• 17 marca 2023
    • Wojskowość

    Potrzebujemy remilitaryzacji zachodnich społeczeństw

    • By krakauer
    • |
    • 06 października 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Współczesne zagrożenia dla bezpieczeństwa Europy narastają w zasadzie z każdym rokiem, kto dwa lata temu spodziewał się problemów na Ukrainie? Kto spodziewał się fali uchodźców? Kto spodziewał się, że fala uchodźców będzie narastać? Kto spodziewał się szokujących wahań na rynkach surowców energetycznych? Kto spodziewał się pogłębienia kryzysu Unii Europejskiej o kryzys polityczny?

    Jutro wszystko jest możliwe, jeżeli wydarzyłoby się nieszczęście i np. Egipt przemieniłby się w państwo upadłe, to skutki takiego wydarzenia mogłyby być opłakane dla Europy, wręcz nieobliczalne. W ogóle już sama masowa migracja, której Europa nie jest w stanie kontrolować jest czymś tak porażającym, że można się na poważnie bać, tak jak bali się mieszkańcy węgierskich wiosek i miasteczek, przez które w miesiącach letnich, w nocy przechodziły w sposób niekontrolowany tysiące nielegalnych imigrantów. Może być jeszcze gorzej, sytuacja może być niekontrolowana, ponieważ nie ma, kim i nie ma procedur umożliwiających kontrolowanie takiej istniejącej rzeczywistości. Społeczeństwa zachodnie stały się za bardzo wygodne, nikomu się nie chce zmusić do wysiłku, poza gronem stosunkowo nielicznych zawodowych specjalistów i cywilnych fascynatów.

    W skali makro dochodzą jeszcze takie zjawiska jak demografia, czy też rozluźnienie obyczajów, powodujące generalną bezużyteczność niektórych grup obyczajowo odmiennych dla celów mobilizacyjnych (w części armii zachodnich stwierdzenie uzależnienia od narkotyków było powodem do zwolnienia od służby już w latach 80-tych, dla tych ludzi była szeroko rozumiana służba zastępcza). Uzawodowienie wojska i innych formacji siłowych to przede wszystkim silna profesjonalizacja, jednak do działania, do skutecznego działania w świetle istniejących zagrożeń potrzeba o wiele więcej żołnierzy i o wiele więcej funkcjonariuszy struktur siłowych.

    Być może Rosja wygra za nas wojnę w Syrii, jednak to jest po prostu żałosne, że po wycofaniu się Amerykanów z aktywnej roli w polityce tego regionu świata, nie ma komu nosić broni i nawet zabezpieczyć granic zewnętrznych Unii! Zwłaszcza przy tym poziomie bezrobocia, jaki jest typowy dla krajów z południa Europy. Nie istnieją powody, dla których ci ludzie nie mieliby być zastosowani w gospodarce. Na pewno o ile byłoby to dobrowolne, stanowiłoby właściwy sposób przywrócenia tym ludziom godności, a na ich prace np. w strukturach straży specjalnych Unii zawsze znajdzie się zapotrzebowanie.

    Nominalnie państwa Unii wydają kolosalne ilości pieniędzy na utrzymanie swoich armii, jednak to nie działa, nie przekłada się na bezpieczeństwo zbiorowe nawet w ramach NATO. O możliwości działania i współdziałania sił NATO bez Amerykanów decyduje logistyka. My jej nie mamy, nawet obecnie kontyngent sił francuskich w środkowej Afryce obsługiwał nowy ukraiński An-70. Chodzi, więc o rozwinięcie całego szeregu kompetencji, który stworzyłby dźwignię i nowe możliwości współdziałania w warunkach synergii i przewagi na rzecz bezpieczeństwa.

    Nie obejdzie się jednak bez remilitaryzacji zachodnich społeczeństw, które po prostu muszą sobie przypomnieć jak się walczy. Możliwości są dwie, albo powrót do obowiązkowej służby wojskowej (i zastępczej), albo wyższe podatki na armię zawodową i trzecia droga kompromisu – połączenie tych dwóch sposobów. Uwaga nie chodzi o to, żeby z chuderlawych wielbicieli gier wideo robić terminatorów, ale żeby każdy miał świadomość, że bezpieczeństwo nas wszystkich zależy od wspólnego wysiłku. Jeżeli Europa ma mieć armię operacyjną o zdolnościach do np. stabilizacji Libii lub tego, co się obecnie dzieje na Bliskim Wschodzie, to albo trzeba wydać na zapłacenie i wyekwipowanie zawodowych żołnierzy kilka gór Euro, albo pogodzić się z faktem, że przestajemy samodzielnie decydować o swojej przyszłości i inni będą mogli na nią wywierać wpływ. Wówczas i tak dojdzie do momentu paniki w społeczeństwach zachodnich, które same będą domagały się broni od swoich rządów, do samoobrony, ale wówczas już będzie za późno. W przypadku naszej Wspólnoty, tylko kolektywna obrona, powiązana z projekcją siły na odległość ma sens. Z realiów prowadzenia wojen współczesnych – wynika prosta obserwacja, nie mamy problemów z pokonaniem asymetrycznego przeciwnika i państw słabszych. Problemy są później z doprowadzeniem do rozwoju wydarzeń w sposób pożądany tj. nazywając rzeczy po imieniu z okupacją zajętego terytorium. Odpowiedzialny okupant na pewno nie postępuje tak jak Amerykanie w Iraku. Bez pewnej ilości wojska, w stosunku do ludności kraju okupowanego, wspartej mnożnikiem ze względu na jego klimat i ukształtowanie terenu – nie jest możliwa skuteczna okupacja, czyli zdobycie serc i umysłów ludności, albo takie jej przestraszenie, że osiąga się modyfikację percepcji. Naprawdę przy współczesnych możliwościach inwigilacji i nadzoru elektronicznego – można osiągnąć bardzo wiele. Potrzeba do tego jednak zawsze odpowiedniej ilości ludzi, którzy swoja masą przytłoczą okupowany kraj i jego ludność. W tym armie zawodowe – się nie sprawdzają. Najdobitniejszym przykładem porażki były brytyjska przegrana w Irlandii Północnej, amerykańska w Iraku, natowska w i radziecka w Afganistanie, amerykańska w Wietnamie i pamiętna klęska Francuzów w Algierii i to pomimo zastosowania metod prawdziwej twardej presji (brutalne i masowe terroryzowanie ludności, zabójstwa itd.).

    Jeżeli naprawdę myślimy o bezpieczeństwie musimy mieć zdolność je sobie zapewnić. Do tego potrzebne jest wojsko i inne służby porządku i bezpieczeństwa. To muszą być duże ilości, więc potrzebny jest komponent poborowy, ewentualnie w jakiejś formule dobrowolnego płatnego kontraktu i komponent czysto zawodowy – złożony z ludzi naprawdę potrafiących walczyć przy użyciu nowoczesnego skomplikowanego uzbrojenia.

    Najlepszym wzorem na dzień dzisiejszy tego typu armii, jest armia Federacji Rosyjskiej, gdzie te dwa komponenty ludzkie współdziałają na masowa skalę. Warto się przyjrzeć temu jak zorganizowali swoją armie Rosjanie.