- Paradygmat rozwoju
Kapitalizm nie działa czy centralne planowanie może poprawić jego wady?
- By krakauer
- |
- 24 stycznia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Kapitalizm nie działa, zepsuł się mechanizm alokacji dóbr, mechanizm reinwestowania środków w rozwój, jak również, co najważniejsze – nie działa redystrybucja, która zgodnie z modelem powinna zapewniać uczestnikom systemu dochody pozwalające na napędzanie wzrostu całości. Niestety to już nie działa, po pierwsze to wina outsourcingu w procesach globalizacji, jakie zapoczątkował Zachód kierując się chytrością, a po drugie – to wina braku zasobów, które umożliwiałyby generowanie wysokiej renty i stopy zwrotu z kapitału. Jest ich tyle, co wcześniej lub mniej, jednak konkurujących o nie przybywa wraz z tym, jak bardzo bogacą się społeczeństwa korzystające na akumulacji z procesów outsourcingu. Azja nie musi wypłacać wielkich środków na opiekę społeczną, nie ma długów emerytalnych – korzysta na tym, że taniej pracuje, a zarazem taniej funkcjonuje w konsekwencji może akumulować. Skutek jest taki, że Zachód już nie ma takich stop zwrotu jak miał np. w epoce kolonialnej, te zyski są niepowtarzalne.
Społeczeństwa widzą kryzys kapitalizmu przez brak pracy, jednak to w istocie nie jest największy problem z tym kryzysem. Problemem jest sam kapitalizm, jako ustrój bazujący na fundamencie wszelkich ludzkich motywacji, czyli CHCIWOŚCI – nie ma alternatywy. Nie jesteśmy w stanie, jako cywilizacja globalna, wymyślić niczego, co gwarantowałoby efektywniejszą alokację niż gospodarka kapitalistyczna (w warunkach powszechnej wolności), chociaż mamy pełną i absolutną świadomość, że alokacja i związana z nią redystrybucja w kapitalizmie kuleją, wręcz się wywróciły i leżą dogorywając w pobocznym rowie. Około 10-15% populacji Zachodu jest posiadaczem około 70% aktywów Zachodu (tutaj symulacje są różne jak ktoś nie chce ufać Bankowi Światowemu to nie musi). Oznacza to, że większość uczestników systemu na Zachodzie jest skazana na ekonomiczną zależność, czy jak w skrajnych przypadkach na ekonomiczne niewolnictwo lub – wykluczenie. Niższe stopy zwrotu z aktywów spowodowały ograniczenie ich wpuszczania w obrót, ponieważ z drugiej strony ryzyko wcale nie maleje, wręcz przeciwnie – rośnie. Bogaci nie mają ochoty na sponsorowanie naszych społeczeństw, chcą zysków. Podobnie biedniejsi – miliony ciułaczy emerytalnych decyduje o losach świata, chyba że mają pecha i fundusz emerytalny ich koncernu został zmarnowany przez nieuczciwy zarząd firmy (np. Enron). Wszyscy pragną zysków, podobnie jak chciwe europejskie banki, które inwestowały w mechanizmy inwestycyjne, których sposobu działania nie rozumiały ich działy inwestycyjne! Generalnie nie można mieć pretensji do nikogo, że jest chciwy – to normalne, po prostu taka jest nasza natura. Gdyby ludzie nie chcieli gromadzić dóbr – gdzie byśmy byli dzisiaj?
Jednakże to nie jest normalne, że dzienny wolumen wirtualnego handlu np. na rynku surowców, czy też żywności – wielokrotnie przekracza roczną produkcję na głównych rynkach świata. Ustalanie cen dóbr w gospodarce realnej, poprzez sztuczne handlowanie ich wielokrotnościami na rynkach finansowych, to jedna z przyczyn porażki kapitalizmu. Nie potrzebujemy giełd czynnych całą dobę, tzn. komputerów zamykających transakcje w wyniku skomplikowanych algorytmów przez noc. To, co niczego nie produkuje, nie wytwarza realnej wartości dodanej – nie jest nam potrzebne do życia, przy czym wiadomo, że giełdy amortyzują realną gospodarkę głównie poprzez transakcje terminowe, jednak zawsze jest coś za coś. Jeżeli ceną za naszą chciwość ma być z jednej strony monopolizacja własności ziemi przez posiadaczy aktywów a z drugiej – wirtualizacja procesów gospodarczych w wyniku sztucznych transakcji handlowych, to jak spowodować, żeby np. po prostu opłacało się produkować, dostarczać i sprzedawać? To bardzo ważne, albowiem jeżeli ustalimy, że wszystko można kupić w Chinach, to czym będziemy się zajmować? Gdzie ujawni się wartość dodana z procesów operacyjnych naszych przedsiębiorstw? Proszę pamiętać – nie wszyscy mogą być adwokatami, lekarzami, informatykami. Znaczna część populacji nie daje się ująć w żadne ramy, często nawet wykształcenie nie ma znaczenia. Co z tymi ludźmi zrobić? Dzisiaj setki tysięcy młodych Hiszpanów, Włochów, Greków i Portugalczyków nie ma żadnej przyszłości w swoich krajach, ponieważ ich rynki są zbyt małe dla ich specjalizacji. Polacy zgięli karki i pojechali myć talerze w Londynie, Hiszpanie mają jeszcze bogatych rodziców. Jednakże, co będzie z naszą gospodarką jak pokolenia wchodzące, nie będą miały dzieci? Proszę sobie wyobrazić tego makroekonomiczne skutki! Zresztą nie ma potrzeby, za kilka lat będziemy przerabiali ten scenariusz w Polsce.
Zdania na temat czy można poprawić – skorygować kapitalizm są podzielone. Wielu wskazuje na model szwedzki, jednak trzeba mieć świadomość, że on działa w specyficznych warunkach szwedzkiego społeczeństwa. Na drugim biegunie jest model singapurski, gdzie wszystko działa wyśmienicie, nawet lepiej niż moglibyśmy od kapitalizmu oczekiwać, przy czym problem klasowy jest tam modelowany przez specyficzny system edukacji dający szanse najlepszym z każdej grupy narodowościowej i klasy ekonomicznej. Nasz kapitalizm jest abstrakcyjnym wręcz przejaskrawieniem, albowiem nie daje jednostkom praktycznie żadnego zabezpieczenia w ramach systemu, wręcz można powiedzieć, że w Polsce wypracowaliśmy system wyspecjalizowany w eksploatacji i gnojeniu ludzi, jeżeli tylko się odważą upomnieć o sprawiedliwość.
Czy to wszystko można skorygować odgórnie, skoro oddolnie – poprzez edukację nie daliśmy rady?
Problem z centralnym planowaniem polega na tym, że planista nie odpowiada osobiście za skutki swojego planowania. Oparcie systemu centralnego planowania na systemie urzędniczym, czerpiącym legitymację od władzy demokratycznej to wszystko, co możemy na dzień dzisiejszy zaakceptować, jako społeczeństwa. Proszę zwrócić uwagę na to, że niektórzy już nie mają przywileju wyboru – np. Grecy, Ukraińcy, za nich decydują inni urzędnicy, których nie wybierają ani grecki, ani ukraiński Naród. Co to oznacza w praktyce, to lepiej sobie nie wyobrażać, przecież wszyscy pamiętamy, co przeżyliśmy sami w nie tak dawnej przeszłości.
Niestety tego problemu centralnego planowania nie da się wyeliminować, ani ograniczyć. To dzisiaj generalny problem zarządzania publicznego, także istotny w kapitalizmie, w którym zarządzający aktywami wcale nie muszą być ich właścicielami, a nawet przeważnie nie są, jednak mają nad nimi w zasadzie pełnie władzy. Dodatkową władze daje np. rozdrobnienie akcjonariatu. W efekcie możliwe są takie konstrukcje, w których niewielu decyduje za wszystkich, a jak się nie uda to i tak otrzymują swoje odprawy, a ludzie pozostają bez pracy, emerytur lub z nic nie wartymi akcjami.
Warto pamiętać, że centralne planowanie było podstawą polityki „New Deal”, jakże wdzięcznie skopiowanej w ZSRR! Efekty w obu przypadkach były zaskakujące. Jeżeli do tego dodamy jeszcze doświadczenia japońskie z ich podejściem do programowania gospodarki, czy południowokoreańskie – to warto się zastanowić nad wprowadzeniem elementów planistycznych do gospodarki. Przecież Francja funkcjonuje w warunkach kapitalizmu państwowego i jest wielka, dlaczego nie możemy powielić tych wzorców?
Jest jednak pewien problem praktyczny, mianowicie nie mamy dobrych doświadczeń, jeżeli chodzi o funkcjonowanie mechanizmu biurokratycznego na skalę ponadnarodową – Unia Europejska nie jest przykładem wydajności, jeżeli chodzi o administrację. Jak na tej podstawie przeprowadzić reformę, która nie przerazi posiadaczy kapitału, a zarazem da nadzieje zwykłym ludziom – tym samym umożliwi stabilizację systemu, przed naturalną rewolucją?