• 16 marca 2023
    • Polityka

    Czy ktoś wie, o co chodziło ministrze Musze?

    • By krakauer
    • |
    • 24 maja 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Zamieszanie w sprawie apelu pani ministry Joanny Muchy do reprezentacji rosyjskiej o zmianę hotelu jest czymś bez precedensu. Albo polski wywiad prowadzi jakąś „arcywybitną” grę, poczynając od „rozegrania” śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej a właśnie na tym apelu pani ministry kończąc. Bo przecież rozpatrując ten apel w kategoriach zdroworozsądkowych trzeba by, obrazić intelekt pani ministry, próbując zrozumieć jej fenomenalne postępowanie.

    Pierwszym pytaniem dotyczącym tego wydarzenia jest: „Kto w istocie rządzi tym krajem?” nie jest to pytanie pozbawione sensu, albowiem w dobrze działającym rządzie, a za takim zwykliśmy uważać rząd Rzeczpospolitej, nie jest możliwy głupi wybryk jednego z członków Rady Ministrów, polegający na samodzielnym sprowokowaniu dyplomatycznego skandalu przed jednym z najważniejszych wydarzeń masowych w historii kraju w ogóle. To odrzucamy. Rząd działa świetnie, a nie mamy żadnych podstaw do twierdzenia, że pani ministra sobie pozwoliła na samowolkę. Pan premier na pewno rządzi, odpowiednio sterując swoimi ludźmi. Oczywiście to założenie, tylko założenie.

    Podobnie należy wykluczyć, że pani ministra nie jest cyborgiem (robotem) zdalnie sterowanym przez obcy wywiad znacznie zaawansowanego technicznie państwa. To raczej także możemy wykluczyć, aczkolwiek są inni politycy na naszej scenie politycznej, których można o to podejrzewać.

    Skoro nie była to gra wywiadu, decyzja premiera, samowola ani oddziaływanie poza zmysłowe to, co skłoniło panią ministrę do takiego działania? Co mogło ją zmotywować i jakie cele jej przyświecały?

    Jeżeli wykluczymy możliwość uproszczonej percepcji rzeczywistości przez panią ministrę to chyba musiało jej o coś chodzić. Pomińmy też kwestię realizowania polityki zagranicznej przez Ministerstwo Sportu, a taką błahostkę jak straty hotelu spowodowane potencjalnym wycofaniem się reprezentacji rosyjskiej to już w ogóle przemilczmy – no, bo jakie to ma znaczenie. Drogą dedukcji dojdziemy w końcu do wniosku, że pani ministra nie tylko uznaje modlących się Polaków za zagrożenie wagi państwowej, ale przede wszystkim dostrzegła szansę na spowodowanie zamętu i zwrócenie uwagi pana premiera – na swoją czujność i aktywność. Co zresztą premier swoją wypowiedzią w pewnej drobnej części potwierdził.

    No, ale bądźmy dociekliwi i zastanówmy się, jaki miała cel? Przecież to reprezentacja! Sama w sobie nie stanowi dla nikogo zagrożenia, a ewentualnych kibiców można spacyfikować. Może pani ministra obawiała się, że modlący się Polacy nie dadzą spokoju śpiącym przed meczem Rosjanom? Bo co by się takiego mogło stać? Chyba najgroźniejszy scenariusz to starcie na pieści kibiców z Rosji z modlącymi się z okazji 10 nicy? No, bo co innego?

    To przerażające w jak banalny sposób można wprowadzić na naszej scenie politycznej zamęt i skanalizować opinię publiczną na sprawie totalnie zastępczej, a przy okazji otrzeć się o skandal międzynarodowy.

    Czy państwo, a właściwie jego prestiż należą do ministry Muchy? Chyba tak, albowiem swoim działaniem mogła doprowadzić do znacznego obniżenia poziomu naszej reputacji. Czy ktoś słyszał o przypadku podobnym, żeby minister odpowiedzialny za imprezę rangi Euro, bez podawania powodów publicznie zwracał się do reprezentacji sportowej sąsiedniego kraju o zmianę dowolnie wybranego miejsca akomodacji na terenie jego kraju? Przecież to jest absurd.

    Problem polega na tym, że wszelkie tego typu sprawy mają z zasady podwójne dno, które czasami się ujawnia po jakimś czasie, a najczęściej w ogóle nie przebija się do świadomości opinii publicznej. Tak może być i tym razem, albowiem poza chwilowym zajęciem premiera – pani minister nie miałaby żadnych korzyści z ewentualnego skandalu.

    Wniosek z tej sytuacji jest banalny. Nie może być mowy o pozwoleniu ministrom na samodzielne generowanie komunikatów przekraczających ich kompetencje – bez konsultacji. Pamiętajmy, co pan premier o nich powiedział – część to zderzaki, czyli ministrowie gorszej kategorii. Co oczywiście nie znaczy, że gorsi lub głupsi od przeciętnej. Jednakże fakty są faktami. Nie można pozwolić na kompromitację kraju, dlatego bo ktoś coś palnie, albo nie będzie mógł kluczowej wartości informacji publicznie dopowiedzieć. Polska potrzebuje scentralizowania kanałów nadawania informacji na najwyższym poziomie zarządzania sprawami publicznymi.