• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Ceną za bycie częścią Unii jest bycie w niej na dobre i na złe

    • By krakauer
    • |
    • 24 września 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Musimy podejść pragmatycznie do problemu rozdziału imigrantów na poszczególne kraje unijne. Ponieważ ceną za bycie częścią Unii jest bycie w niej na dobre i na złe. Do tej pory nie spodziewaliśmy się, że to co złe przyjdzie do nas z samego wnętrza Unii, niestety trzeba brać na to od dzisiaj poprawkę. Rząd zdecydował się na zgniły kompromis, który może kosztować nasze państwo zwycięstwo opozycji w najbliższych wyborach na poziomie możliwości zmiany Konstytucji, jednak udało się zachować przysłowiowe pół twarzy w ramach Unii, co także jest jakąś wartością – w istocie bardzo, ale to naprawdę bardzo istotną.

    Gorzej, że rząd nie potrafił odpowiednio medialnie zakomunikować swojej decyzji w taki sposób, żeby ludzie zrozumieli, czy też żeby przynajmniej mogli zrozumieć na czym polega problem i dlaczego wybrane rozwiązanie jest optymalne w konkretnych warunkach tu i teraz. Uwaga – nie ulega wątpliwości, że z punktu międzypokoleniowych interesów Narodu i państwa jest to decyzja zła, błędna, szkodliwa. Jednak ze względu na pragmatykę funkcjonowania Unii, była to decyzja konieczna i jako taką należy ją uznać – jasno i wyraźnie przedstawiając rządzącym, że ponoszą polityczną odpowiedzialność za skutki swoich decyzji. Jeżeli coś złego się stanie Naród im tego, ani nie wybaczy, ani nie zapomni a opozycja postara się, żeby cała wina nawet za najdrobniejszy incydent – medialnie spłynęła na te osoby, które taką decyzję podjęły.

    Musimy sobie wszyscy uświadomić, że ceną za bycie w Unii Europejskiej jest bycie w niej na dobre i na złe. To jest na pewno trudne z perspektywy przeciętnego Polaka, jak dotychczas rozumiejącego tylko mniej więcej tyle, że mamy do czynienia z Unią transferową, która transferuje do nas konkretne kwoty i tyle. Naprawdę Unia oznacza obowiązki i będzie dla nas oznaczać konieczność poświęcenia się w jakimś zakresie. Dobrze byłoby, żeby politycy oraz publicyści zaczęli to sobie uświadamiać w jakimś szerszym stopniu, ponieważ ten kryzys tak naprawdę to malutki wykwit, na zdrowym ciele całej struktury, który gdyby nie medialna panika, można byłoby rozwiązać na poziomie służb granicznych. Przecież wszystko jest kwestią konsensualną, wystarczyło żeby Bruksela poprosiła Polskę i inne kraje o przyjęcie uchodźców na np. 5 lat. To zupełnie zmieniłoby sytuację, w tym znaczeniu że problem nie urastałby do rangi egzystencjonalnego problemu tożsamościowego. Oczywiście po tym okresie, można zawsze poprosić jeszcze o np. 3 lata, a w między czasie dzięki unijnym środkom, problem ludzi którymi trzeba się opiekować, zmalał by do jakichś kwot śladowych. Trzeba liczyć na to, że wielu z tych ludzi zapragnie powrócić do Ojczyzny, gdy tam sytuacja się unormuje, a to jest możliwe w okresie około 8-iu lat. Naprawdę, to można było inaczej załatwić, nie da się zrozumieć powodów, dla których Unia podeszła do sprawy tak pryncypialnie i po prostu głupio. Prawdopodobnie nie decydowali urzędnicy, tylko politycy i stąd wyszło tak jak wyszło. Musimy być mądrzejsi o te doświadczenia, to nas wzmocni.

    Nasz kraj musi brać większą poprawkę na to, że Unia i jej najważniejsze kraje, nie będą liczyły się w ogóle nawet z naszym poziomem lęków i emocji. Widać to na przykładzie projektu Nord Stream 2. Tylko, rząd Polski zamiast „rozpłakać się” w Brukseli, że przez „złych Niemców”, w Polsce ludzie zamarzną bez gazu zimą, zdecydował się budować gazoport i importować prawdopodobnie najdroższy gaz na świecie. Będąc w Unii, trzeba umiejętnie wykorzystywać możliwości, jakie ona stwarza, jak widać po przykładzie uchodźców – da się! Trzeba tylko myśleć i nie bać się grać, oczywiście na emocjach i o najwyższą z możliwych stawek. Inaczej nas w tym towarzystwie przykryją kolejnymi warstwami Euro, za które pobudujemy kolejne już przeważnie niepotrzebne obiekty infrastruktury, które nie wiadomo za co będziemy utrzymywać. Zanim się ockniemy z tego stanu, rzeczywistość nam odleci do przodu.

    Ponieważ w sprawie imigrantów, na pewno czekają nas kolejne odsłony dramatu i to jeszcze nie była ostateczna rozgrywka, trzeba się przygotować w kraju. Rząd powinien podjąć decyzje o budowie obozów dla uchodźców, w których mógłby mieć kontrolę nad przybywającymi ludźmi i co jest fundamentem wszystkiego – zapewnić im możliwości pobytowe w naszych realiach klimatycznych, które na pewno dla większości z tych ludzi będą silnym szokiem. Dysponując dużą bazą pozwalającą na dyslokację ludzi, można o wiele bardziej elastycznie funkcjonować, w tym znaczeniu, że można zarządzać zagadnieniem w oparciu o czynniki miękkie – np. stwarzając pozory, pokazywać stan obozów, apelować o wsparcie, pomoc, itd. No wszystko można zrobić, zwłaszcza jak ma się dobrych realizatorów materiałów wideo i montażystów. Proszę pamiętać – współczesne procesy polityczne zależą od obrazów. Lepiej jest mieć nad nimi władze, niż pozwolić żeby ktoś inny zrobił z nas nieczułych okrutników, którzy np. postanowili zamrozić nieszczęśliwych imigrantów, którzy nigdy w życiu nie doświadczyli śniegu. Proszę się nie śmiać, ale pojęcie (-)25 stopni Celsjusza nie istnieje ani w Syrii, ani w Iraku – co innego np. 44 stopnie, to jest zrozumiałe. Jednak skala w drugą stronę, jest dla tych ludzi jedną wielką niewiadomą, zwłaszcza w połączeniu z naszym klimatem i nazwijmy to „niesympatycznymi” zjawiskami pogodowymi, które często występują.

    Reasumując, pogódźmy się z rzeczywistością. Jest tak jak jest – wiele jeszcze trzeba uszczegółowić. Zobaczymy, czy będziemy mieli obowiązek pilnowania tych ludzi przed przenikaniem na Zachód, w ogóle to otwórzmy się na nich, zobaczymy z czym przyjechali, czego oczekują i do czego są w stanie się posunąć. Jeżeli będą problemy – są specjalne procedury, każdego można odesłać. Jeżeli państwo dofinansuje służby graniczne, służby specjalne i do tego jeszcze Policję, wszędzie tam, gdzie nastąpi grupowanie imigrantów, nie ma się czego obawiać na poziomie zagrożeń ogólnych. Natomiast zagrożenia szczegółowe – w rodzaju uderzenia tzw. „samotnego wilka”, są zawsze możliwe, a w tym przypadku wzrośnie ich prawdopodobieństwo. To są konsekwencje podjętych decyzji, trzeba się z nimi liczyć. To jest konsekwencja naszego udziału w Unii Europejskiej na dobre i na złe. Decyzja rządu jest zła co do istoty, ale pragmatyczna w rozumieniu logiki uczestnictwa w Unii Europejskiej. Trzeba będzie ponosić konsekwencje!