• 17 marca 2023
    • Polityka

    Błąd eurosceptyków będzie miał konsekwencje takie jak wiara we własną propagandę

    • By krakauer
    • |
    • 24 stycznia 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Rządzi nami ugrupowanie osób przeważnie eurosceptycznych, często określających się jako „euro realiści” – wyróżnikiem charakterystycznym dla tej części naszego społeczeństwa jest niechęć wobec pogłębionej integracji europejskiej, wykluczenie przyjęcia Euro jako wspólnej waluty oraz generalny sprzeciw przeciwko ograniczaniu suwerenności narodowej na rzecz zobowiązań ponadnarodowych.

    Wiadomo, że każdy ma prawo do dowolnych poglądów i nie ma, co kopać się z koniem, to są dorośli ludzie, którzy samodzielnie podejmują decyzje o swoich wyborach życiowych, niestety jednak, – jeżeli się mylą, to będą ponosić konsekwencje błędów razem z nami, przy czym to my będziemy musieli być razem z nimi solidarni w nieszczęściu. Ponieważ ich euro – realizm, czy też – sceptycyzm opiera się na dążeniu do powstrzymania procesów europejskich, z możliwością wyłączenia części z nich lub wręcz cofnięcia. Oczywiście ci ludzie mają do tego pełne prawo, jednakże trzeba się zastanowić, czy takie postawy, dążenia, działania i zaniechania (prowadzące do reakcji) są zgodne z polską racją stanu? Jeżeli nie są, to znaczy się, że eurosceptycyzm można, a nawet należy potępić. Chyba, że zgadzamy się z prawem dążenia większości do destrukcji, ale wówczas proszę sprostować podręczniki odnośnie Targowiczan.

    Istotą błędu eurosceptyków jest zła perspektywa postrzegania spraw europejskich w kontekście polskim. Zła perspektywa to znaczy – inna niż obiektywnie prawdziwa. Jednakże ten błąd nie wynika z próżni, tylko jest odwrotnością wcześniejszego wielkiego kłamstwa przeprowadzonego przez zwolenników dążenia do struktur zachodnich, którzy traktowali ten proces, jako drogę do raju, a struktury, jako cel sam w sobie, a nie środek do celu, jakim powinno być budowanie dobrobytu i bezpieczeństwa Polski. Niestety i znacznej części ojców naszej integracji zabrakło rozumków i Zachód tak pokierował sprawami, żebyśmy byli przedmiotem integracji we własnej interpretacji. Na tej podstawie eurosceptycy – słusznie – podnoszą, że nie o to chodziło w integracji, żebyśmy trwale byli przedmiotem procesów i decyzji, wrażliwym na zaniechania innych – w istocie nadążnym za bogatymi sojusznikami. Jednakże popełniają ten straszny błąd percepcyjny polegający na nieuznawaniu rzeczywistości, w tym rachunku zmian, jakie się już dokonały. Otóż, bowiem powrót do idei i praktyki państwa narodowego w czystej postaci nie jest już możliwy, nie dlatego bo ktoś nam wykupił gazety i mąci w głowach! Tylko, dlatego ponieważ się NIE OPŁACA. Istotą – sensem procesów europejskich jest integracja. Jeżeli ktoś uważa, że proces przeciwny, czyli dezintegracja Unii Europejskiej służy jej wzmocnieniu, ten jest najdelikatniej mówiąc – myślącym inaczej. Wszystkie dowody historyczne i procesy współczesne, w tym największy sukces Unii Europejskiej, jakim jest Euro dowodzą, że renta, czy też bonus z połączenia wszystkich potencjałów, jest generalnie o wiele większy niż suma indywidualnych strat. Nawet USA boją się potęgi Euro! Jako samodzielne kraje dla potęg, które wyrastają na globalizacji – jak Chiny, Indie, Brazylia, czy starych mocarstw jak USA czy Rosja – Europejczycy zawsze będą klientami. KONIEC I KROPKA – I NIE MA W TYM KONTEKŚCIE INNEJ ARGUMENTACJI. DOKŁADNIE TAK BYŁO I BĘDZIE. Tego właśnie nie rozumieją eurosceptycy, jednak w ich argumentacji jest sporo racji, ponieważ problemy wewnętrzne Unii, czynią dalszą integrację praktycznie niemożliwą.

    Jednakże – proszę to sobie zapamiętać, – jeżeli komuś się wydaje, że będziemy w stanie suwerennie funkcjonować na tym kontynencie przy nacisku tych wszystkich potęg, który odbywa się na wielu płaszczyznach – nie tylko geopolitycznej! Wystarczy iść do sklepu popatrzeć na produkty sąd są! Ten popełnia błąd wiary we własną propagandę, ograniczając rozumienie państwa do łopoczących flag, hymnu, insygniów na mundurach i składania wieńców, przeważnie na symbolicznych grobach przodków. Właśnie, dlatego błąd eurosceptyków – jak wszystko na to wskazuje – będzie miał konsekwencje takie jak wiara we własną propagandę, bo ci ludzie nie rozumieją, że mamy XXI wiek i rzeczywistość się zmienia, tak bardzo modyfikując możliwy horyzont zdarzeń, że to, co nas zaskakuje w ogóle wykracza poza nasze możliwości postrzegania zjawisk i modelowania ich jako potencjalnych zagrożeń. Uwaga, współcześnie już nie wystarczy – MYŚLEĆ (myślę, więc jestem), dzisiaj trzeba jeszcze WIEDZIEĆ I ROZUMIEĆ – szereg faktów i mechanizmów, które niczym dźwignia służą do agregowania wiedzy i myśli ludzkiej. Żeby to dobrze pojąć proszę poczytać o zagadnieniach „Big Data”, jeżeli ktoś z czytelników nie spotkał się jeszcze z tym terminem – niech koniecznie sobie poczyta i o mechanizmach informatycznych i samej koncepcji wykorzystywania ich. Generalnie w wielkim uproszczeniu, to do tej pory za kod kulturowy i cywilizacyjny wystarczała nam religia i prawo. Jutro to będzie za mało, jutro będzie trzeba rozumieć jak operować dostępną wiedzą, której ciągle przybywa, bez odpowiednich narzędzi i wiedzy ich stosowania w ogóle nie da się do tego podejść. Przykładowo serwer można wykorzystywać, jako wieszak na bieliznę, jeżeli się nie umie do niego zalogować, co dopiero marzyć o wirtualizacji procesów i ich wyborze za pomocą optymalizacji matematycznej, wyliczeniu prawdopodobieństwa itp.!

    Analogicznie jest w procesach publicznych, takie kwestie jak np. problemy społeczno-gospodarcze nie mogą znaleźć rozwiązania za pomocą standardowych narzędzi reakcji państwa, ponieważ państwo, jego narzędzia i sposób myślenia o państwie i jego interakcji z gospodarką i społeczeństwem są przestarzałe. Globalizacja wszystko zmieniła, dosłownie wszystko. Jeżeli ktoś się na to nie załapał, ma wspaniałą okazję – przyglądać się światu w telewizorze w zaciszu swojego mieszkania. Wychodzenie na ulice i przeciwstawianie się oznacza, że trzeba się liczyć z kosztami konfrontacji. Tylko to trochę głupia sprawa być sam na sam naprzeciwko globalizacji.

    Właśnie tak przeważnie rozumują i działają eurosceptycy, nie są w stanie postrzegać rzeczywistości w sposób nadążający za nią, czy też – oddając sprawiedliwość – nie są w stanie zdecydować się na niewiadomą zgodną z prawami globalizacji. Niestety konsekwencje tego sposobu postrzegania rzeczywistości już wszyscy zaczynamy odczuwać, a będzie gorzej, uwaga – zawsze bywa gorzej, jeżeli działa się na „nie” zanim będzie możliwe, żeby było lepiej. Tymczasem antyeuropejską – w wykonaniu siłą rzeczy polityką, osłabiamy i tak przeżywającą problemy Unię Europejską, kto na tym zyskuje? Zwłaszcza że nikt nie chce likwidować instytucji państwa narodowego, jak również samego państwa narodowego – mówimy tylko o przeniesieniu zarządzania na inny – uwspólniony poziom. Kiedyś bano się elektryczności, automobilu, samolotu… Tymczasem dzisiaj rządzą światem ci, którzy jako pierwsi produkowali prąd, samochody, samoloty…