• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    NATO-bis? Bufor czy już koncepcja jagiellońska?

    • By krakauer
    • |
    • 04 marca 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Właśnie odbyło się spotkanie doradców ds. bezpieczeństwa dziewięciu państw wschodniej flanki NATO tj. Polski, Bułgarii, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Rumunii, Słowacji i Węgier. Przybyli na zaproszenie pana Pawła Solocha szefa Biura Bezpieczeństwa narodowego spotkali się z panem Andrzejem Dudą Prezydentem RP.

    Celem spotkania było przygotowanie się do lipcowego szczytu NATO w Warszawie. Pan prezydent Duda jak czytamy na stronach BBN „wyraził nadzieję, że szczyt w Warszawie będzie nie tylko spotkaniem przywódców, ale miejscem podjęcia ważnych decyzji” [Źródło BBN: tutaj]. Pan prezydent również wskazał na trzy pożądane cele szczytu: wszechstronność, tj. poświęcenie bezpieczeństwu na wschodzie i na południu; ukierunkowanie na przyszłość tj. odpowiedź na istniejące i na przyszłe zagrożenia; po trzecie szczyt powinien przyczynić się do podjęcia konkretnych decyzji. Szczegóły można przeczytać na stronie Prezydenta [tutaj].

    Pan prezydent powiedział wiele ważnych słów, których nie ma potrzeby cytować, możecie je państwo przeczytać w oryginalnej relacji do której wskazano link powyżej. Nas interesuje o wiele bardziej ich ocena. Przede wszystkim pan Prezydent sugeruję potrzebę widocznej obecności żołnierzy i baz NATO ze sprzętem wojskowym, ale defensywnym. Co więcej, ta obecność ma być widoczna – jak należy rozumieć, ma być manifestowana. Może być obecnością rotacyjną, co stanowi bardzo istotną zmianę poglądów, od czasów pewnego znanego ministra spraw zagranicznych, który mówił o dwóch ciężkich brygadach NATO na wschodniej granicy Polski.

    Niestety pan Prezydent podniósł wobec Federacji Rosyjskiej kwestię jakichś bliżej nie sprecyzowane działania, podejmowane w związku z konfliktem na Ukrainie. Trudno tutaj rozstrzygnąć o co chodziło? Być może o kwestię transportów pomocą humanitarną z Rosji, która płynie nieprzerwaną rzeką i dzięki której Donbas nie głoduje? O innych działaniach Federacji Rosyjskiej w związku z konfliktem na Ukrainie nie wiadomo.

    Również problemem okazały się rosyjskie ćwiczenia wojskowe w pobliżu granic państw bałtyckich oraz szereg dosyć prowokacyjnych działań militarnych w powietrzu i na morzu. Uznając retorykę pana Prezydenta, warto pamiętać o tym, że NATO również przeprowadza ćwiczenia, w tym również na terenie państw bałtyckich, a jeżeli chodzi o prowokacyjne incydenty w powietrzu, to strona rosyjska jest tutaj nie tylko niewinna, ale jeszcze i poszkodowana, po tym jak samolot NATO, zestrzelił nieuzbrojony samolot rosyjski nad terytorium kraju trzeciego (Syrii). Więc nie ma z czego robić wyrzutów.

    Tymczasem całe to spotkanie, podobnie jak wcześniejszy mini-szczyt w Bukareszcie to nic innego, jak budowa NATO-bis, w pełni zgodnego z koncepcją jagiellońską? Przecież demonstrowanie jedności państw regionu – w istocie pokazuje, że wszyscy są równie zdesperowanym buforem i mniej więcej jako bufor się czują. Do pełni szczęścia we wdrożeniu w życie koncepcji jagiellońskiej brakuje tylko Ukrainy.

    To kolejne spotkanie w sztucznie wygenerowanym regionie „międzymorza”, będącym jedynie buforem państw zachodnich wobec Federacji Rosyjskiej. Fakt, że żadne z państw zachodnich w nim nie uczestniczyło, jak również we wcześniejszym spotkaniu prezydentów w Bukareszcie jest wymowny i wyjątkowo sygnalny. W ten sposób Polska sama pozycjonuje się w kręgu buforowych państw Europy w istocie wschodniej. Co więcej, Polska ze względu na potencjał, może być uznawana za lidera swoistej grupy państw, które tworzą sojusz w sojuszu, w zasadzie zgodnie z koncepcją słynnego NATO-bis.

    Powstaje bowiem zasadnicze pytanie – jaki ma sens tworzenie „klubu państw wschodniej flanki NATO” w NATO? Czy to jest rzeczywiste potwierdzenie faktu, że Zachodni Sojusznicy, nie traktują nas serio, w innym wymiarze niż państw buforowych? Po co inaczej byłoby spotykanie się członków klubu w klubie lobbingowym? Jeszcze do tego organizatorzy spotkania cieszą się, że format rozmów został zaakceptowany przez kraje wschodniej flanki NATO.

    Dlaczego muszą się odbywać spotkania w formule wschodniej flanki NATO? Czyżby ktoś nie chciał umierać za Rygę, Wilno i Suwałki? To może i byłoby śmieszne, gdybyśmy byli mieszkańcami bezpiecznej Moskwy lub równie bezpiecznego Pekinu, jednakże z perspektywy Warszawy, czy też Tallina, takie zgromadzenie się i lobbing mają bardzo istotny sens. Całość pachnie na bardzo dużą odległość krzykiem rozpaczy i jest dowodem na to, jak pełen hipokryzji i cynizmu jest „prawdziwy” Zachód.

    W ewolucji bezpieczeństwa w regionie niestety przekroczono już Rubikon, wojna domowa na Ukrainie i poprzedzający ją krwawy zamach stanu, to wydarzenia bezpośrednio rzutujące na sytuację bezpieczeństwa w całym regionie „międzymorza”. O ile NATO-prawdziwe, nie ma najmniejszego zamiaru interweniować w ten wielki bałagan z oznakami ludobójstwa na Wschodzie (Odessa 2 maja 2014 – PAMIĘTAMY I NIE DAMY SIĘ OKŁAMAĆ!), to Federacja Rosyjska musi się tej sytuacji bardzo bacznie przyglądać, ponieważ to Rosjanie są prześladowani i bywają zabijani na Ukrainie za to, że mówią po rosyjsku. Takiej sytuacji na dłuższą metę nie może tolerować żaden szanujący się kraj, zwłaszcza jeżeli ludobójstwo jest dokonywane pod sztandarami organizacji, nawiązujących do historii faszystowskiej hańby części mieszkańców Ukrainy w okresie ostatniej wojny.

    Dla nas wszystkich oznacza to, że utrzymanie ładu pojałtańskiego w regionie nie jest dłużej możliwe, ponieważ ten ład wyczerpał swoje możliwości. Jest to zarazem w części zgodne z postulatami środowiska politycznego pana Andrzeja Dudy – Prezydenta RP, które to środowisko polityczne od zawsze podważało ustalenia z Jałty, gdzie jak wiadomo dokonało się włączenie Polski do radzieckiej strefy wpływów. Jak można dzisiaj mieć pretensje o to, że właśnie jest likwidowany ład jałtański, jeżeli przez ponad 20-lat, pluło się na niego i wieszało na nim psy – uznając go za źródło wszelkiego zła? Minimum konsekwencji zobowiązuje.

    Uwaga, nikt tutaj nie mówi że Jałta była dla nas dobra, nie ulega wątpliwości, że zostaliśmy potraktowani przedmiotowo, jednakże taka była logika drapieżników-zwycięzców, którzy w logice siły, niewiele się różnili od pokonanych. Jednym z pokonanych byliśmy my, nasze państwo przestało istnieć podmiotowo, zostało odtworzone na licencji przysłanej ze Wschodu i na niej, opierając się na radzieckich czołgach w Niemczech Wschodnich i potędze radzieckiego arsenału termojądrowego – gwarantowało nam jakiś poziom stabilizacji. Odrzuciliśmy to w 1989 roku, Rosjanie przestali nas uważać za sojuszników, odpuścili – sami zmieniliśmy sojusz, który jak widać okazał się sojuszem co najwyżej pozornym, albowiem o gwarancje bezpieczeństwa musimy się dopraszać! W konsekwencji jesteśmy sami, tak jak byliśmy po Monachium. Trzeba zrozumieć i się pogodzić z oczywistym faktem, że znowu jesteśmy przedmiotem, przy czym nie do końca wiadomo, kto będzie negocjował ze strony Zachodu? Pan prezydent Duda chciałby, żeby krajem wiodącym były USA, jednakże nie po to Niemcy i Francja brały na siebie rozmowy w Mińsku, żeby USA nie mogło działać na zasadach tzw. podwójnego spustu. Nie można jednak lekceważyć zarówno interesów Niemiec w Rosji jak i całej Unii Europejskiej i Rosji, na to naprawdę już niczego nie poradzimy, pomijając już ten oczywisty fakt, że sami tracimy na sankcjach prawdopodobnie najwięcej w stosunku do wielkości gospodarki, no może Litwa lub Łotwa traci proporcjonalnie więcej. Więc to tylko dowód na brak sensu polityki konfrontacji z Rosją.

    Realia są brutalne, Zachód zaraz na nowo ustali relacje z Rosją i nie będzie w nich miejsca, ani dla Ukrainy, ani dla Polski. Przy czym my mamy o wiele krótszą smycz, gdyż jesteśmy totalnie uzależnieni od relacji z Zachodem. Ukraina może wybrać głód i z chaosu po latach wyłonić dwa lub trzy quasi-państwa narodowe o zabarwieniu różnych odcieni lokalnego nacjonalizmu. U nas nie trzeba się tak daleko posuwać, wystarczy zdewaluować Złotówkę i leżymy, potem podnieść oprocentowanie długi – i kwiczymy, a następnie poczekać aż Polacy liżąc rany, będą próbowali na nowo ułożyć sobie życie w kraju, w którym Euro będzie po około 8 a nie po około 4 PLN.

    Jesteśmy za słabi na to, żeby prowadzić w pełni suwerenną politykę, a na pewno już jesteśmy za słabi na to, żeby udawać, że taką politykę prowadzimy. Proszę w te formatki spróbować wpasować to, co prowadzą nasze obecne władze. Niestety hołubiąc politykę wschodnią swoich nieudolnych poprzedników. To droga do zguby narodowej, poważnych kłopotów i wielkiego resetu, po którym będziemy ciepło wspominać bezpieczne czasy w naszej biednej, ale bezpiecznej ludowej Ojczyźnie…

    Najgłupsze w tym wszystkim jest to, że my nie musimy grać o nic, poza zachowaniem status quo! Status państwowy Krymu – zupełnie nie jest naszym problemem, co więcej – nawet jakby żyli tam Marsjanie, to by to nas interesowało co najwyżej naukowo-poznawczo. Nie mamy żadnych powodów określać się konfrontacyjnie i wrogo, możemy i powinniśmy prowadzić politykę koncyliacyjną, nadążną wobec Zachodu, ale z pełnym poszanowaniem tego, co jest potrzebne naszym partnerom na Wschodzie do poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Bo przecież chodzi o to, żeby płynęła sobie ropa i gaz, jak również żeby jeździły sobie bezpiecznie samochody ciężarowe, a po okresie umownym – były płacone faktury! Nie mamy do nikogo o nic żadnych pretensji, nie pożądamy żadnego terytorium, nikomu niczego nie musimy udowadniać, interesuje nas tylko i wyłącznie rozwój cywilizacyjny i poprawa warunków życia. Tego samego chcą inni rozsądni ludzie w regionie. Dlaczego więc nie możemy się porozumieć? Czy wreszcie władze w Warszawie zrozumieją, że zimnowojenna koncepcja NATO, której oczekują to przeżytek? Co więcej to tak naprawdę przyczynek do eskalacji zagrożenia – w tym ze Wschodu? Prawdopodobnie będziemy mieli szczęście i Zachód zastopuje wszelkie stany nieustalone w krajach buforowych, nad którymi sprawuje kontrolę. Ponieważ w średnio- i długoterminowym interesie Zachodu jest niekonfrontacyjna współpraca z Federacją Rosyjską. Motorem dla tej polityki jest globalizacja, gdzie Chiny, Indie oraz radykalizacja nastrojów w państwach islamskich – to nowe wyzwania XXI wieku, na których trzeba skoncentrować potencjał. Jego rozmywanie na jakieś fobie ludzi o wąskich horyzontach, nierozumiejących realiów czasów w których żyją, to nic innego jak strata czasu. Dlatego w interesie zwłaszcza USA jest uspokojenie Europy Środkowej. Wszyscy znają przypowieść o kurczakach, którym w tzw. wolnym chowie zagrodowym (terminy unijne), przycina się skrzydła, żeby nie mogły „latać” a jedynie podskakiwać…

    Szkoda, że władze i generalnie elita, nie jest szczera z Narodem w kwestiach bezpieczeństwa i pułapki w jaką wpadliśmy w relacjach z prawdziwym Zachodem. W istocie bowiem przedmiotem szczytu Sojuszu w Warszawie będzie ustalenie, czy nadal mamy jedno NATO, jeden Sojusz, gdzie wszyscy są zobowiązani do wspólnej obrony. Czy też mamy już NATO-bis, albowiem gwarancje traktatowe wyrażane przez państwa prawdziwego Zachodu są pozorne, czy też jak kto woli – ograniczone.

    Ktoś kiedyś powiedział, chyba pewien francuski polityk, że w polityce bezpieczeństwa lepiej nigdy nie jest mieć złudzeń. To pogląd uniwersalny, nie podlegający falsyfikacji. Tylko co zrobić, jeżeli w polityce bezpieczeństwa – żyje się złudzeniami przez kilkanaście lat i tymi złudzeniami karmi się własny Naród? Czy jest kara za takie przestępstwo?