• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Czy jesteśmy gotowi na konsekwencje słuszności?

    • By krakauer
    • |
    • 19 października 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    W istocie jedyną różnicą pomiędzy obecną władzą, a obecną opozycją mająca największą szansę na objęcie władzy jest subiektywne przekonanie każdego z obozów, że ma rację a to, co proponuje jest słuszne, w zasadzie jedynie słuszne. W praktyce dla zewnętrznych obserwatorów działań naszych polityków, nie powinno być większej różnicy pomiędzy odbiorem działań jednej lub drugiej strony.

    Nie powinno być różnicy, a jednak one mogą rodzić inne skutki, a my podskórnie czujemy, że po 25 października może nam towarzyszyć już inna rzeczywistość. Powodem jest przeświadczenie, że oto do władzy dojdą ludzie, którzy mają nieco inny sposób odnoszenia się do rzeczywistości, przez poważne traktowanie słuszności. To znaczy, do władzy idą osoby, które są przeświadczone o tym, że mają słuszność we wszystkim, co sądzą, robią, mówią i deklarują. Tylko, nie wiadomo jakim cudem udało się im przekonać nas wszystkich, czy tez prawie wszystkich, że właśnie oni nie tylko posiadają te cechy, ale przede wszystkim posiadają na nie monopol! Czyli do władzy idą ludzie przeświadczeni o swojej wyższości, bazującej na moralności budowanej przez wewnętrzne – indukowane wzajemnie przeświadczenia, poprzez kontrę do obrazu rzeczywistości, który przedstawiają im ich liderzy. Uwaga – formalnie nie ma w tym nic złego. Może sobie istnieć jakaś grupa ludzi, przeświadczona o tym, że ma słuszność i wie lepiej od innych jak spowodować, żeby wszystkim nam było lepiej. W teorii to możliwe i nie ma niczego złego w budowaniu tego typu modeli teoretycznych i namawianiu do ich uznawania milionów ludzi. Przecież podobnie działają sekty, kluby sportowe w stosunku do kibiców, to dlaczego ma być inaczej z partiami politycznymi? Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, a mechanizmy czy to w stowarzyszeniu miłośników kanarków, czy to w ciasnym pokoju księgowych po 50-tce, czy w życiu politycznym są zawsze takie same.

    Schody zaczynają się wtedy, gdy ludzie przeświadczeni o własnej słuszności są pewni, że liczy się tylko ich słuszność, a wszelkie inne próby percepcyjne, są błędne. O ile są gotowi wziąć odpowiedzialność za funkcjonowanie całości, w tym także za tych, co do których uważają, że żyją w błędzie – to można ich postawę zrozumieć za zarozumiale opiekuńczą. Niestety jednak realia są inne, przeważnie ci ludzie nie tylko nie są gotowi brać za kogokolwiek odpowiedzialności, prędzej przerzucają na nich odpowiedzialność za wynik całości. Metodologia jest prosta – nie mieliście racji od początku, nie macie jej dalej, w tej chwili musimy naprawić rzeczywistość przez was, a nie będzie to łatwe, bo spowodowaliście straty – z czasem ludzie nie zapomną, bo będziemy im o was przypominać. Wniosek – winni mają się podporządkować tym, którzy ratują sytuację i nie szkodzić więcej.

    Czy to jest przedstawianie spraw fair? Złe pytaniem, bo jakie to ma znaczenie? Przecież liczy się tylko nowa słuszność, to wedle niej orientuje się na nowo rzeczywistość. Rzecznicy słuszności niepostrzeżenie przeistaczają się w strażników słuszności, nowe uprawnienia, jakie w ten sposób sobie przyznają powodują, że zmienia się wszystko w tym przede wszystkim relacja, oparta do tej pory na autorytecie wynikającym z uznawania słuszności. W nowej rzeczywistości już nie jest potrzebne silenie się na bycie autorytetem. Najgorsze może być to, że nawet uznanie nowej słuszności, przez wyznawców starej, nie musi im gwarantować zmiany statusu. Prawdopodobnie okaże się dla wielu, że droga do nowej rzeczywistości będzie zamknięta. Głupia sprawa, bo przecież nikt nie zakładał na początku, że nowa rzeczywistość będzie inkluzywna! Jednak nie sygnalizowano większości, że nowa rzeczywistość wyłoni nową kastę „kapłanów” słuszności, którzy już nie tylko nie będą potrzebowali autorytetu, żeby definiować słuszność. Przede wszystkim nie będą potrzebowali innego typu relacji, niż ten który sami wyznaczą i na który przyzwolą. To już bardzo wiele, to może być zupełnie nowa rzeczywistość, bez kroku wstecz. Jeżeli będzie trwała wystarczająco długo, to nie będzie możliwa nawet ucieczka do przodu, tylko trwanie w marazmie wyznaczonym przez nowych strażników nowej słuszności, która będzie przedstawiana już, jako jedynie słuszna słuszność, którą co najwyżej poprzedzały wieki ciemne, a przyszłość to zagrożenie. Znamy i kojarzymy ten mechanizm…

    Najgorsze jest to, że rzecznicy nowej słuszności praktycznie zmonopolizowali definiowanie poprawności w pamięci historycznej Narodu. Przez to mają poważne przełożenie na percepcje milionów oraz na wyznaczanie standardów, w konsekwencji to oni nazywają ludzi hipokrytami, kłamcami, oszustami, mordercami, patriotami, zdrajcami, itd., z dowolnymi przymiotnikami. Finałem sprawy będzie nowa rzeczywistość, już nie nasza. Właśnie o to chodzi, nowa rzeczywistość już nie będzie naszą rzeczywistością. Jaką będzie – to już nie będzie zależało od naszych decyzji i nie będziemy mieli na to wpływu.

    Jeżeli władzę powierza się ludziom, którzy mają wręcz mistyczne przeświadczenie o własnej słuszności, to trzeba się liczyć z konsekwencjami. To bardzo poważna sprawa, bo natura ludzka jest i będzie zła, a w tym wydaniu może być jeszcze gorsza…