktu możliwości rządzenia. Nic z tych rzeczy – problemy jak były, tylko się nawarstwiły. Władza zachowuje się mniej więcej tak, jakby była nadal w opozycji, z tą różnicą, że poucza wszystkich i sortuje Polaków.

    Wiele powiedziano już o pozycji poza konstytucyjnego organu władzy państwowej, jakim jest pan prezes wiodącej siły politycznej w parlamencie. Jednakże niewiele osób zdaje sobie sprawę z banalnej okoliczności, że ten człowiek na dzień dzisiejszy nie ma widocznego konkurenta w naszym systemie politycznym, przynajmniej spośród polityków aktywnych. Wbrew pozorom to kolejna „wina” pana Tuska, albowiem tak bardzo dominował na części sceny politycznej, że cały jego odchodzący do opozycji obóz polityczny nie był w stanie wyłonić lidera, który opierałby się na autorytecie i autorytet formacji budował. W konsekwencji pan prezes – sami państwo wiecie który, jest sam jak palec – nie ma konkurencji, nie ma nawet z kim dyskutować. Wszyscy inni politycy opozycji są, co najmniej o klasę polityczną niżej jak nie o dwie klasy lub czasami więcej.

    Obecna opozycja raczej nie jest w stanie wyłonić jednego lub dwóch liderów, którzy byliby protagonistami pana prezesa. Na tą chwile nie ma takiego polityka fizycznie, jako osoby, a o panu Petru, który ma zdaje się największe zapatrywania, można tylko tyle powiedzieć, że to polityczna reinkarnacja pana Tuska, na którą prawie nikt dzisiaj na scenie politycznej się nie nabierze. Niestety bez poparcia społecznego to sobie można o prowadzeniu sporu politycznego z panem prezesem w tej chwili to, co najwyżej pomarzyć.

    Do póki nie pojawi się taka osoba, czy też osoby – nie ma w ogóle mowy o żadnym politycznym przełomie w Polsce, ponieważ niby, kto miałby stanąć w starciu o sumienia Polek i Polaków wobec absolutnej dominacji pana prezesa?

    Pan Kijowski z pewnością ma wspaniały potencjał, ale to jak na razie tylko mówca publiczny, a nie działacz polityczny, w sensie politycznym i on i wcześniej wymieniony pan Petru – nie wyszli poza sferę deklaracji, są w zasadzie bez dorobku publicznego w wymiarze politycznym. To, co robili w swoich zakresach kompetencji w polityce nie ma większego znaczenia, ponieważ polityka jest bezwzględna i brutalna, bardzo szybko weryfikuje – o wiele szybciej niż by to się mogło komukolwiek wydawać, do tego przeważnie w zupełnie niespodziewany sposób i z zaskoczenia.

    Być może sprawy zostały ustawione w ten sposób, żeby na scenie politycznej było pełno ratlerków i zawodników wagi średniej, do póki z Brukseli nie powróci pan Tusk np. ogłaszając nową inicjatywę polityczną, do której szeroko będą garnąć się ludzie? To byłoby możliwe, gdyby pan Tusk miał po pierwsze w kraju zaplecze, a po drugie przywiózł ze sobą wspaniałą obietnicę z Unii, bo coś trzeba dać narodowi, na czymś trzeba skupić Polaków. Bezwzględnie na dzień dzisiejszy w Platformie Obywatelskiej jest bardzo duża grupa działaczy, która może wyjść z partii i przenieść poparcie na pana Tuska, jakby ten powrócił. Jednakże nie zapowiada się nic takiego, co mogłoby stanowić rękojmię jakiejś wielkiej nowej obietnicy. Unia walczy sama o przetrwanie, Polska z ośrodka wspierającego stała się problemem, chociaż być może właśnie to może stać się istotnym motywatorem, przemawiającym za unijnym wsparciem dla pana Tuska. Oczywiście pan prezes jest tego doskonale w pełni świadomy i nie można wykluczyć, że zrobi wszystko, żeby tylko pan Tusk nie miał powodów do powrotu do kraju.

    Nowa generacja polityków to przeważnie porażka, starzy liderzy zadbali o to, żeby nie było nikogo takiego w pobliżu, kto mógłby zaszkodzić ich pozycji. Chociaż porównując, to pod tym względem o wiele lepiej jest na prawicy, bo to jednak pan prezes – „stworzył” pana Dudę, co jest prawdopodobnie jednym z jego najlepszych posunięć politycznych, albowiem pan Andrzej Duda to osoba doskonale nadająca się na tą funkcję, która niestety w części obecnie zawodzi, ale czy nawet najlepsi nie mają prawa popełniać błędów? Zwłaszcza jak mają do „zapłacenia” polityczne rachunki.

    Prawie na pewno kluczem do rozwiązania tego problemu jest lewica, która już miała wystarczająco dużo czasu, żeby się nie tylko odtworzyć i zjednoczyć, ale przede wszystkim także i umocnić. Jednak z niewiadomych powodów zmarnowała swój czas.

    W zjednoczenie opozycji przeciwko rządzącym, to już chyba nikt nie wierzy, poza tym nawet jakby to miało miejsce, to trudno jest sobie wyobrazić, żeby to towarzystwo, z którego niektóre osoby często są pohańbione np. firmowaniem antyspołecznych zmian w Kodeksie pracy za czasów rządów pana Tuska – mogło wyłonić lidera zaufania narodowego.