• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Z tego co mówią niektórzy zachodni politycy wynika że bronią terrorystów i ludobójców

    • By krakauer
    • |
    • 06 października 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie da się zrozumieć niektórych wypowiedzi całego szeregu zachodnich polityków, w pewnej mierze pod względem prezentowanych przesłanek poczynając od Prezydenta USA czy premiera Wielkiej Brytanii, a na polskim podwórku kończąc. Z tego co mówią niektórzy zachodni politycy wynika, że bronią terrorystów i ludobójców – sprzeciwiając się rosyjskiej stabilizacji części terytorium syryjskiego, jaka od kilku dni dokonywana jest z powietrza w ramach operacji pokojowej wojsk rosyjskich.

    Trzeba być wielkim miłośnikiem fantastyki, żeby być w stanie zrozumieć hipokryzję i cynizm znacznej części z tych polityków, nie mówiąc już o jazgocie towarzyszących im dziennikarzy i publicystów wszelkiej maści. Nie wiadomo nawet czym ci ludzie się kierują w swoich wyrażanych publicznie osądach, co zauważył nawet sam pan Władimir Putin Prezydent Federacji Rosyjskiej, który w jednej z wypowiedzi medialnych stwierdził, że pierwsze oskarżenia i narzekania na rosyjską obecność i działania w Syrii miały miejsce zanim jeszcze pierwsze samoloty zdążyły się odczepić kołami od pasów startowych.

    Jeżeli ktoś strzela do legalnego rządu może być zdaniem zachodnich mediów bojownikiem o wolność lub terrorystom, trzeba się jednak pogodzić z faktem, że w przypadku Syrii granica pomiędzy bojownikami o wolność a terrorystami i ludobójcami już dawno się zatarła. Przykładowo Dżabhat an-Nusra (Front Obrony Ludności Lewantu, również Front al-Nusra) – paramilitarna grupa zbrojna islamistów będąca afiliacją Al-Kaidy. Czy należy tych ludzi zwalczać, bo są sprzymierzeni z tzw. państwem islamskim? Czy tylko na tych terytoriach, gdzie są faktycznie sprzymierzeni? Bo na niektórych tylko się tolerują? Takich przykładów jest więcej, więc jeżeli ktoś jest takim idiotą, że będzie udawał „że nasi są dobrzy” lub „lepsi”, to podważa blisko 15 lat zachodniej wojny z terroryzmem, przecież wystarczyło wspierać w Afganistanie „naszych” talibów.

    To nie jest wojna na zasadzie dobro przeciwko złu. Nie przesadzimy pisząc, że tam nikt nie jest bez winy, a my nie jesteśmy od tego, żeby osądzać kto jest mniej winny. Niech to zrobi syryjski Naród jak odzyska władze nad własnym terytorium, w interesie wszystkich uczciwych ludzi jest im w tym pomóc. To właśnie robi Rosja, współdziałając z legalnym rządem syryjskim, który – co jest oczywiste, nie jest bez winy, jak również nie ma czystych rąk – informacje o podejrzeniach i doniesieniach o zbrodniach były także w rosyjskiej prasie. Jednakże jest to jedyny partner, z którym współpraca dzisiaj jest możliwa i który realnie sprawuje władzę nad około 30% terytorium państwa syryjskiego. Nie można takiego kogoś pominąć lub udawać, że go nie ma. Natomiast, czy będzie rządził w przyszłości to nie jest rola sąsiednich państw, ani zagranicznych mocarstw, tylko i wyłącznie syryjskiego Narodu. To Rosja poprzez swoje wsparcie ten wybór umożliwia, doprowadzając do pokojowej stabilizacji w regionie.

    Zachód – sądząc po komentarz w prasie branżowej jest zaszokowany dokładnością i skutecznością ataków rosyjskich już od pierwszych bombardowań. Okazało się bowiem, że Rosjanie mieli doskonałe rozeznanie rejonów, które bombardują i nie było tam mowy o tak kompromitujących pomyłkach jak amerykański atak bombowy na szpital organizacji Lekarze bez Granic w Kunduz w Afganistanie. Rosjanie bardzo dokładnie zaatakowali w elementy infrastruktury wrażliwej organizacji zbrojnych na swoim bezpośrednim przedpolu, zmuszając przeciwnika do ucieczki.

    Tymczasem nagle znaleźli się obrońcy, tych uciśnionych bojowników z organizacji zbrojnych, których nazwy zmieniają się szybciej niż strony ich profili w mediach społecznościowych, a bojownicy często przechodzą z jednej do drugiej dla osobistych korzyści – w postaci niektórych zachodnich polityków. Ludzie ci krytykując rosyjskie działania stabilizacyjne w Syrii, stają po stronie terrorystów i ludobójców, którzy od lat niszczą Syrię i zabijają jej ludność cywilną.

    Uwaga, nikt nie odbiera prawa tym ludziom do rozumienia patriotyzmu tak jak go rozumieją i prawa do samoobrony, jednak stała zmiana sojuszy, zmiana nazw organizacji, łączenie się, podziały, rozłamy, nakładające się na to działania agentury z bogatych krajów arabskich – werbującej przeważnie pod sztandary radykałów islamskich, to wszystko to są fakty. To się dzieje, to ma miejsce, to są współczesne fakty obserwowane w Syrii jeżeli chodzi o dominującą część opozycji od lat. Właśnie dlatego tzw. państwo islamskie odniosło tak olbrzymie sukcesy w walce, ponieważ walczyło przeciwko słabym rozdrobnionym strukturom, które najczęściej wykrwawiały się wzajemnie z legalną armią rządową. Islamiści z łatwością pokonywali przeciwników, albo negocjowali ich przejście na swoją stronę.

    Międzynarodowa presja na strony walczące w Syrii powinna być jednoznaczna pod względem politycznym i dostosowana militarnie, do realiów tamtego konfliktu. Chodzi o stabilizację warunków w jakich konflikt się rozwija, co na obecną chwilę robią tylko Rosjanie i w pewnym zakresie Kurdowie, chociaż ci ograniczają się głównie do swoich terytoriów zamieszkiwania mniejszości kurdyjskiej.

    Co ciekawe, jak samoloty Turcji – kraju NATO, bombardowały bez litości na masową skalę pozycje kurdyjskie, to jakoś nikt nie protestował? Nie było problemu w tym, że Turcja zabija Kurdów w Syrii! Uwaga – co innego w Turcji, to prawo rządu w Ankarze robić na własnym terytorium co mu się podoba, jednak bombardowanie sąsiedniego kraju, to zawsze poważna sprawa.

    Sytuacja w jakiej jesteśmy obecnie nadmiernie pachnie hipokryzją, w której państwa zachodnie nie tylko nie wiedzą jak się odnaleźć, ale w świetle tureckich ataków przeciwko broniącym się przed tzw. państwem islamskim Kurdów, jak również w świetle niskiej lub praktycznie żadnej skuteczności nalotów własnych – w ogóle sens prowadzonej ponad rok interwencji lotniczej jest pod znakiem zapytania. Rosjanie swoją obecnością i swoją skutecznością prawdopodobnie obnażyli nieudolność wojsk lotniczych wiodących krajów Zachodu i bogatych krajów Bliskiego Wschodu.

    Zachód i jego bogaci wspólnicy z krajów arabskich Bliskiego Wschodu, mogliby przynajmniej nie przeszkadzać w stabilizacji Syrii, ponieważ wszystko co mówią i w praktyce to co robią, przynosi odwrócony skutek od zamierzonego. Tzw. państwo islamskie rośnie cały czas w siłę, chociaż Zachód i jego alianci cały czas przeprowadzają liczne operacje powietrzne – czy to nie rodzi uzasadnionych pytań o rzeczywisty charakter zachodniego zaangażowania?