• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    W walce o prawo do zachowania tożsamości nie ma wolności dla wrogów wolności

    • By krakauer
    • |
    • 31 sierpnia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    W walce o prawo do zachowania tożsamości nie ma czegoś takiego jak ksenofobia, rasizm czy nie tolerancja, nie ma wolności dla wrogów wolności. Ponieważ przeciwnicy prawa do zachowania tożsamości, afirmują prawo do nie asymilowania się, czyli do zachowania własnej tożsamości przez mniejszość i docelowo jej narzucenia innym – jak tylko populacja stanowiąca mniejszość urośnie ilościowo w siłę.

    Strategią agresywnych i inkluzywnych kulturowo mniejszości jest strategia konia trojańskiego, ludzie ci pokazują swoje pełne miłosierdzia, tolerancji i przyjaźni oblicze, żeby wpisać się w panujące normy społeczeństwa, które przenikają. Jednak już sam fakt ich istnienia jest zmianą i ograniczeniem pluralizmu i wolności słowa, albowiem ich ideologia może być ideologią wrogą wolności, której założenia zakładają stopniowe sianie nienawiści, a przynajmniej kultywowanie jej potajemnie w sercach, – jako „my” znający prawdę i „inni”, którzy prawdy nie znają. Potem jest już tylko krok dalej, jeżeli ktoś nie chce przyjąć „ich” prawdy – to może się dowiedzieć, że jego życie jest nic nie warte i niczego nie wnosi, jeżeli podniesie głos to może usłyszeć, że jest zagrożeniem. Potem się to przenosi na setki, tysiące osób – indagowanych przez agresywną ideologię, w imię poprawności politycznej tolerowania jej prawa do funkcjonowania w pluralistycznym społeczeństwie.

    Tymczasem nie ma wolności i nie może być wolności dla wrogów wolności, ponieważ wykorzystają ją do zniewolenia wszystkich innych, którzy w tą wolność wierzą! Państwa zachodnie, które przeszły na ateistyczną ideologię pustki moralnej, zastępując prawdę objawioną – zapisami konsensualnymi, muszą wypracować mechanizmy walidacji nowych religii, ideologii, prądów filozoficznych, koncepcji politycznych i innych – nowinek, które wchodzą i już funkcjonują w ramach kultury zachodniej. Nie jest to kwestia żadnej cenzury, chociaż to można tak nazywać, chodzi bowiem tylko o to, żeby w ramach przeglądu i monitoringu – nazywać rzeczy po imieniu. Przykładowo, jeżeli jakaś religia w swojej świętej tradycji, przykładowo zdefiniowanej uniwersalnie w świętej księdze zawiera zapisy, że jej wyznawcy w określonych okolicznościach mają zabijać innych ludzi, nie będących wyznawcami tejże religii (wszelkie podobieństwo do jakiejkolwiek religii przypadkowe i nie zamierzone) – to po prostu powinna być zakazana, a jej wyznawcy poproszeni o wyraźne opowiedzenie się co do konkretnych poglądów i albo izolowani, albo proszeni o opuszczenie państw zachodnich (jeżeli z nich nie pochodzą), albo w inny sposób takie osoby muszą być poddane nadzorowi. To samo dotyczy przypadków, gdy dana religia, dany system wartości uznaje ludzi spożywających określony rodzaj pożywienia za gorszych i mniej wartościowych. Jak również innych tego typu, pozornie będących dla innych kulturowo – obszarów ich wolności. Oznaczających poniżenie i ksenofobię dla ludzi, którzy nie spełniają – już definiowanego przez nich, na ich użytek wyróżnika.

    Nie ma bowiem innej możliwości, żeby zapewnić zachowanie bezpieczeństwa w zachodnim modelu funkcjonowania państwa – opartym na paradygmacie neoliberalnego sposobu funkcjonowania społeczeństwa. Tu chodzi o ochronę państwa, albowiem trzeba pamiętać że ofiary – takiej kulturowo motywowanej nienawiści, w warunkach demokratycznych, mogą wybrać takich ludzi do władzy, dla których kwestia rozwiązania problemu z obcą kulturowo mniejszością nie będzie jakimś wydumanym problemem dotykającym praw obywatelskich. Chodzi więc tak naprawdę, cały czas o ochronę pluralizmu i wolności, nawet dla jej wrogów – którzy godzą się na jej ograniczanie i działanie wbrew niej. Ponieważ lepiej jest stosować automatyczne i standardowe sankcje, niż doprowadzić do zderzenia kultur i po prostu eliminacji tej, którą uznaje się za zagrożenie.

    Nie ma w tym i nie może być miejsca dla jakichkolwiek form ksenofobii, rasizmu lub nie tolerancji z jakichkolwiek przyczyn – wobec kogokolwiek. Przy czym jednak trzeba pamiętać, że prawo do zachowania naszej własnej tożsamości przez nas we własnym domu – nie może być równoważone przez prawo kogokolwiek, do narzucania swojej kultury w naszej przestrzeni życiowej (brzmi strasznie, ale to esencja zagadnienia). Ponieważ to działa w drugą stronę, przykładowo – już sama zgoda na multikulturalizm jest ograniczeniem prawa do swobody wyrażania dotychczasowej tożsamości przez większość. Nie będzie to jednak ksenofobią, jeżeli będzie zakomunikowane przybyszom przed przybyciem – to znaczy, każdy kto z innej kultury chce przyjechać do Europy, powinien się liczyć z uznaniem obowiązujących tu norm. Zasady muszą być jednoznaczne, mogą być nawet brutalne, ale one muszą być dla każdego czytelne.

    Żeby to wyjaśnić możemy posłużyć się przykładem z krajów innej kultury, w których np. nie wolno spożywać alkoholu, albo np. nie wolno prowadzić indoktrynacji religijnej – w przedmiocie innej religii, niż ta uznana za państwową i dominującą. Dokładnie na tych samych zasadach należy ustanowić zasady funkcjonowania obcych w Unii Europejskiej, dokładnie korzystając z tych samych, a często zrozumiałych dla nich, bo przecież będących wytworem dla wielu z tych ludzi rodzimej kultury. Jeżeli więc rozumieją to i szanują u siebie, to znaczy, że nie ma żadnych powodów, dla czego nie mieliby adekwatnych zasad przestrzegać u nas?

    W całej retoryce – ponownie przypomnijmy – nie można dać się zwieść żadnym ksenofobicznym, rasistowskim lub innego rodzaju fobiom. Naprawdę nie ma nic złego w tym, że większość nie godzi się na obecność napływowej mniejszości – to przewiduje prawo, są procedury itd. Tylko trzeba mieć odwagę i bardzo uważać, żeby nazywać rzeczy po imieniu. Wszystko w obronie naszej tożsamości, europejskich wartości oraz prawa do życia w bezpiecznym świecie dla nas i naszych dzieci – nic więcej! Jeżeli ktoś uważa, że przeciwstawiając się prawu do nielegalnej migracji jesteście państwo ksenofobami lub rasistami, to bezzwłocznie podajcie go państwo do prokuratury, – ponieważ was bardzo ciężko obraża. Przecież status odwrotny tj. afirmowanie nielegalnej migracji – nie czyni nikogo świętym, wspaniałym i poprawnym (wręcz przeciwnie – to może być popieranie przestępstwa a wręcz podżeganie do niego). Albowiem NASZE PRAWO JEST KONSENSUALNE, – czyli umowne! Wystarczy jedynie domagać się jego przestrzegania i nie ma mowy o żadnej nielegalnej imigracji do Polski. Przerażające jest jednak to, że Europa tak łatwo padła ofiarą własnej głupoty i naiwności, żeby to samo nie stało się w Polsce. Politycy w demokracjach muszą pamiętać, że obowiązuje ich dbanie o prawa ludzi tutaj, a nie tych, którym wydaje się, że chcieliby tu być – bez względu na powody i przy uwzględnieniu unijnych zobowiązań.