- Polityka
Włodzimierz Czarzasty czy Jerzy Wenderlich?
- By krakauer
- |
- 21 stycznia 2016
- |
- 2 minuty czytania
W wyborach na przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej Pan Włodzimierz Czarzasty otrzymał 5541 głosów (37,8 %) a pan Jerzy Wenderlich 3619 głosów (24,7 %) z uprawnionych do głosowania 23452 członków SLD. Głosowało 14646 osób. Frekwencja wyniosła 64,45 % Druga tura głosowania 23 stycznia (w najbliższą sobotę) na VI-tym Kongresie SLD [Źródło: SLD.org.pl].
W obu przypadkach kandydatur mamy do czynienia ze znakomitościami polskiej sceny politycznej, wieloletnimi działaczami, doświadczonymi w pracy parlamentarnej, partyjnej i środowiskowej. Tych życiorysów politycznych nie trzeba nikomu przedstawiać, to prawdziwi herosi naszej sceny politycznej. Co prawda niektórzy doświadczeni działacze partyjni, którzy odeszli z SLD z przyczyn oczywistych i również nie wymagających tłumaczenia – mają bardzo trudne do powtórzenia zdanie o jednym z tych panów. Jednak my stoimy na stanowisku, że lewica dzisiaj jest w takim stanie, że nie można przyłożyć nawet patyczka od lodów do jej zguby, albowiem to nie jest w interesie naszego kraju. Polska scena polityczna bez partii lewicowej jest ułomna i powrót partii lewicowej do parlamentu jest jednym z najistotniejszych celów politycznych w naszym życiu publicznym w ogóle. Dlatego nie powinniśmy, wręcz nie możemy w niczym przeszkadzać lewicy, która jak widać po prostu sobie kona, prawie już zeszła, ale jeszcze dycha – może któryś z tych panów, nie pozbawionych wad, ale również pełnych zalet, będzie udanym reanimatorem lewicy?
Teoretycznie nie trzeba wiele, żeby odwrócić trend, jak również można albo się zjednoczyć, albo starać się wchłonąć konkurencyjne lewice, na dzień dzisiejszy wszystko jest możliwe, bo lewicy nie ma w ogóle, a wróg jest wspólny. Nie ma możliwości, żeby się przynajmniej nie dało spróbować porozumieć. Oczywiście można się winić za porażkę wyborczą, jednak na działanie wielkiego demiurga nie ma rady. Właśnie taki „strzał” powinien działać na środowiska lewicy w sposób mobilizujący.
Pan Czarzasty zdecydowanie znakomicie wypada w telewizji, a jak ktoś go nie zna, to może go bardzo łatwo polubić. Więc jako lider na trudne czasy doskonale się nadaje, ponieważ może w przeliczeniu na mechanizmy wielkich liczb zjednać stosunkowo sporo poparcia. Kwestią wtórną jest to na ile byłoby ono trwałe.
Pan Wenderlich to człowiek, którego nie da się nie lubić, jeżeli się go pozna, najlepiej osobiście. Również dobrze wypada w telewizji, ale powiedzmy „nie ma tak krzykliwych sweterków jak pan Czarzasty”, co więcej ma wyjątkową u polityków umiejętność sprawienia wrażenia, że słucha rozmówcy, a nawet że przywiązuje wagę do tego, co rozmówca ma my do przekazania. To bezcenne jest w przypadku człowieka, który miałby rządzić partią – no nie ukrywajmy zanikającą, dodajmy niestety.
Generalnie szans na rozliczenie byłego lidera, który dopuścił do obecnej sytuacji nie ma żadnych, zresztą to i tak byłoby tylko powodowanie niezdrowego fermentu na lewicy, tego nikt nie potrzebuje dzisiaj i nie będzie potrzebował jutro. Pan Czarzasty może być źle odebrany przez cześć środowisk, które jeszcze pamiętają jego rolę w prowokacji dokonanej kiedyś przez redaktora pewnej gazety. Pan Wenderlich – na pewno musiałby się w pełni poświęcić spotykaniu się z ludźmi. Jednak trudno byłoby mu przekonać własną osobą – otoczenie, że jest „nową twarzą”, a tym samym że oto lewica ma nowe otwarcie.
Jeżeli jednak się zastanowimy nad możliwymi strategiami wyjścia z obecnej sytuacji lewicy, to tak naprawdę partia potrzebuje i pana Czarzastego i pana Wenderlicha, chodzi o to że obaj mają talenty i prezentują uzupełniający się doskonale styl polityczny, jednak czy zdobyliby się na formułę – pana Siemoniaka i pana Schetyny, gdzie jeden ustąpił rozwiązując sprawę? Partii w tym stanie nie jest stać na kolejne podziały, frondy i zwykła nienawiść personalną, której tradycja na lewicy jest niestety długa i bogata, od czasów lądowania na spadochronach pewnych braci, ale już nie wspominajmy historii.
Lewicy życzmy wszystkiego najlepszego, a obu panom kandydatom – WSPÓŁPRACY i wiele energii do przeprowadzania koniecznych zmian, ponieważ lewica jest wartością samą w sobie i jak pokazują smutne dzisiejsze transmisje z Sejmu, bardzo jej tam brakuje. Uwaga każdy z tych wyborów będzie równie dobry, jest trochę pieniędzy do podziału – będzie na amunicję, czym walczyć. Jednak na zwycięzcy spocznie wielka odpowiedzialność. Głupia sprawa być ostatnim przewodniczącym Sojuszu Lewicy Demokratycznej w jego historii.