• 17 marca 2023
    • Wojskowość

    Jeżeli coś jest logiczne i uzasadnione to znaczy że nie zadziała na polu walki

    • By krakauer
    • |
    • 25 sierpnia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pan Andrzej Duda – prezydent a zarazem znamienity prawnik, w jednej ze swoich wypowiedzi w Estonii na temat wschodniej flanki Sojuszu mówił o tym, że obecność tam sił NATO  jest logiczna i uzasadniona w kontekście historycznym i współczesnym. Pan prezydent dokonał prostej wykładni teleologicznej faktów, które kojarzy względem rzeczywistości, którą rozumie. Problem polega na tym, że niestety ma się ona nijak, do rzeczywistości, którą kształtują dla nas decyzje i działania naszych sojuszników, partnerów i potencjalnych przeciwników. Zwłaszcza w kontekście współczesnego pola walki – uwaga – w przyszłości.

    To mniej więcej tak, jak z generałami, którzy przygotowują się do przeprowadzenia wojny, która już była. Podobnie pan prezydent rozpatrując rzeczywistość naszego buforowego położenia na wschodniej flance NATO patrzy na to schematami typowymi dla zimnej wojny, rozumując prawdopodobnie schematami terytorialnego znakowania obecności militarnej przez siły wojskowe, jako podstawie gwarancji bezpieczeństwa. Oczywiście nie ma w tym niczego złego, albowiem pan prezydent wychował się w takiej rzeczywistości i taką rzeczywistość – terytorialnego postrzegania rzeczywistości rozumie. Jest to jednak przestarzały paradygmat postrzegania zagrożeń, albowiem wyklucza antycypowanie zagrożeń pojawiających się w rzeczywistości w wyniku zachowań przyszłych i nieznanych, jak również takich strategii jak strategia wojny hybrydowej. Przystosowanie się do takich zagrożeń wymaga zupełnej zmiany optyki w podejściu do postrzegania obrony i roli paktu obronnego.

    Po pierwsze nie ma już czegoś takiego jak flanki, strefy zagrożeń itp., czy też może raczej te pojęcia się silnie zdewaluowały. Takie rozumowanie miało sens w wojskowości do póki główne środki rażenia przeciwnika, wymagały bezpośredniej styczności z terytorium i dokonywano np. ostrzału artyleryjskiego terytorium w miejscu przełamania – w pasie natarcia jednostek pancernych. Dzisiaj przeciwnik, taki z jakim się mimowolnie i pomimo jego pokojowych intencji, zapewnień i polityki dobrosąsiedztwa mierzymy – ma możliwość zaatakowania kluczowych dla nas celów infrastruktury wrażliwej na naszym głębokim zapleczu, bez najmniejszego wysiłku – przy wykorzystaniu podstawowych środków napadu powietrznego, których ma w nadmiarze. Tylko kwestią jego dobrej woli jest, czy użyje głowic konwencjonalnych, czy niekonwencjonalnych i co będzie miał na liście celów. Bez odpowiedniego sieciowego systemu obrony przeciwrakietowej oraz adekwatnych środków odpowiedzi, umożliwiających nie tylko porażenie terytorium przeciwnika, ale wytropienie jego środków rażenia i ograniczenie możliwości dokonania przez nie ataku. Na dzień dzisiejszy przed nowoczesnym uzbrojeniem rakietowym potencjalnego przeciwnika, zarówno rakietami balistycznymi jak i pociskami manewrującymi jesteśmy praktycznie bezbronni.

    Po drugie myślenie kategoriami składowania sprzętu, czy też dyslokacji oddziałów – nie ma żadnego sensu, albowiem to będą cele pierwszego rzędu dla broni precyzyjnej potencjalnego przeciwnika. O wiele ważniejsza jest możliwość szybkiej dyslokacji i mobilizacji wojsk, szybkiego ich przerzucania – zajmowania pozycji wyjściowych wedle określonego scenariusza alarmowego. Umiejscowienie w bezbronnej przed atakiem broni precyzyjnej przeciwnika Polsce ważnych instalacji wojskowych jest ich bezpośrednim narażeniem. Z punktu widzenia wojskowego nie ma żadnego sensu, poza możliwością wejścia do walki sprzętu, który przetrwa jeżeli był właściwie rozlokowany i zamaskowany. Przy czym uwaga – niesłuchanie ważna jest tutaj logistyka wojskowa, albowiem współczesny czołg zużyje amunicję w ciągu pół godziny walki i dwóch godzin intensywnego manewrowania, żeby dojechać w rejon walki w sposób skryty. Poza tym, bez przewagi powietrznej własnego lotnictwa trzeba mieć świadomość, że wszystko co jest na ziemi – jest celem, doskonale widocznym w termowizji środków walki potencjalnego nieprzyjaciela, których mu nie brakuje.

    Z powyższych względów, jeżeli coś miałoby do Polski sensownie wejść i stanowić o realnym wzmocnieniu naszych zdolności obronnych to powinna to być cała jednostka bojowa, a wraz za nią logistyka i wsparcie. Powstaje jednak wówczas pytanie – komu miałaby podlegać i jakie byłyby jej zadania w sensie przejścia z politycznej fazy konfliktu do militarnej?

    Politycznie w rozumieniu pana prezydenta i jego polskich naśladowców ideowych ma to zadziałać mniej więcej tak, że atak na Polskę, będzie również atakiem na wojska NATO w Polsce i tym samym, członkowie NATO będąc bezpośrednio zaatakowani – rzeczywiście będą w stanie wojny, bo ich oddziały będą atakowane, co w konsekwencji ma doprowadzić do włączenia się ich do walki.

    Patrząc na postulaty pana Dudy z zachodniego punktu widzenia, to jest mniej więcej tak widziane, że w oczach naszych sojuszników domaga się on stworzenia ryzyka poświęcenia części ich sił zbrojnych w niechronionej przed środkami nowoczesnego napadu powietrznego Polsce. Przez co równolegle mieliby do czynienia z bezsensownym ryzykowaniem życia żołnierzy i wartościowego sprzętu oraz mogliby zostać wmanewrowani w działania, co do których przyczyn mogliby nie mieć świadomości.

    Zawsze jeżeli się czegoś od kogoś chce, to trzeba spróbować to tak uzasadnić, żeby było to uzasadnienie logiczne, zrozumiałe i celowe, właśnie z punktu widzenia tej osoby, do której zwracamy się z jakąś prośbą. Dzisiaj NATO ma idealny bufor w Europie Wschodniej, dzięki któremu ma przede wszystkim czas na polityczne zażegnanie konfliktu – jeżeli by do takiego doszło. Swoją twardą infrastrukturę ma tam gdzie miało, czyli głównie na terenie Niemiec zachodnich i we Włoszech. Z punktu widzenia taktyki użycia współczesnego lotnictwa, dopiero bazy we Włoszech nadają się do względnie bezpiecznego użycia operacyjnego w obronie Polski w przypadku konfliktu z Federacją Rosyjską, trzeba mieć tego i innych spraw świadomość, a nie oceniać sytuacji emocjonalnie licząc na przyjęcie przez kogoś poważnego naszej logiki i naszego uzasadnienia.

    Cała siła naszego zakotwiczenia w NATO leży po stronie politycznej. Jeżeli politycznie nie jesteśmy pewni gwarancji Sojuszu, a jak można rozumieć ze słów pana Dudy domagającego się jakiegoś sprzętu i jakiejś dyslokacji – nie jesteśmy pewni i nie możemy być ich pewni, to należy przemyśleć całą naszą dotychczasową koncepcję bezpieczeństwa. Pisaliśmy o tym wielokrotnie w przeciągu ostatnich kilku lat, być może powoli będą warunki, żeby coś dotarło do szerszego audytorium i decydentów.