• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Kolejne dni z życia psa

    • By Izabella Gądek
    • |
    • 25 stycznia 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Po ostatnich publikacjach latam na dzielni na ksywce: „intelektualistka”. No i dobrze, w moim wieku, tym bardziej kiedy jestem starą panną to całkiem trafne określenie. Dużo teraz czytam, żeby podnieść poziom słownictwa, no i obserwuję jaka sytuacja jest na świece. Mam taką możliwość kiedy tylko Pani uprzejmie włączy wiadomości jak już nasyci się kortami, a i boskim Nadalem, czy innymi nudami, na których nerwowo i wymownie ziewam.

    Co jakiś czas mam okazję oglądać z czerwonej kanapy wieczorne reality show. Nie tylko psy, ale myślę, że wiele zwierząt nie ma pojęcia co to „kompletne zezwierzęcenie” w wydaniu ludzkim. Oni są gotowi na wszystko! Pomijam idiotki, które chcą pokazywać światu jego kierunek z pozycji szafiarek. No śmieszne są i tyle. Skoro ludzie chcą je wysyłać na Zanzibar lub do Meksyku, żeby się powypinały na plaży za ich pieniądze – to luz. Nieco inaczej patrzę na kompletnych frików rodem z Top Hollywood, czy dzieciaki pragnące zalać się na maksa. Chcące tak bardzo się upić, że sikają notorycznie do łóżka zamiast wyjść chociażby na łąkę /jeśli wizyta w toalecie jest za trudna/, czy obrzygują się nawzajem systematycznie/ a jak mi się zdarzy to jestem przeklęta/…dziwne?

    A więc kochani czytelnicy wracając najpierw do Kalifornii – nie wiem czy wy wszyscy wiecie, ale są na tej planecie tak durni ludzie, w dodatku bardzo bogaci i uważający się za mentorów, którzy ubierają psy we fraki i zabierają je na drinki do pubu. Serio… Oszołomy potrafią wozić nas w wózkach, – bo myślą, że nie chce nam się chodzi, psikają nas perfumami i karmią ze złotych misek, jakby z ziemi smakowało inaczej. Do tego jak gdzieś idziemy, to jesteśmy ich dziećmi, lub dodatkowymi osobami przy stoliku. Ja (…), czy można upaść niżej siedząc w sukience na kolanach plastikowej solarki i pić wodę Perlaż za 11 PLN? Wrrr! 11 PLN. Ile by tego było w przeliczeniu na Podwawelską???!!!

    Gapie się czasem w ten telewizor i myślę, że to kategoria science fiction, ale niestety to ciągle reality showy, które pokazują mi ludzi w kosmicznych odsłonach. Oni naprawdę z nudów robią mega głupoty. Te musowe żony tak mają potargane rozumki, że straciły kontakt z rzeczywistością. Słuchać ich nie można jak plotą o aplikacjach na „japka”, które informują je o owulacji… Czy ludzie bez „jabłek” nie potrafią już uprawiać seksu? Ja tam spokojnie z Azarem mogę się puścić bez dodatkowych wytycznych, a one jak nie zapipka – to nie ściągają majtek… masakra… a niby takie wymarzone, rajskie, bajkowe życie…

    W naszym środowisku radość nie jest związana z dobrami doczesnymi, no chyba, że jeszcze raz do Podwawelskiej nawiążę, ale to raczej układam na półce z potrzebami pierwszymi… Wielu ludzi, szczególnie tych którzy na okrągło świergocą o swoim szczęściu i spełnieniu, bez zakupów u „Gucia” czy napaćkaniu na twarz kupy ślimaka – się nie uśmiechają, nie cieszą… No naprawdę ciężko mi to pojąć, bo ja merdam ogonem zawsze jak pani wreszcie otworzy te swoje ślepia o godzinę spóźniona. Wesoło przy niej drepcze jak tylko zbliża się do lodówki… hmmm to chyba zły przykład… no, ale jak przychodzi to na 99% jestem szczęśliwa. Zachowuję się szczerze i spontanicznie jak wielu moich przyjaciół, chociaż i w naszym towarzystwie zdarzają się suki – mające o sobie mniemanie wywołujące tylko śmieszność – no, bo co myśleć o Puci, która chce mieć usta jak swoja silikonowa pani i żeby je powiększyć trze dziobem o podłoże jak nikt nie widzi… no żałość…

    Te biedne barbie to jednak nic w porównaniu z uczestnikami „shorów”, którzy pragną pokazać, że cywilizacja się cofa i potrzeby fizjologiczne są nie do ogarnięcia. Wlewają w siebie piszcząc w radości płyny, po których jeśli nie zachowują się jak króliki, to niemalże obsikują i obrzygują siebie nawzajem … ohyda.. nie, nie chce nawet o tym dłużej myśleć.. Ludzie – ogarnijcie się, bo słabo to wygląda….

    Dzisiaj sobota. Czas zastanowić się jak spędzić wieczór. No właśnie, a tu kolejna katastrofa. Od jakiegoś czasu Moja kochana Pani – chce ostatni spacer, który lubię celebrować przy świetle księżyca i szeptów nocy – skrócić do minimum. Marudzi mi o jakichś – 17 stopniach – i żebym się streszczała. I jak tylko jakiś zapach mnie zaintryguje i wciskam z lubością nosek w śnieg to drze się – DEDE!! DEDE!! Pośpiesz się!! – jakby to kiedyś pomagało… Podnoszę owszem głowę, daję, że już, już będzie dwójka… ale wcale nie mam zamiaru się spieszyć tylko dlatego, że tak cudowni rześko i magicznie, a śnieg pod opuszkami chrzęści bajkowo i inspiracyjnie…

    No, ale zawlekła mnie znów w ten wieczór szybciej tupiąc głośno po poszyciu łąki, – czego nie lubię – i zaczęła wyciągać frykasy z lodówki. Może, chociaż w tej materii sobie zrekompensuję niedogodności spacerowe. OOOO…. Chyba będzie gruba impreza, bo różnorodne smakołyki, a goście pani zawsze z rejonów fit, diet i trend… jejuuu. Jakby nie można było zjeść do oporu.

    Dzwonek. Pierwsi goście. Jest mój ulubiony koleżka. Zawsze wpada z litrem dobrej whisky i kilogramem myśliwskiej dla mnie, a zakupy nie z „owada”, a „lizusa”, wiec kocham go tym bardziej! Zaraz po nim wturlały się z kolei te, które nie zamkną japek jak nie wysypią wszystkich plotek i zabiegów, jakim się poddały. To też jest naprawdę śmieszne… Najstarzej i najgorzej wyglądają te, które w kółko i non stop coś poprawiają i ulepszają. Czy one są ślepe czy to jakaś inna ludzka choroba?

    No nic znów ktoś domofoni. Czas się zawijać pod schody i tylko uważać, kiedy którychś z uczestników zbliży się do stołu z wędlinami. Szark kazał mi podsłuchać co ludzie robią, żeby zwrócić na siebie uwagę… Posłucham, ale ja doskonale wiem co oni wyprawiają i jutro rano… w sensie pewnie po 10 jak widzę po rozlewaniu… będę musiała go okłamać…

    Taki to pieski los…