• 17 marca 2023
    • Ogólna

    Kryzys prezydentury pana Andrzeja Dudy?

    • By krakauer
    • |
    • 26 sierpnia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jeszcze tak naprawdę się nie zaczęła, a już zaczyna wyglądać jak w kryzysie – prezydentura pana Andrzeja Dudy, wokół którego nagle pojawiły się sprawy zamierzchłe, o charakterze nielicującym z godnością jego urzędu, po prostu dyskwalifikujące – jeżeli okazałyby się prawdziwe.

    Swoją drogą to zadziwiające, że z taką łatwością można rzucić oskarżenie wobec urzędującego prezydenta, a stosowne organy podejmują temat „z urzędu”, dążąc do jego wyjaśnienia. Nie chodzi o sam mechanizm działania organów ochrony prawa, albowiem to bardzo dobrze, że jest taki automatyzm, jednak nie może być tak, żeby rzucający oskarżenia wobec głowy państwa – jeżeli się nie potwierdzą był bezkarny. Mówimy o odpowiedzialności instytucjonalnej wydawcy oraz bezpośredniej osobistej autora materiału i redaktora naczelnego, który dopuścił się publicznego pomówienia (jeżeli nie było dostatecznych dowodów). Chodzi o to, że prezydent państwa – kimkolwiek by on nie był – powinien być „dobrem” do tego stopnia chronionym, że zanim postawi mu się zarzuty publicznie w jakiejkolwiek sprawie, zwłaszcza tak jednoznacznie żenującej, to wcześniej powinno się sprawę właśnie z nim móc skonsultować. Chodzi o to, żeby prezydent jako pierwszy wiedział o możliwych zarzutach i mógł się do nich zawczasu ustosunkować, zanim w mediach wygeneruje się sztucznie aferę, która bijąc w prezydenta – bez względu na prawdziwość – bije w państwo i jego wiarygodność. Różnica byłaby taka, że jakby prezydent dokonał komentarza do zarzutów, to dane medium powinno mieć honorowy obowiązek jego opublikowania wraz ze swoimi zarzutami. Wówczas nie byłoby sztucznej atmosfery sensacji i kreowania fikcji, nadymania się, czy też jakiegokolwiek niepotrzebnego emocjonowania, oczekiwania i wywierania presji sytuacyjnej na prezydenta. To się nie powinno dziać i nie ma znaczenia, że akurat będą wybory, a partia opozycyjna może je przegrać.

    Równolegle jednak źle się dzieje w zakresie polityki zagranicznej, jak i polityki krajowej. Z jednej strony prezydent został wymanewrowany i ośmieszony przez prezydenta Ukrainy oraz naszych sojuszników i to na skalę porównywalną do tego, jak potraktowano w Kijowie kiedyś pana Komorowskiego. Mocne słowa pana Poroszenki w przedmiocie niezmienności formatu rozmów, to koniec polskich snów o potędze w wydaniu pana Dudy, cała jego koncepcja na negocjacje i wprowadzenie Polski do dyskusji – leży w gruzach, a tym samym cała koncepcja hołubienia polityce tragicznie zmarłego pana Lecha Kaczyńskiego idzie w gruzy i pokazuje się fikcyjna, zanim tak naprawdę zdążyła się zacząć w Estonii.

    Równolegle w kraju też pan Duda zaczął od pomysłu referendum, które wpisuje się w retorykę jego byłej partii i nawet jeżeli dowolnie cynicznie będzie się tłumaczył ze swoich decyzji, to i tak ludzie będą to rozumowali po swojemu. Nie ma na to sposobu w tym znaczeniu, że nie jest się ocenianym pod deklaracjach, tylko po skutkach czynów. Poza tym samo referendum jest przez ekspertów i państwowców oceniane skrajnie krytycznie, nie mniej niż to pana Komorowskiego. Na to wszystko jeszcze pan Duda nie znalazł jak do tej pory czasu na to, żeby merytorycznie porozmawiać z panią premier, czy też może lepiej z rządem. To już samo o czymś świadczy w kontekście tego, że miał czas na wizytę zagraniczną, jak również to do niego należy inicjatywa w tym zakresie.

    Można odnieść wrażenie że pan Duda się nieco pogubił, jak również, że nie ma doświadczonych doradców, którzy byliby w stanie nie tylko scenariuszować skutki jego działań, deklaracji i zaniechań, ale przede wszystkim byliby w stanie prowadzić cichą dyplomację – udać się na miejsce, porozmawiać w cztery oczy ze swoimi odpowiednikami zagranicznych decydentów, wysondować to co jest możliwe, co jest pożądane a co zostanie zaprzeczone. W ostateczności zanim coś zaczął mówić w tych sprawach mógł się dyskretnie skonsultować a na pewno by mu nie odmówili z poprzednimi prezydentami. Pan Wałęsa ma fantastyczne wyczucie do ludzi, pan Kwaśniewski jest WYBITNYM pragmatykiem, zdolnym do doskonałej oceny faktów i zdarzeń, a pan Komorowski ma aktualnie największą wiedzę o sprawach wszelkiego typu. Dlaczego tego nie było? Przecież tu chodzi o Polskę! Dlaczego prezydent Polski wyrażał deklaracje publicznie na zasadzie koncertu życzeń – tego co on by chciał? Czy prezydent nie rozumie, że w jego przypadku chcieć to móc, bo inaczej traci twarz a w raz z nim traci na tym autorytet państwa? Przecież każdy student politologii od drugiego roku wiedziałby i zapewne powiedział panu prezydentowi, że Niemcy i Francja zostawiły w Mińsku swój autorytet jako mocarstw regionalnych, silących się na mocarstwo globalne i wyrażenie zgody na doproszenie do rozmów USA po prostu zdeklasowałoby te państwa, nie tylko w wymiarze międzynarodowym, ale przede wszystkim w wymiarze własnych opinii, analiz i dyskusji, które w tych krajach się na poważnie toczą. Jeżeli poczytalibyśmy prasę francuską czy niemiecką, to natrafimy na cały szereg rzeczowych tekstów komentujących i przewidujących kolejne ruchy ich polityków oraz ich skutki, tak żeby te kraje mogły kreować politykę regionalną, a nawet jako Unia Europejska – globalną! Jak prezydent Polski mógł w ogóle przypuszczać, że ktoś zgodzi się na obecność USA w tym gronie? Przecież to byłoby przyznanie się do porażki i nieskuteczności! Podobnie zaproszenie do rozmów „jakiejś tam Polski”, czy też szefowej dyplomacji europejskiej to już sprowadzenie rozmów na niższy poziom – regionalnej układanki. Realnym problemem jest to, dlaczego tam z nimi nie było od początku pana Tuska, do którego kompetencji należy reprezentowanie Unii Europejskiej! Jednak, dlaczego go nie było, nie trzeba chyba naszym czytelnikom tłumaczyć.

    Wniosek – pan Duda zaczyna prezydenturę od kryzysu, jeżeli potwierdzą się zarzuty o charakterze silnie nielicującym z godnością urzędu powinien jak najszybciej podać się do dymisji, chociaż to będzie wstyd. W kontekście polityki wewnętrznej powinien zapomnieć o polityce partyjnej i działaniu na rzecz jednej z partii politycznych, a w polityce zagranicznej – mieć lepszych doradców i silnie współdziałać z rządem. Kolejna taka porażka wizerunkowa i będziemy mieli kryzys wizerunku oraz znaczący spadek znaczenia międzynarodowego Polski w odbiorze powszechnym za granicą (i w kraju też). Generalnie nie tego się po panu Dudzie – jako państwowcu spodziewaliśmy! Wielka szkoda pana Dudy, ponieważ ten polityk był nadzieją na zmianę jakościową w rządzeniu Polską.