- Paradygmat rozwoju
Nadal żyjemy w biedzie i w nędzy – lata mijają sytuacja się nie poprawia
- By krakauer
- |
- 08 grudnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Mijają lata, jesteśmy w trzecim dziesięcioleciu od rozpoczęcia ludobójczej transformacji w duchu neoliberalnych pseudoreform, które nie można w pełni negować – przyniosły pewne skutki. Bezwzględnie sukcesem jest to, że mamy w kraju gospodarkę kapitalistyczną i rynkową, niestety cena jaką trzeba było za ten sukces zapłacić jest niewspółmierna do owoców tego sukcesu, zwłaszcza w kontekście nierówności ich podziału.
Polacy nadal przeważnie są biedni, żyją przeważnie w biedzie, a wielu żyje w nędzy. O ile skończyła się już stara bieda, pamiętająca często czas ostatniej wojny, to już zaczęła się pojawiać nowa bieda, której na imię – procent zastąpienia emeryturą ostatniego świadczenia z tytułu pracy. Zaczynają dziać się rzeczy niesłychane, bo nie tylko że Polaków i Polki nie jest stać na dzieci, bo nie jest stać ich na mieszkania, a jak wiadomo kredyt hipoteczny jest najlepszym środkiem antykoncepcyjnym w naszym kraju. Okazuje się, że ludzi dożywających swoich dni, nie będzie stać na przekazanie majątku spadkobiercom, ponieważ nie mają środków wybiorą ofertę z rynku finansowego tzw. kredytu zwrotnego. W efekcie w wielu przypadkach – nie będzie żadnego przyrostu z pracy i życia jednego lub dwóch pokoleń Polaków i Polek! To rzecz niesłychana w naszej historii i w ogóle w historii krajów formalnie nie okupowanych. Warunki społeczno-ekonomiczne zakładające taki scenariusz, to nie są warunki dla życia dla rodzimej populacji – mało który okupant skazuje na taki los mniejszości. Po prostu nie ma takich standardów we współczesnym świecie.
Z Polski na stałe i terminowo wyjechało około 3 mln ludzi! To jest wielka aglomeracja warszawska – zniknęła, wyprowadziła się, ponieważ nie była w stanie żyć tutaj, za te pieniądze, które w ogóle da się w Polsce zarobić. To nie jest tak, że to niewidzialna ręka rynku, tutaj są konkretni ludzie, których chore, wręcz poronione przywiązanie do zakłamanych doktryn neoliberalnej ekonomii doprowadziło do tych wypaczeń. W końcu wszyscy się dziwią, że kraj podlega procesom depopulacji, w istocie temu nikt nie powinien się dziwić, jeżeli ma świadomość tego w jak dramatycznych warunkach tutaj się żyje i jak przeciętnie jest źle.
Już o tym problemie pisaliśmy, ale wyznacznikiem biedy w Polsce jest pewne zjawisko, które można zaobserwować chyba we wszystkich sklepach wielkopowierzchniowych oraz dyskontowych w kraju. Mamy ich olbrzymią ilość i to co starają się zaproponować klientom przed świętami, często zapiera dech w piersiach. Jeżeli jednak przyjrzymy się ofercie masowej, dla klienta indywidualnego w największych sieciach – to konkurują one w okresie świąteczno-noworocznym o specyficzny rodzaj konsumenta. Chodzi o osoby ubogie, które kupują specjalnie opakowane w kolorowe opakowania w stylu świąteczno-prezentowym zwykłe, popularne kosmetyki. Można połączyć żel z szamponem, wodę po goleniu z innym specyfikiem, lakier z grzebieniem – kombinacji są tysiące, trudno ocenić nie znając branży czy to producenci wypychają na rynek promocje (bardzo często można kupić po korzystnych cenach znakomite kosmetyki – tylko po co komu na raz kilka szamponów?), czy to sklepy organizują takie promocje, że „brendują” różne marki w opakowania świąteczno-prezentowe i sprzedają jako coś „solidnego”, co może funkcjonować w obrocie jako prezent. No i niestety przeważnie funkcjonuje. Obdarowywanie się nawzajem tego typu „prezentami”, jest chyba jednym z najbardziej brutalnych symboli naszej nędzy i wszechogarniającej biedy.
Powyższe może nie jest uniwersalnym wyznacznikiem, ale ze względu na powszechność i powtarzalność może służyć jako jakiś punkt odniesienia do prób zrozumienia zjawisk społeczno-ekonomicznych. Generalnie im więcej tego typu – śmieciowych prezentów, tym w społeczeństwie więcej biedy, ponieważ tego typu prezenty służą za substytut i objętościowy i jakościowy rzeczywistego prezentu. Chociaż może i lepsze jest to niż uzależnienie społeczeństwa od epidemii tzw., chwilówek, „kredytów na święta”, które można potem dogodnie spłacać – do kolejnych świąt itd. Powodem wszelkich niedostatków i całego zła jest to, że mało zarabiamy, siła nabywcza trzech pokoleń Polaków jakie obecnie egzystują jest krańcowa tzn. wystarcza nam głównie na żywność i konieczne opłaty komunalne, z opłacaniem np. należności za lekarstwa jest już gorzej, a coś tak luksusowego jak oszczędności to rarytas, specjalny przywilej dla klasy lepiej zarabiającej. Większość społeczeństwa tak jak nie miała z czego, tak też nie ma i nie będzie miała z czego oszczędzać. Nie można się wiec dziwić faktowi, że wiele osób uznało wizję 500 zł na każde drugie dziecko, jako coś wartościowego o życiowym znaczeniu.
Część ekonomistów twierdzi, że poziom zarobków będzie się podnosił wraz z narastaniem kryzysu demograficznego. Niestety jest to chyba mylna diagnoza, ponieważ po prostu rynek się skurczy, albo brakujące ręce do pracy zapewnią przyjezdni np. to już widać, jeżeli chodzi o kadry ludzi z Ukrainy. Nie można udawać, że zjawiska zalewu naszego rynku pracy osobami z Ukrainy nie zauważamy, to nie pozostaje bez wpływu na konkurencje na rynku pracy w zakresie prac prostych i średnio złożonych, w których „goście” obniżają stawki i tak śmieciowe dla Polaków, których nie jest stać na koszty życia, opłaty komunalne, podatki i koszty nadzwyczajne. Rząd nie może udawać, że takiego zjawiska nie ma – ono jest i postępuje wraz z kolejnymi setkami tysięcy przybyszów zza Sanu na naszym rynku pracy, chociaż w ujęciu generalnym ich obecność jest dla rynku pracy (dla rynku a nie dla pracowników) pozytywna i pożyteczna, stąd widocznie dla rządu pożądana.
Jeżeli przez tą kadencję władzy nadal nie wypracujemy nowych mechanizmów podziału dochodu narodowego, tolerując nadal sytuację w której ludzie wegetują na rentach po 700 kilkadziesiąt złotych, albo mają żyć i utrzymać rodzinę za 1850 zł brutto – to znaczy, że ZAWIÓDŁ MODEL. Będzie to uzasadnienie do głoszenia postulatu potrzeby odejścia od kapitalizmu w ogóle i budowy gospodarki np. uspołecznionej i socjalistycznej z zupełnie nowym podejściem do własności, generowania przychodu, rozdziału dóbr, decydowania o pracy, polityce inwestycyjnej itd. Naszego kraju nie jest stać na to, żeby dłużej ponosić koszty, przez wysysanie dosłownie sił żywotnych z wynędzniałego społeczeństwa, w imię transferu dochodów na Zachód do właścicieli kapitału (rola Cypru jako słupa), w sposób pozbawiający Polaków elementarnej godności i prawa do wolności w jej wymiarze ekonomicznym.
Państwa, które uważamy za wzory do naśladowania dorobiły się na krzywdzie ludzi z innych kontynentów, w tym także na naszej. Podjęte zobowiązania wiążące nasz kraj z tymi państwami, wykluczają powielenie takiej ścieżki rozwoju jaką obrała np. Korea Południowa, Singapur, czy inne kraje budujące swój dobrobyt w ciągu jednego pokolenia. Nie może być tak, żebyśmy byli w sytuacji bez wyjścia przez pół wieku i nie zauważali podstawowych problemów jakie tworzy system, któremu sprzedaliśmy swoje ciała i dusze! Zło tkwi w istocie samej konstrukcji neoliberalnego kapitalizmu, to on jest złem samym w sobie, jeżeli nie ma się narzędzi umożliwiających suwerenne sterowanie jego zasadami. Jesteśmy w pułapce, jesteśmy skazani na los gospodarki nadążnej, ceną naszego podporządkowania i względnego dobrobytu, który można opisać przez standard 10 letniego samochodu z Niemiec lub Holandii i nadbudowę domu u teściów o zagospodarowanie poddasza i dobudówki – jest depopulacja i trwałe upośledzenie percepcyjne populacji. Uwaga – trzeba to dobrze zrozumieć, albowiem wiadomo że są ludzie, którzy są już do tego stopnia prymitywni (nie wszyscy ale wielu), których np. obraża to co piszą publicyści i dziennikarze. Zaiste trudno o piękniejszy przykład skundlenia intelektualnego i samoograniczenia (nie we wszystkich przypadkach), ale takie osoby się zdarzają, nawet co jest szczególnie dziwne i zarazem smutne – na naszym forum. Więc, żeby być dobrze zrozumianym – upośledzenie percepcyjne, nie powinno być rozumiane kategoriach jednostek chorobowych, ale jako pewna bariera poznawcza. Otóż bowiem, ludzie – przeważnie nie mając w swoim otoczeniu przykładów i wzorców sukcesu, nie widząc że uczciwość, praca i bycie twórczym się opłaca i owocuje, stają się wyrazicielami postaw biernych, wybierają gnuśność i co typowe – postawy roszczeniowe, w znaczeniu – moje „pięć stów” mi się należy, a za cztery „bachory” mam „dwa kółka”, a to już rata na mieszkanie dla najstarszej w dużym mieście.
Można budować gospodarkę w oparciu o mechanizm indukowania roszczeń socjalnych. Nie ma z tym problemu! Tylko proszę pamiętać o tym, że w warunkach kapitalistycznej gospodarki rynkowej, żeby dać ze zbioru 100 osób np. 40 po 500 zł to znaczy, że pozostałym 60 – ciu trzeba zabrać po co najmniej 450 zł, przy czym ponieważ w zbiorze statystycznym ich cześć to dzieci i nieprodukujący już emeryci i renciści, to znaczy się, że ktoś będzie musiał zmniejszyć konsumpcję, żeby swoje „pięć stów” konsumować mógł ktoś! Ideałem jest stan, w którym władza posadawia się jako nadzorca nad takim modelem gospodarki, władza dzielenia i rządzenia – komu odebrać, komu dać – jego przysłowiowe „pięć stów”.
W gospodarce kapitalistycznej przyrost bierze się z akumulacji oraz wzrostu efektywności. W naszych warunkach oznacza to konieczność promowania oszczędności, co samo w sobie dla wielu rodzin, które czekają na swoje „pięć stów” jest herezją oraz jeszcze więcej, jeszcze wydajniejszej pracy wykonywanej przez ludzi, stale podnoszących swoje kwalifikacje osobiste i systemowe przez np. zwiększenie ilości maszyn i użytecznych instrumentów w łańcuchu tworzenia wartości dodanej. NIE MA INNEGO SPOSOBU, chyba że gdzieś jest nieodkryta cywilizacja pierwotna, mająca dużo złota, ale nie znająca koni, koła i armat? Wówczas w prosty sposób możemy spowodować dyfuzję ich złota (tu proszę wstawić cokolwiek co ma wartość) do nas i w efekcie mieć kapitał początkowy, który będzie na nas pracował. Nasz problem polega na tym, że to my nie znamy ani koni, ani koła ani armat – w wymiarze wyzwań XXI wieku i sami świadczymy nasz najważniejszy zasób jakim była tania praca, dla tych, którzy mają kapitał i byli w stanie ponieść ryzyko zaufania nam, na tyle że zanim zbankrutujemy – to wcześniej spłacimy inwestycje z odsetkami.
Obecny rząd prawdopodobnie chce po prostu odebrać tym, którzy mają nieco więcej, tak żeby móc dać tym, co mają mniej. Koncepcja ideologicznie słuszna, ale wykluczona w modelu kapitalizmu rynkowego. Możecie się państwo z tego śmiać, ale autor o światopoglądzie komunistycznym, uczciwie twierdzi, że w kapitalizmie – to kapitalistów trzeba chronić, to oni są dźwignią podnoszącą całą gospodarkę. Rząd powinien raczej pomyśleć jak spowodować, żeby ta dźwignia miała większą siłę i szerszy zakres lewarowania, a nie jak odebrać kapitalistom pieniądze. Nie ma alternatywy, bez zmiany modelu. Trzeba być uczciwym! Nie będziemy potem rozczarowani. W naszym przypadku istnieje duże ryzyko, że rząd może rozchwiać gospodarkę w średnim terminie, przy czym wcale nie jest powiedziane, że po paru mądrych ruchach, nie dałoby się tego rozchwiania przekształcić we wzrost, przynajmniej w dziedzinach będących lub mogących być kołem zamachowym naszej gospodarki na pokolenie – jak np. wysokiej jakości produkcja i przetwórstwo spożywcze, eksportowane na rynki nowo bogacących się krajów. Piszemy o tym od lat, a wszystko co rządzącym udało się osiągnąć, to uwstecznić sytuację, poprzez wypadnięcie z rynku rosyjskiego.
Obraz nędzy i rozpaczy pogłębia fakt, że rzekomo jesteśmy wolnym krajem, cieszącym się wolnością – sami o sobie decydujemy, nie stoi nam nad głową nikt z karabinem, nie ma łapanek, kontrybucji, kontyngentów. Jednak Polacy – wyjeżdżają sami masowo z naszego kraju, ponieważ w beznadziejnej sytuacji nie ma litości dla tych, którzy po prostu chcą przetrwać. Co będzie dalej? To naprawdę jest interesujące! Może za 200 lat, jeszcze ktoś będzie umiał czytać po Polsku i dopisze zakończenie do naszych jakże obiektywnych przeglądów rzeczywistości…
Rosyjskie tłumaczenie tekstu: [tutaj]