- Społeczeństwo
Proszę sobie wyobrazić że trzeba wysłać rano dziecko do szkoły po zamachu i przed kolejnym
- By krakauer
- |
- 24 marca 2016
- |
- 2 minuty czytania
Wojna z terroryzmem jest prowadzona na trzech równoważnych płaszczyznach. Po pierwsze jest to gra wywiadów i samo starcie siłowe – przedstawicieli sił bezpieczeństwa z terrorystami. Po drugie to starcie psychologiczne – jakie odbywa się poprzez oddziaływanie aktów terroru na percepcję milionów jednostek, składających się na społeczeństwo. Po trzecie wreszcie – to walka w mediach – połączenie soft power z marketingiem i PR-em, oczywiście w pełni negatywnych konotacji.
Cała sztuka w walce z terrorem polega na tym, że o sukcesach służb specjalnych nic nie wiadomo, ponieważ sukcesem jest to, że nie doszło do zdarzenia terrorystycznego. Podobnie jak z łącznością w wojsku – nikt jej nie zauważa, póki jej nie ma. Działania antyterrorystyczne to cały zakres działań wywiadowczych i kontr wywiadowczych, realizowanych w sposób żmudny, długotrwały i w sposób zgodny z logiką działania przeciwnika. Mówi się, że jednym z powodów dla których zachodnie służby specjalne nie mają sukcesów w walce z terroryzmem jest to, że siatki terrorystyczne opierają się bardziej na ludziach niż na elektronice. To znaczy, jeżeli jest wydawany rozkaz o akcji, to z punktu Z do punktu Y przyjeżdża człowiek, który jedzie po człowieka do punktu X, a ten dopiero mówi jak wykonać zamach w punkcie C – przy czym sam rozkaz do akcji podaje ktoś w ogóle inny, z kim terroryści mogą się spotkać na dosłownie chwilę – przyjmując z innego kraju pakunek. Jeżeli jest w nim ubranie czerwone to atak ma nastąpić w określonym dniu oznaczonym wcześniej w kalendarzu dostarczonym przez kogoś innego – na czerwono itd. Zachodnie służby zaniedbały wywiad i kontrwywiad agenturalny. Zwłaszcza Amerykanie postawili na wywiad elektroniczny. Po części dlatego, bo niezwykle trudno jest werbować agenturę wśród zamkniętych innych kulturowo społeczności.
Niestety o porażkach służb specjalnych dowiadujemy się błyskawicznie z mediów. Ten problem już poruszaliśmy wielokrotnie na naszym portalu i bezwzględnie należy stosować cenzurę informacyjną na temat zamachów terrorystycznych. Na pewno nie można pozwalać na bezpośrednie transmisje, jak również same informacje o zamachach należy trzymać w tajemnicy, informując o wszystkim odpowiednio później niż miało miejsce wydarzenie. To znaczy dopiero jak służby pozwolą na upublicznienie konkretnej informacji. Nad kwestią informowania o ilości ofiar w ogóle należy się poważnie zastanowić, albowiem to jest właśnie to, co działa – wraz z tragicznymi okolicznościami na korzyść zbrodniarzy. Nawet po ostatnich zamachach w Brukseli, słyszeliśmy o doniesieniach na temat osób z krajów innych-kulturowo, które wyrażały swoją aprobatę dla zabicia określonej ilości ludzi w Belgii. To można skończyć, bardzo łatwo to powstrzymać – odbierając mordercom i ich poplecznikom „satysfakcję”, a zarazem łagodząc ból i cierpienie rodzin ofiar, które są w mediach konfrontowane właśnie z „satysfakcją” popleczników morderców. Osobną kwestią jest to, że takie działanie powinno nie być tolerowane, ale to osobne zagadnienie polityczno-karne. Trudno żeby dupiana i skretyniała w większości Europa opłacająca się Turcji za pilnowanie jej granic, była w stanie wymusić na krajach innych-kulturowo ściganie ludzi popierających terroryzm. Wszyscy pamiętamy masowe oznaki radości – setek tysięcy ludzi na ulicach miast Pakistanu, czy Autonomii Palestyńskiej, po tym jak mordercy wlecieli samolotami w WTC w Nowym Jorku. Niestety słabość polityczna Unii Europejskiej jest czynnikiem zachęcającym terrorystów i ich popleczników do dalszych radykalnych działań. Trzeba mieć tego świadomość – zwłaszcza jak się stoi z kartą wyborczą nad urną.
Proszę sobie teraz wyobrazić sytuację, że mieszkacie państwo w Brukseli i jesteście po serii zamachów terrorystycznych, wykonanych z premedytacją (gwoździe i śruby) przez ludzi, którzy mogli być waszymi sąsiadami, których być może matki, żony, siostry jeżdżą z wami autobusami, metrem, stoją na przystankach. Co więcej których być może dzieci uczęszczają do tej samej szkoły co wasze dziecko. Trzeba wysłać rano dziecko do szkoły po zamachu, a zarazem przed kolejnym zamachem. Wasza żona wraca z pracy autobusem, którym również mogą jeździć terroryści. Co więcej wy sami wychodząc na pocztę, na zakupy, do teatru – możecie stać się celem sąsiada, który pod wpływem radykalnej nauki religijnej postanowił rozerwać się za pomocą plastiku naszpikowanego śrubami i nakrętkami, którym owinął dokładnie ciało przed wyjściem z domu – specjalnym pasem.
To jest właśnie problem psychologiczny, walka dzieje się w waszej percepcji. Czy się odważycie – wierząc w to, że was nic złego nie spotka, zaczniecie np. unikać miejsc publicznych? Komunikacji zbiorowej? To już jest istotne ekonomicznie dla całej wspólnoty, bo tak mogą myśleć tysiące, miliony ludzi. Proszę sobie wyobrazić, że z metra już nikt nie korzysta, poza ludźmi określonego wyznania, którzy nie boją się swoich współwyznawców. Czy o to chodzi we współczesnym społeczeństwie, żeby Europejczycy bali się gości, którym często wypłacają zasiłki socjalne i fundują mimo wszystko wygodne życie na koszt społeczeństwa?
Wnioski są jednoznaczne – nie może być zgody na żadną dyfuzję międzykulturową narzucaną sztucznie. Można zrozumieć ślub z dowolną osobą, wówczas kultury się przenikają, społeczności się przenikają. Jednakże sytuacja w jaką wszedł przez swoją głupią naiwność Zachód – nie może być powielona w Europie Środkowej, a już na pewno nie w Polsce, ponieważ nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy zacząć się bać wychodzić z domu wysyłać dzieci do szkoły! Uwaga – nasze prawo do spokojnego snu i oczekiwania bezpiecznej podróży autobusem, jest ważniejsze od prawa nielegalnego imigranta do pobierania u nas socjalu. Nie można dać się terroryzować ludziom, którzy wpychają na zasieki z drutu kolczastego swoje nieletnie dzieci i żony, żeby tylko przed kamerami pokazać rozmiar sztucznie kreowanego na ich użytek dramatu. Ponieważ później powstają wspólnoty inne-kulturowo ludzi, którzy tak jak za nic mają życie własnych dzieci i żon, to za jeszcze mniejsze nic, mają zdrowie i życie swoich sąsiadów. Nie ma na to zgody i zgody na to być nie może. Właśnie w imię naszego prawa do spokoju.
Uwaga to czysty pragmatyzm. Chcieliśmy być szlachetni – przyjmowano w Europie ludzi innych-kulturowo. Niestety nie udało się, nie powiodło się – mechanizm okazał się kosztowny, nie ma korzyści. Czas na zmianę polityki, w imię prawa do braku strachu niewinnej większości.
Chyba większość z tych którzy twierdzą inaczej jest niebezpiecznymi prowokatorami, którzy lekceważą czynnik ryzyka funkcjonowania w ramach wspólnoty państwowej. Przede wszystkim bowiem najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo i nikt rozsądny nie uwierzy w to, że rząd Grecji dopiero wczoraj się dowiedział, że ma granicę morską! Grecja, Włochy i inne kraje południa – mają obowiązki w ramach Schengen, które trzeba od tych krajów bezwzględnie egzekwować, a nie prowadzić debilną politykę narażania Europejczyków na zagrożenie terrorystyczne, tylko dlatego bo jednej osobie w Europie coś się wydaje słuszne. Pani Merkel nie jeździ metrem, pani Merkel nie jeździ autobusem, pani Merkel nie stoi w poczekalni na lot samolotem. Gdyby ona lub jej dzieci, były objęte takim samym ryzykiem związanym czy to z bandytyzmem gangów ludzi z innej-kultury jak setki kobiet w Kolonii i innych miastach Niemiec w Sylwestra, czy też bezpośrednio ryzykiem terrorystycznym związanym z codzienną koniecznością dowożenia dziecka do szkoły komunikacją publiczną – to być może nie realizowałaby swoich obłąkanych wizji.
Gdzieś muszą być granice każdego eksperymentu. Multikulturalizm się nie udał I NIE INTERESUJĄ NIKOGO CIERPIĄCY NIELEGALNI IMIGRANCI NA GRANICY GRECKO-MACEDOŃSKIEJ I NA JAKIEJKOLWIEK INNEJ! CO WIĘCEJ NIE INTERESUJĄ NIKOGO PROBLEMY INNEJ-KULTUROWO MŁODZIEŻY ZAMKNIĘTEJ W GETTACH BIEDY I WYKLUCZENIA PRZEZ ZACHODNIE SPOŁECZEŃSTWA! BO SĄ TRUPY – WŁAŚNIE DLATEGO! Gdzieś musi być granica dla takiej nawet sztucznej tolerancji, przeważnie bywa nią głupota, jednak i tą przez fałszywie rozumianą poprawność polityczną już przekroczono. Ostatnią barierą jest śmierć, jak w tym przypadku – ile musi być trupów, ile musi być zamachów, ile musi być niewinnych ofiar? Kto jeszcze musi umrzeć – żeby politycy zmienili swoją przeważnie poronioną politykę afirmacji interesów agresywnej mniejszości?
W Polsce jak dojdzie do zamachu terrorystycznego, którego autorem będzie ktoś z inno-kulturowej mniejszości, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że następnego dnia będziemy mieli w kraju bunt społeczeństwa, skierowany właśnie przeciwko tej mniejszości, którego żadna władza nie powstrzyma. Dlatego, dla spokoju społecznego – trzeba działać już teraz. Proszę sobie wyobrazić że trzeba wysłać rano dziecko do szkoły, po zamachu i przed kolejnym. Chcecie Państwo żyć w świecie takich realiów? Dokonywać takich wyborów? To brutalne, ale MAMY PRAWO DO BEZPIECZEŃSTWA i państwo MUSI i MA OBOWIĄZEK je egzekwować, nawet jeżeli to oznacza że komuś nie pomożemy. Niestety takie są czasy, nie można przyjmować ryzyka.