- Polityka
Niebezpieczeństwo chaosu z dobrej zmiany i jego główne konsekwencje
- By krakauer
- |
- 11 marca 2016
- |
- 2 minuty czytania
Wiele tutaj pisaliśmy o koniecznościach wprowadzenia zmian w kraju, to nie ulega wątpliwości – jest nadal prawie w pełni aktualne. Jednakże zmiany trzeba umieć wprowadzać. Od formy ich wprowadzania może zależeć bardzo wiele, w tym na pewno to czy w proces wpiszemy sukces, czy też po prostu każemy historykom milczeć nad jego kosztami (jak dzisiaj wielu historyków milczy nad kosztami części działań niektórych tzw. żołnierzy przeklętych). Czasami rzeczywiście przeprowadzenie zmian w sposób radykalny jawi się jedyną możliwością do ich przeprowadzenia, ponieważ „stare” np. „nie chce popuścić”, a „nowe” – „boi się brać co się mu należy”. Jednak są to przypadki wyjątkowe, przeważnie mające znaczenie systemowe i dziejące się w wyniku zespolenia procesów o znaczeniu cywilizacyjnym oraz wsparcia czynnikiem trzecim, przeważnie zewnętrznym, w którego interesie jest chaos i jego skutki. Niestety tego trzeba się bać, ponieważ chaosu nie da się kontrolować, to nie jest możliwe. Nikomu się to jeszcze nie udało, no może w małej skali – np. miasta (Hong Kong współcześnie), ale w większej skali – zawsze prawa chaosu zmieniają rzeczywistość.
Podstawowym skutkiem chaosu, jego główną konsekwencją jest zmiana stanu, ze stanu ustalonego na stan nieustalony. Proszę się nie dać okłamać – chaos, nigdy nie prowadzi wprost do „anielskiej” sielanki na zielonych pastwiskach, gdzie pszczoły zapylają grusze, a rajskie ptaki gubią pióra. Dopiero ze stanu nieustalonego jaki wyłania się z chaosu, można coś próbować na nowo stworzyć. Jeżeli zapory systemowe w poprzednim systemie były tak wielkie, że już się nie dało nic zrobić, to rzeczywiście ich odrzucenie, chociaż kosztowne – może się opłacać, bo będą impulsy do rozwoju. Przy czym trzeba mieć świadomość, że suma impulsów endo- i egzo- genicznych, może być mniejsza niż przed rewolucją, w wyniku czego, nawet jakbyśmy porządkowali rzeczywistość od nowa, możemy nie osiągnąć potencjału, jaki mieliśmy wcześniej. Na pewno pocieszeniem jest zmniejszenie kosztów funkcjonowania danego systemu, jednakże każdy system zawsze obrasta w narośle ideologiczne, biurokratyczne, itd. Więc nie ma się co cieszyć z okresowej poprawy generalnej wydolności. Przy czym trzeba zawsze pamiętać o kosztach zmiany przeprowadzanej na skutek chaosu. Je również należy uwzględnić, nie ma znaczenia że ponieśli je głównie wrogowie „aktualnej zmiany”, oni także mają być wliczani do potencjału sprzed chaosu i uwzględniani w bilansie po ustabilizowaniu stanu nieustalonego.
W naszych realiach najbardziej niebezpieczne jest zderzenie się ludzi myślących kategoriami mitologii, którzy obecnie w przeważającej większości rządzą, z zimnym pragmatyzmem, tych którzy inaczej postrzegają rzeczywistość i niekoniecznie przy tym mówią po Polsku. Zwolennicy mitologii postrzegają rzeczywistość do wysokości muru, który mogą sobie zbudować. Każde nieudane starcie z rzeczywistością, ten mur kruszy, robi w nim dziurę, albo go obniża. Dla tych ludzi, to co jest za murem, to właśnie to, co ich atakuje, pragnie naszej zguby, wykorzystuje nas i poniża, zrobiło z nas kolonię, Polskę w ruinie itd. Uwaga – może to kogoś zszokuje, ale w przeważającej większości – dokładnie tak jest. Ponieważ dzisiaj Polska jest bardziej zależna od Zachodu, niż PRL był zależny od ZSRR i innych krajów „demokracji ludowej”. Problem polega na tym, że tak jak w czasach „bratniego sojuszu” nie wypadało opowiadać o Katyniu, szturmie Pragi, czy też wywózkach na bezkresne obszary pięknej Jakucji (Republika Sacha). Podobnie dzisiaj nie wypada mówić o cenach transferowych, podwójnej księgowości, opodatkowaniu w rajach podatkowych, dominacji gospodarczej, uzależnieniu gospodarczemu, szklanym suficie, nie równym traktowaniu wbrew traktatom itd.
Konsekwencje mówienia głośno o sprawach przykrych, bywają przykre. To chyba każdy z nas pamięta z lat dziecięcych! Właśnie w tej chwili ten mechanizm działa wobec naszego kraju, chciała władza zacząć upominać się o niektóre sprawy? Zrobiła to w sposób po prostu kumulujący wszystkie błędy, których nawet nie potrafilibyśmy sobie wyobrazić – no i właśnie nadchodzą konsekwencje. Polska traci właśnie miano cudownej córki transformacji, a co za tym idzie – następuje gwałtowne przewartościowanie relacji i myślenia o naszym kraju. Wizerunek raz zepsuty, będzie rzutował na wszystko – o wiele silniej, niż z trudem budowane dobre imię. Niestety działania na „nie” – negatywne, zawsze są o wiele łatwiejsze i przynoszą o wiele większe skutki. Łatwo jest psuć, najłatwiej jest siać chaos.
Proszę popatrzeć na przykład Rosyjski, pomimo wielkich różnic, widać pewne możliwe do przewidzenia elementy scenariusza. Rosja przed nałożeniem na nią niesprawiedliwych i łamiących prawo międzynarodowe sankcji, była uzależniona od zasilania kapitałem z Zachodu. Mechanizm był tak pomyślany, żeby wszystkim się opłacało – Rosjanom pożyczać, a Zachodowi pożyczać. Jednakże Rosjanie – naiwni w swojej dobroduszności – nie przewidzieli, że Zachód jest tak podstępny, że wykorzysta sytuację do budowy łańcuchów zależności. Dzisiaj Rosja płaci za brak możliwości rolowania zadłużenia – wypłukiwaniem się z rezerw. My jesteśmy o wiele bardziej uzależnieni niż Rosja, w zasadzie tego nawet nie ma jak porównać. Co więcej nie mamy żadnych rezerw państwowych, nie odłożyliśmy niczego na czarną godzinę. Państwo finansuje się emitując dług (wynalazek neoliberałów – znani z nazwisk w polskim przypadku), który musi korzystnie sprzedać inwestorom. Powoduje to, że brak finansowania będzie u nas oznaczał szok zderzenia się z pragmatyczną rzeczywistością o wiele większy niż w Rosji, bo nie ma skąd wziąć. W konsekwencji nie będzie na emerytury, bo nie będzie skąd pożyczyć. Rząd będzie musiał zareagować – albo podwyższając podatki, co i tak nie da natychmiastowego skutku, albo przeprowadzić inżynierię finansową. Formalnie nie może drukować pieniędzy, mamy zabezpieczenia konstytucyjne, ale biorąc pod uwagę fakt, że można w tym kraju wyłączać konstytucyjne zabezpieczenia ustroju państwa w sposób funkcjonalny, to raczej nic nie powstrzyma rządu przed nową reinterpretacją prawa. W efekcie czego nastąpi swobodny druk, który spowoduje pogrążenie Złotówki – korektę na walucie narodowej, spekulanci się rzucą na wyprzedaż i Euro będzie na koniec roku po 8-9 PLN. Przy czym system dojdzie ponownie do równowagi, tylko że za swoją pensję (przeciętną) już nie kupicie państwo telewizora 50 calowego, tylko co najwyżej 22 calowy. To będzie właśnie różnica, pomiędzy epoką ciepłej wody, a epoką dobrej zmiany, czy jak kto woli – cena za chaos do jakiego dochodzi w kraju w wyniku złej realizacji polityki przez rządzących (swoją drogą także w znacznej mierze złej polityki).
Naprawdę nie potrzeba wiele, żeby chwycić Warszawę za przysłowiowe miejsce czułe. Przecież pierwszymi, którzy odczują inflację, będą najmniej uposażeni renciści – wegetujący na rentach po 746 PLN netto (bo takie nadal są w tym kraju).
Potem albo dojdzie do wymiany władzy w Polsce i nowi będą żebrać o pomoc Zachód, traktowani tak jak dzisiaj Unia traktuje np. niektóre państwa środkowej Afryki, albo wręcz przeciwnie dojdzie do konsolidacji i w ogóle porzucenia Unii, bez względu na wiążące zobowiązania zgodnie z zasadą, co złego to nie my, niech druga strona się wysila. To prawdopodobnie będzie możliwy scenariusz, pasujący do sposobu myślenia naszych obecnych decydentów, czy też naszego dzisiejszego decydenta – bo nie można popełniać błędu i mówić, że mamy w kraju zarządzanie kolektywne. Wiadomo, że przywódca, tak jak kapitan na okręcie – może być tylko jeden.
Najgłupsze jest to, że gdyby ekipa dobrej zmiany postępowała inaczej, idąc dalej drogą finezji, deklarowania współpracy i prowadzenia możliwie najszerszych konsultacji – nawet działając na rzecz zjednoczenia narodowego, to nie tylko mogłaby osiągnąć swoje cele, ale jeszcze byłaby za nie chwalona za granicą! Styl zdecydował o konflikcie. Naprawdę czy pan Kaczyński jest tak naiwny, żeby myśleć, że ktoś się na prawdziwym Zachodzie lub nawet gdziekolwiek wystraszy jego podniesionego głosu, albo twardej retoryki? Szanowni Państwo – zejdźmy wszyscy na ziemię, możemy mieć i ciepłą wodę i dobrą zmianę, naprawdę wszystko można. Tylko trzeba łączyć i dążyć do kompromisu, a nie walcem i jeszcze przy orkiestrze walącej w bębny.
Ostatnią sprawą jakiej potrzebuje nasz umęczony transformacją kraj jest rewolucja. Co zrobić, żeby politycy w naszym kraju zrozumieli, że o wiele ważniejsze od tego co ustali policja histeryczna (w tym słowie nie ma błędu) jest kurs Euro i to ile Polacy mogą zrobić zakupów za przysłowiowe 100 PLN? Zejdźmy wszyscy na ziemię, zwłaszcza trawa po deszczu pięknie pachnie, trawy, a zwłaszcza jej zapachu – starczy dla wszystkich, o mirabelkach i co ugotować ze szczawiu możemy sobie podyskutować przy ognisku – tylko żeby to było jedno, wspólne ognisko, już trudno możemy siedzieć po jego różnych stronach – nieufni, ale WSPÓLNIE BACZĄC NA WILKI I ŻMIJE – BO NIEBEZPIECZNIE SIĘ ZBLIŻAJĄ OSTRZĄC SWOJE KŁY I WYSUWAJĄC ZĘBY JADOWE DO PRZODU.
Czy pan Kaczyński tego nie widzi? Nie pamięta o czym przestrzegał Marszałek: „Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.” Opozycja ma ten komfort, że może nawet udawać że nie wie o co chodzi, albo że chce dobrze, ale dzisiaj za bezpieczeństwo nas wszystkich odpowiada obóz dobrej zmiany i jego przywódca. Od jego decyzji zależy prawie wszystko, dla dobra kraju czasami trzeba nawet jak ma się rację – po prostu ustąpić. To pan Kaczyński ponosi pełną odpowiedzialność, za wszystko to, co dalej będzie się z naszym krajem działo. Tak ustawił rzeczywistość i trzeba o tym pamiętać. Trzeba będzie go z tego rozliczyć – i uwaga tu nie ma znaczenia kto ma rację, ważne jest, żeby jutro starczyło ciepłej wody w kranach dla wszystkich i były wypłacane nawet tak niskie emerytury i renty jak są wypłacane.