- Polityka
Czy będziemy umierać za tzw. państwo islamskie i innych terrorystów?
- By krakauer
- |
- 21 lutego 2016
- |
- 2 minuty czytania
Pan minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn ma rację, art. 5 Traktatu dotyczy sytuacji, w której państwo NATO jest zaatakowane przez państwo trzecie. Nie ma mowy o tym, żeby Sojusz angażował się w wojnę na życzenie jednego z Sojuszników.
Turcja zaatakowała Federację Rosyjską podstępnie strącając rosyjski samolot nad Syrią. Do dzisiaj Rosja nie odpowiedziała na ten akt wrogości, a zgodnie z prawem międzynarodowym, może ten akt w każdej chwili potraktować, jako akt napaści i na niego odpowiedzieć. Wówczas tego nowego stanu rzeczy, nie można potraktować, jako aktu napaści na kraj NATO, ponieważ jako pierwszy zaatakował kraj natowski.
W tym kontekście należy poważnie zastanowić się nad tym, co możemy robić w Syrii? Jeżeli miałyby się tam pojawić żołnierze z Polski, możemy stanąć w bardzo trudnej sytuacji, albowiem proszę pamiętać o tym, że Syria to nie jest terytorium NATO i walcząc tam, możemy spowodować problem, który potem zostanie przeniesiony na działania na terenie NATO, w tym także i naszego kraju. Kierownictwo państwowe w ogóle nie mówi o takiej ewentualności. Niestety takie są realia na dzień dzisiejszy, a trzeba się spodziewać takiego zagmatwania sytuacji, że dopiero po ciągu zdarzeń militarnych będzie można dojść do tego, kto je rozpoczął.
Najgorszym z możliwych scenariuszy będzie taki, w którym walczylibyśmy w wojnie proxy, w interesie tzw. państwa islamskiego i innych terrorystów. Nie trzeba wiele, bo to już się dzieje, każdy pocisk wystrzelony w Kurdów, jest tak naprawdę pociskiem wystrzeliwanym, także w interesie terrorystów wszystkich formacji. Poza tym, co robiliśmy przez ponad 10 lat w Afganistanie? Czy ktoś potrafi wskazać jakikolwiek cel tej operacji z punktu widzenia celów państwowych Polski, jak również szeroko rozumianego bezpieczeństwa NATO? W ogóle nie mieliśmy interesu tam działać, podobnie jak nie mamy żadnego, ale to naprawdę najmniejszego interesu żeby działać w Syrii.
Poparcie dla Turcji w jej ewentualnej wojnie w Syrii, będzie udzieleniem poparcia dla kraju agresora, ponieważ Syria posiada legalny rząd, uznawany przez Organizację Narodów Zjednoczonych, z którym zresztą mamy stosunki dyplomatyczne. Co nam złego zrobili Syryjczycy, żeby przyłączać się do ataku na ich kraj? Nie ma żadnego powodu, żebyśmy mieli z nimi walczyć.
Jeżeli zaś chodzi o interesy Turcji, to nie da się obronić sytuacji w której, ten kraj miałby mieć prawo do projekcji siły, skoro nikt mu nie zagraża. Nawet, jeżeli miałby przeprowadzić operację antyterrorystyczną w Syrii, to powinien ją wcześniej uzgodnić z rządem w Damaszku. Wszelkie innego rodzaju działania, prowadzące do pogwałcenia suwerenności terytorium rządu syryjskiego jest przestępstwem i może być uznane, jako akt wrogiej inwazji przez legalny rząd syryjski.
Nie tylko, więc nie mamy żadnego interesu, żeby tam działać. Co więcej, ponieważ w naszym interesie, wielokrotnie podkreślanym przez pana Andrzeja Dudę Prezydenta RP – jest trwanie przy prymacie poszanowania prawa międzynarodowego i jego przestrzeganiu – nie możemy tego prawa łamać. Zwłaszcza, że pozycjonujemy się poprzez przemówienia naszego pana Prezydenta, jako wielcy obrońcy prawa i porządku międzynarodowego.
W naszym interesie jest maksymalne uproszczenie całej sytuacji, tak żeby nie było sytuacji dorozumiewania, co się wydarzyło i w jakim charakterze, ponieważ jak się wydarzy, to bardzo dużo czasu nam zajmie ustalenie, kto wystrzelił, jako pierwszy.
NATO nie poprze Turcji w przypadku ewentualnej wojny, wynikłej z tureckiej awantury w Syrii. Jest oczywistością, że w tamtych realiach stanu nieustalonego – każdy scenariusz jest możliwy. Jeżeli Turcy byli do tego stopnia nieodpowiedzialni, że w warunkach pokoju, zestrzelili nieuzbrojony, powoli lecący nad Syrią rosyjski bombowiec, to co mogą sprowokować w warunkach dynamicznych zmian w realiach pola walki? Czy chcemy w tych warunkach realizować zadania wojskowe? W ogóle jakiekolwiek zadania, być tam?