- Soft Power
Geopolityczne Judo Władimira Putina
- By krakauer
- |
- 06 października 2015
- |
- 2 minuty czytania
Фото: Уничтожение скопления техники боевиков авиаударом бомбардировщика Су-24М (screen) доступ по лицензии Creative Commons Attribution 4.0 Минобороны России
Każdy, kto zna zasady walki w Judo doskonale zrozumie to, co właśnie robi pan Władimir Putin Prezydent Federacji Rosyjskiej przy okazji gry geopolitycznej, jaką rozpoczął rozgrywać w Syrii.
Rosyjska obecność na Bliskim Wschodzie zaskoczyła wszystkich i spowodowała zupełnie nową rzeczywistość polityczną oraz wojskową, nie tylko w regionie, ale co ma fundamentalne znaczenie wywołała skutki i będzie długofalowo oddziaływać globalnie. Jest to wspaniała dźwignia geopolityczna, wzorowo przeniesiona z zajęć na macie.
Dzień, w którym w Syrii Rosjanie rozpoczęli powietrzną fazę operacji stabilizacyjnej był ostatnim dniem amerykańskiej dominacji na Bliskim Wschodzie, ona właśnie się skończyła. Amerykanie popełnili cały szereg różnych błędów, poczynając od zniszczenia Iraku, poprzez przedwczesne opuszczenie tego kraju, co potem powielili w Afganistanie. Ich operacje wojskowe nie osiągnęły żadnych politycznych celów, a cele wojskowe w realiach Bliskiego Wschodu i tym bardziej Afganistanu nie mają żadnego znaczenia. Wszystko, co się im udało to zasiać chaos i wywołać demony napędzane ideologicznie, nad którymi już nie byli w stanie zapanować. Szczytem wszystkiego była seria „arabskich wiosen”, których efekty właśnie obserwujemy w Syrii. To nic innego jak blok, jednym postawieniem ciała na macie w określonej pozycji, zawodnik Judo jest w stanie zablokować możliwość ruchów ofensywnych przeciwnika.
Rosja legalnie lata w syryjskiej przestrzeni powietrznej, inne państwa dokonują naruszeń suwerennego państwa uznawanego przez ONZ za każdym razem, jak wlatują tam ich samoloty. Irak ustami swojego premiera publicznie wyraził przychylny pogląd w temacie użycia rosyjskiego lotnictwa nad terytorium Iraku. Powoduje to podwójne ryzyko dla USA, a nawet jak pokazuje turecka nerwowość w związku z rzekomym naruszeniem tureckiej przestrzeni powietrznej przez samolot rosyjski. Po pierwsze Amerykanie mogą wejść w konflikt z Rosjanami lub z Syryjczykami nad terytorium Syrii, co może doprowadzić do konfrontacji, której skutków lepiej sobie nie wyobrażać. Po drugie, Rosjanie mogą skutecznie ośmieszyć Amerykanów w Iraku, doprowadzając do ich wycofania z działań lotniczych nad tym państwem. Jeżeli Syria otrzyma rosyjskie zestawy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe S-300, a zarazem takie same będzie miała Rosja do samoobrony na miejscu, to może dojść do wielu niewyjaśnionych sytuacji. Gdyby syryjski zestaw przeciwlotniczy zestrzelił amerykański samolot, a w odpowiedzi Amerykanie zbombardowali rosyjskie zestawy przeciwlotnicze (będące w pobliżu), to w konsekwencji możemy mieć wojnę światową. Przy czym trzeba pamiętać, że Amerykanie latają nad terytorium Syrii nielegalnie, na zasadzie prawa silniejszego. To się skończyło wraz z pojawieniem się rosyjskich samolotów myśliwskich, których co prawda Rosjanie nie przebazowali tam wiele, ale tu nie chodzi o pełnoskalową wojnę, chodzi o zademonstrowanie obecności. To jest nic innego jak przyduszenie przeciwnika. Amerykanie właśnie czują, że na szyi zaciska się im żelazny uścisk Rosjan, którzy będą w stanie tak wysterować sytuacją, jak tylko będą chcieli adekwatnie do czynionych przez USA zagrożeń.
Najgorsze dla Amerykanów jest jednak zupełnie coś innego, mianowicie to, że Rosjanie po trzech dniach ich ośmieszyli, albowiem wykazali jednoznacznie, że nie wiadomo, w jakim celu Amerykanie prowadzą swoje działania na Bliskim Wschodzie i co najmniej administracja pana Obamy, nie ma najzwyczajniej pomysłu na to, co zrobić z problemem.
Odpowiedzią USA ma być uruchomienie frontu północnego przez wzmocnienie Kurdów i „nie radykalnych’ ugrupowań bojowników syryjskich, w celu przeprowadzenia ofensywy w kierunku Rakki. Przypomina to niespełnione amerykańskie marzenie wielkiego generała Pattona, co do zdobycia Berlina, nie udało mu się, bo Rosjanie byli skuteczniejsi. Tym razem USA wpisują się w retorykę pana prezydenta Putina, porównującą zagrożenie ze strony tzw. państwa islamskiego do faszyzmu. Jeżeli doszłoby do wyścigu do Rakki z jednej strony syryjskich sił rządowych wspieranych przez Rosję, a z drugiej strony sił kurdyjskich i bojowników „nie radykalnych”, wspieranych przez USA, to mielibyśmy do czynienia z klasyczną walką o strefę wpływów i w regionalnym rozdaniu już o Irak, bo Syrii Amerykanom nie uda się podporządkować.
W Iraku, bowiem są już Irańczycy i nikt nie jest w stanie tego powstrzymać, Amerykanie być może zrozumieją swój błąd, jakim było zniszczenie armii irackiej. Nie można wykluczyć, że Moskwa wraz z Damaszkiem, Bagdadem i Teheranem – zaprowadzi nowy porządek na Bliskim Wschodzie, pokazując światu, że można sprzeciwić się Amerykanom i ich logice ciągłej wojny wszystkich ze wszystkimi.
Wówczas ceny ropy naftowej mogą być o wiele mniej stabilne, poza tym wcale nie jest powiedziane, że Irak, wzmocniony po pokonaniu wewnętrznych problemów, nie będzie chciał odegrać się na sąsiadach z południa, którzy najdelikatniej mówiąc okazali się mało bezstronni. Oczywiście i Syria i Irak długo będą lizać rany, jednak potencjału tych krajów, zwłaszcza po paśmie porażek, niepowodzeń i rozpadu armii saudyjskiej walczącej przeciwko bojownikom plemiennym w Jemenie – nie można lekceważyć. Przykładowo w Iraku, wojna trwa cały czas od przełomu lat 70 tych / 80 tych. W Syrii w zasadzie również nie było inaczej, ponieważ cały kraj przygotowywał się do wojny z Izraelem. Iran mając takich sojuszników, ze swoim potencjałem ludnościowym, po odblokowaniu funduszy – może kupić tyle różnego rodzaju uzbrojenia, że nikt na południu Zatoki Perskiej, nie będzie spał spokojnie.
Gwarantem nowego rozdania rzeczywistości, niczym trenerem rozprowadzającym zawodników po macie – będzie Rosja pana Władimira Putina. Cieśnina Ormuz jest bardzo wąska, nie trzeba wiele, żeby nie dały rady przepływać nią tankowce, jakie to może mieć skutki dla światowej gospodarki poprzez wpływ na ceny Ropy doskonale pamiętamy z lat 80-tych, kiedy to Iran stale groził blokadą cieśniny.
Zachód, w tym zwłaszcza Stany Zjednoczone pokazały Arabom, że nie są wiarygodnymi sojusznikami, w tym znaczeniu, że nie będą za nich walczyć ZA DARMO, stąd tak skala wsparcia dla terrorystów islamskich, którzy wiążą siły zdolne do zagrożenia bogactwu krajów południa Zatoki. Armie państw arabskich poza armią egipską, nie przedstawiają żadnej poważnej wartości bojowej. Jeżeli Zachód im nie pomoże, to sobie nie poradzą. Jedynym sposobem, żeby zmusić Zachód do zainteresowania swoim losem, to gra na wzrost cen ropy. Przynajmniej tak było, zanim Amerykanie pompowali ropę z łupków. Dzisiaj tą przestrzeń być może mogliby wypełnić Chińczycy, jednak czy chciałoby się im zaangażować? Wszystko na tą chwilę na Bliskim Wschodzie zależy od Rosji.
Najlepszym dowodem na to jest to, że nawet jakby Rosjanie już nie robili nic, tylko grilowali baraninę w bazach i negocjowali wycofanie się z Syrii, to wszyscy, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, będą o to zabiegać wszelkimi możliwymi sposobami. Autentycznie geniusz gry strategicznej podjętej na tylu poziomach, przy pełnej amortyzacji ryzyka – wymaga umysłu, opanowania i doświadczenia Judoki…
Poniżej film z lotu Su-24M (Уничтожение скопления техники боевиков авиаударом бомбардировщика Су-24М доступ по лицензии Creative Commons Attribution 4.0 Минобороны России) Więcej materiałów i relacji na stronie internetowej Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej TUTAJ: