- Paradygmat rozwoju
Rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny jest okolicznością obiektywną
- By krakauer
- |
- 29 lutego 2016
- |
- 2 minuty czytania
Obóz rządzący ma poważny problem, przeciwstawia się doktrynalnie modelowi rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego, nie zważając na fakt, że jest on okolicznością obiektywną – po prostu występuje „w przyrodzie”, jako efekt sumy procesów, dodania potencjałów, oczekiwań i możliwości. Natomiast model rozwoju zrównoważonego – ekorozwoju, wpisany nawet do konstytucji, jest w swojej istocie polityką interwencyjną, właśnie wobec procesów polaryzacyjno-dyfuzyjnych, jak i innych błędów w polityce rozwoju.
Plan pana Morawieckiego zakłada promowanie rozwoju zrównoważonego, w tym wspieranie mniejszych ośrodków koncentracji, tak żeby było możliwe to, co na Zachodzie, gdzie nawet duże firmy potrafią lokować się na prowincji, zmieniając charakter lokalnego rynku pracy i w ogóle przekształcając otoczenie.
Cały problem polega na tym, że rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny jest wynikiem naturalnych procesów konkurencji, koncentracji i wzmacniania potencjałów już istniejących, już silnych. Ci, którzy to zrozumieli i na niego postawili odnieśli mniejszy lub większy sukces, bez rozmywania potencjału, w tym narażania się na stworzenie warunków utknięcia w pułapce średniego rozwoju, w tym w ogóle wymycia przejawów życia gospodarczego, które nie były w stanie się zakorzenić, ani oprzeć na potencjale endo- i egzogenicznym (w zależności od skali i stopnia rozwoju). Wszyscy, którzy doktrynalnie rozmywali potencjały przy pomocy poronionej koncepcji rozwoju zrównoważonego, działając wbrew ich naturalnej tendencji do koncentracji – sami podcięli sobie skrzydła i nie mają szans na tzw. skok cywilizacyjny. Uwaga, – czym innym jest rozwój oddolny zgodny z potencjałem lokalnym, a czym innym jest sztuczne pompowanie prowincji pieniędzmi na tzw. białe słonie, które nie są w stanie wytworzyć w lokalnej przestrzeni społeczno-gospodarczej niczego innego niż kosztów utrzymania. Dla jednym białym słoniem będzie aqua park, dla innych niedochodowe lotnisko, a dla jeszcze innych nawet rondo i chodniki z krawężnikami lub nawet za duża oczyszczalnia ścieków, jeżeli miejscowość ma perspektywy depopulacyjne. Wówczas takich miejsc nie będzie stać na utrzymanie własnej infrastruktury komunalnej. Pieniądze będą zmarnowane wielokrotnie, ponieważ gdyby je wydać na wsparcie rozwoju metropolitalnego najsilniejszych ośrodków np. budując tanie mieszkania dla migrujących do miast ludzi – to być może, nie prawie trzy miliony wyjechałyby do Anglii i Niemiec, tylko milion zostałby np. w Warszawie a drugi w mniejszych miastach wojewódzkich?
Tymczasem nic z tych rzeczy – u nas Platforma Obywatelska wprowadziła system regionalnego marnowania środków pomocowych, z których – owszem – powstało wiele obiektów, jednakże szanowni państwo z odnowionych ryneczków dzięki wymianie kostki brukowej i ich melioracji w miasteczkach i wsiach np. Podkarpacia i Małopolski – nie będzie ŻADNYCH innowacji. Innowacje tworzą zaawansowane firmy w największych miastach, uniwersytety, inwestorzy zagraniczni, również krajowi – właśnie na wsparcie warunków do prowadzenia biznesu i prawdziwej nauki powinny były pójść pieniądze, przy formalnym zachowaniu wymaganego przez Unię paradygmatu rozwoju zrównoważonego. Jakby to było mądrze przewidziane, może Warszawa miałaby dzisiaj milion ludzi więcej? Na pewno lepiej dla kraju, jakby pracowali na miejscu zamiast myć naczynia w Londynie lub układali dachy w Niemczech.
Niestety my jednak zmarnowaliśmy tą szansę, o miastach w znaczeniu polityki miejskiej rząd przypomniał sobie dopiero na odchodnym i to pomimo w sumie dobrego raportu pana Boniego – Polska 2030, niestety na raporcie się skończyło, nic więcej się nie wydarzyło. Oczywiście wszyscy, którzy mieli zarobić na przetargach budowlanych w regionach swoje zarobili i mają się dobrze. Uwaga nikt, nie mówi, że te inwestycje były nie potrzebne! Wręcz przeciwnie! Jednakże uwaga, – jeżeli w miejscowości X przez 1000 lat bytowania tam ludności słowiańskiej nie zbudowano kanalizacji, znanej przecież już w Rzymie, to powstaje pytanie – czy mieszkańcy jej rzeczywiście potrzebują? Czy w rzeczywistości jest im niezbędna? Jeżeli byłaby, to by ją zbudowali – przed laty, tak jak w innych miejscach. To działa wszędzie może poza szczególnie trudnymi terenami górskimi, gdzie wiadomo wszystko kosztuje więcej i trzeba pomóc, żeby zachować pewien cywilizacyjny standard.
Ponieważ środki są obecnie niepewne a w ogóle nie ma koncepcji i nie myśli się o finansowaniu rozwoju po 2023 roku (ostatni rok rozliczenia funduszy unijnych z nowej transzy), wszystko co posiadamy i na czego posiadanie posiadamy perspektywę, powinno być inwestowane bardzo rozsądnie.
Mówiąc wprost i brutalnie – środki pomocowe powinny być lokowane tam, gdzie istnieją niemożliwe do rozwiązania bariery w rozwoju ośrodków koncentracji mających największy wkład w generowanie PKB w kraju. Te „magiczne miejsca” nazywają się miastami, a konkretnie kilkoma największymi, w których ulokował się biznes i istnieje realna nauka, mająca kontakty międzynarodowe. Reszta – i tak się dostosuje, podążając za liderami. ZAWSZE TAK BYŁO OD EPOKI KAMIENIA!!! I zawsze tak będzie, przynajmniej do momentu, aż energia elektryczna nie będzie za darmo i to dostępna w ilości nieograniczonej. Wówczas rzeczywiście będzie można niwelować bariery osadnicze, inaczej definiować ośrodki wzrostu. Dzisiaj, czy to się nam podoba czy nie, mamy procesy koncentracji, których możemy dalej nie dostrzegać, możemy zacząć im przeszkadzać albo zacząć na poważnie wspierać. Wybór należy do nas, a właściwie do rządzących. Niestety wiele zła się stało w Regionalnych Programach Operacyjnych, pewną nadzieją są Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, jednakże generalnie – całość nadal została zaprojektowana tak, jakby wielkie miasta miały się świetnie i problemy były tylko w miasteczkach i na wsi. Ostatnie 12 lat pokazało, że wspieranie małych ośrodków nie przeciwdziała wymywaniu z nich potencjału, tylko. że procesy dyfuzji zamiast powodować przesunięcie potencjału do miast w regionie i stolicy, zostały zassane przez globalizację i potencjał np. ludnościowy mamy dzisiaj w Londynie, Monachium lub Oslo! Czy trzeba być polskim politykiem, żeby tego nie widzieć i nie chcieć zrozumieć?
Do przemyślenia jest również pomoc dla rolnictwa, ponieważ w obecnym kształcie ona już nie spełnia swojej funkcji i jest powodem do politycznej frustracji części klasy politycznej. Koncepcja – czy się stoi, czy się leży 1000 zł od hektara się należy, jest jedną z najbardziej destrukcyjnych i poniżających dla polskiej wsi, z jaką mieliśmy do czynienia w przeciągu 1000 lat historii.
Rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny jest okolicznością obiektywną, a koncepcja rozwoju zrównoważonego – ekorozwoju jest polityką interwencji wbrew naturze procesów koncentracji. Rozumiejąc potrzebę wspierania słabszych, nie możemy odcinać skrzydeł i pozbawiać się szans rozwoju u najsilniejszych, ponieważ to się kończy przegraną w globalizacji. Dowody mamy w realu, nie trzeba przeprowadzać badań, zwoływać mądrych głów, pisać opracowań. Wystarczy włączyć myślenie. Niestety to jest najtrudniejsze i niestety zawsze było.