- Polityka
Publiczny sceptycyzm wobec afirmowania kwestii imigrantów to nie jest ksenofobia
- By krakauer
- |
- 22 września 2015
- |
- 2 minuty czytania
Publiczny sceptycyzm wobec afirmowania kwestii imigrantów to nie jest ksenofobia. Jeżeli ktokolwiek publicznie wypowiada się, że jest przeciwko polityce rządu – afirmującej przyjmowanie imigrantów do Polski – to nie znaczy, że ktoś jest ksenofobem, rasistą lub z jakiejkolwiek przyczyny nienawidzi jakichkolwiek ludzi. Kwestia imigracji, jest dokładnie taką samą kwestią polityczną, jak i wszystkie inne – nawet przy uwzględnieniu obowiązujących Polskę zobowiązań z tytułu konwencji międzynarodowych. Każdy może być przeciwny polityce rządu afirmującej, czyli przychylającej się przyjmowaniu imigrantów do Polski, tak samo jak może być przeciwny np. wydawaniu pieniędzy na lekcje religii w publicznej szkole lub inne kwestie polityczne. Taka jest, bowiem istota demokracji, że w ramach pluralizmu – należy dopuszczać dyskusję na każdy temat społecznie i publicznie istotny. W demokracji nie może być tematów tabu, ponieważ wówczas mamy do czynienia z kołtunerią i to najdelikatniej mówiąc.
Niestety wiodąca część zagranicznych mediów w Polsce z niezrozumiałych powodów prowadzi kampanię na rzecz przychylności dla afirmacji kwestii imigranckiej w ogóle w Europie i w Polsce. Jest to robione znanymi już z innych sporów medialnych metodami stygmatyzacji przeciwników i osób niezdecydowanych, w ogóle nie bierze się pod uwagę zdania drugiej strony, obaw i lęków społeczeństwa. Jeżeli ktoś za bardzo logicznie podnosi te kwestie, albo powołuje się w dyskusji na zdanie społeczeństwa, prawie natychmiast jest nazywany w sposób zgodny z logiką mowy nienawiści. To jest nic innego, jak ograniczenie prawa do dyskusji, przez atak na interlokutora. W masie takich zachowań to jest kampania nienawiści, skierowana przeciwko ludziom, którzy odważają się mieć inne zdanie i je wypowiadać.
Drugim zarzutem, delikatniejszym od zarzutu ksenofobii jest twierdzenie, że osoby wypowiadające się negatywnie o kwestii imigracji – uwaga – budują negatywną atmosferę wokół tematu, czym przyczyniają się do – uwaga – wzrostu nastrojów negatywnych, lęków i w konsekwencji – niechęci do imigrantów w Polsce. Co gorsze, już żeby rzecznicy złej sprawy byli w pełni perfidni posuwają się jeszcze do tego, że rzekomo „budujący negatywną atmosferę” ponoszą odpowiedzialność za przyszłe skutki narastania nastrojów antyimigranckich, rasowych, ksenofobicznych, w ogóle jakichkolwiek, ale złych. Oczywiście to jest typowy przykład zgłoszenia fałszywego zarzutu i manipulowania rzeczywistością. Wyjątkowo parszywy i przewrotny, ale w ten sposób można zanegować dokładnie każdy fragment rzeczywistości, więc nawet nie trzeba się wysilać, w zbijaniu takiej argumentacji.
Zjawisko, które w tej chwili obserwujemy można sprowadzić do modelu i wyekstrahować jego konstrukcję teoretyczną, a następnie zastanowić się nad jego penalizacją. Czymże bowiem innym, jak nie łamaniem przyrodzonej godności drugiego człowieka jest odmawianie mu prawa do swobody wypowiedzi, przez manipulację połączoną z publiczną stygmatyzacją opartą na kłamstwie, ewentualnie próbie wywołania u interlokutora lęku przed publicznym przedstawianiem swojego zdania – z obawy przed konsekwencjami w rodzaju – doniesienia jego pracodawcy, że ma określone poglądy, poinformowania o nich rodziny, sąsiadów, przedszkola gdzie chodzą jego dzieci itd. To przerażające, że są dzisiaj ludzie, którzy grożą publicznym nękaniem i szczuciem na człowieka, ze względu na niezgodność jego poglądów z własnymi. To się dzieje dzisiaj, to ma miejsce – są stowarzyszenia i inne podmioty prawne, które próbują się lansować właśnie na zapowiedziach publicznego nękania ludzi.
Jeżeli ktoś nie rozumie, że w dyskusji publicznej mieści się wszystko, co dotyczy spraw publicznych, nie powinien brać udziału w tej dyskusji. Poglądy ograniczające prawo do pluralizmu powinny być stygmatyzowane i być może, – jeżeli prowadzą do działania np. w formie publicznego nawoływania do ograniczenia pluralizmu to powinny być penalizowane i to z elementem ścigania z urzędu. Dlatego i tylko, dlatego ponieważ pluralizm jest podstawą demokracji. Więcej argumentów nie potrzeba, może poza wyjątkiem kraju, który stygmatyzuje i jest w stanie karać za poglądy polityczne, a ściślej za ich wyrażanie. Jednak to już bardziej temat na inne rozważania, chociaż w istocie ten sam problem.
W przypadku pluralizmu i swobody wyrażania własnego stanowiska w bieżących kwestiach politycznych, nie może być mowy o żadnych ograniczeniach, w tym nawet o ograniczeniach wynikających z dyktatury słuszności – dominującej w publicznej retoryce większości.