- Ekonomia
Odpływ zagranicznego kapitału z Polski – realny koszt dobrej zmiany?
- By krakauer
- |
- 03 marca 2016
- |
- 2 minuty czytania
Porażające dane na temat odpływu kapitału zagranicznego z Polski, mowa o 13 mld PLN. Z których wycofali się zagraniczni posiadacze polskich obligacji. W ich posiadaniu jest jeszcze papierów na około 190 mld PLN, to wynik wieloletniej strategii Ministerstwa Finansów, które dążyło do pozyskania inwestorów portfelowych o długoterminowym horyzoncie inwestowania. To w znacznej mierze się udało, dlatego w sumie płacimy względnie niską cenę za upadek ratingu, ponieważ na przetargach na szczęście nie brakuje chętnych do zakupu polskich papierów dłużnych.
Generalnie kapitał odpływa z rynków wschodzących mniej więcej od 2013 roku, Polska niestety nadal jest traktowana przez inwestorów jako miejsce spekulacji, niż jako miejsce inwestycji. Ci, którzy właśnie się wycofali jako pierwsi, to spekulanci o najmniejszej tolerancji na ryzyko. Nic na to nie poradzimy, wszystko co rząd, który musi pożyczać może zrobić, to dążyć do zwiększenia wolumenu pożyczek krajowych, w walucie narodowej. Jednakże, to wcale nie gwarantuje, że byłoby to taniej w długiej perspektywie czasowej. Ponieważ nie da się oszukać rynków. Pożyczamy więc w obcych walutach, przyjmując ryzyko kursowe na naszą gospodarkę. Nie ma tutaj miejsca na błąd, ze względu na powielane negatywne informacje dotyczące Polski, można się spodziewać, że ktoś może chcieć na tej sytuacji skorzystać. NIC BARDZIEJ NIE UDERZYŁOBY W NASZĄ GOSPODARKĘ NIŻ KONIECZNOŚĆ dewaluacji Złotówki!
Ten scenariusz jest możliwy i prawdopodobny, ponieważ złe informacje będą przyrastać i powoli lub szybko będzie tworzył się efekt synergii. Niestety synergii w rozumieniu negatywnym, tj przypadków kiedy kolejne osoby zaczynają sugerować się postępowaniem swoich poprzedników.
Można tylko żałować, że nie mamy Euro, ponieważ pomimo istotnych ryzyk związanych z tą walutą, odpadłoby ryzyko kursowe i samo oprocentowanie w Euro byłoby niższe. Niestety jednak taką mamy rzeczywistość i nic się na to już nie da poradzić.
W lutym się okaże, czy ten trend jest względnie trwały, czy narasta – przybiera na sile, jeżeli nadal będzie następowało odwracanie się od polskich obligacji, to rzeczywiście trzeba będzie się zacząć niepokoić.
Powstaje zasadnicze pytanie – czy rząd, a konkretnie ministerstwo finansów ma jakikolwiek pomysł na ziszczenie się czarnego scenariusza, czyli przypadku w którym narastałoby porzucanie polskich obligacji, a równolegle malałoby zainteresowanie dla zakupu obligacji?
Wiadomo, że najprostszym i zarazem naturalnym sposobem zaradzenia takiemu problemowi jest podwyższenie oprocentowania obligacji. Wówczas, mamy zwiększoną rentę dla inwestorów za ryzyko kursowe i ryzyko systemowe, całość przekłada się na większy koszt pozyskiwania pieniądza przez rząd.
Rynków nie da się oszukać, ani wyprzedzić. To w gospodarce tak podporządkowanej wielkim finansom jak nasza jest niemożliwe. Niestety sygnały jakie idą do rynków finansowych z naszej sfery publicznej, to jedno wielkie rozdawnictwo. Już sam program 500+ musiał być odebrany jako przejście na ścieżkę braku dyscypliny finansów publicznych, co dopiero zmniejszenie wieku emerytalnego, czy też zwiększenie kwoty wolnej od podatku? To są bardzo istotne kwestie, mające szczególne znaczenie dla całej gospodarki. Alternatywy nie ma, jesteśmy skazani na pożyczanie i dla celów rolowania zadłużenia i dla celów finansowania „rozbuchanego” socjalu. W praktyce to droga do poważnych problemów gospodarczych w rodzaju Grecji.
Co ciekawe, pan prezes sami państwo wiecie który, po raz kolejny mówił o wpompowaniu w naszą gospodarkę 1,4 bln PLN! Jak to się ma do realiów i rzeczywistości? Tutaj zagranica się wycofuje, oprocentowanie polskiego długu będzie rosło, będą rosły wydatki budżetu, nie ma nowych dochodów poza śladowymi wpływami z nowych podatków specjalnych. Na to wszystko jeszcze ma wejść 1,4 bln PLN zaangażowania inwestycyjnego. Czy ktoś już uwierzył we własną propagandę? Może wszyscy zostaliśmy poddani hipnozie? Zobaczymy jak będzie się zachowywać Złotówka, ale raczej nie widać na horyzoncie czynników, przemawiających za jej umocnieniem? W związku z tym powstaje pytanie, czy nasza waluta – poddana tym wszystkim obciążeniom i możliwym atakom, będzie w stanie zachować obecny parytet wartości wobec głównych walut światowych? Czy to będzie realny koszt dobrej zmiany?