• 17 marca 2023
    • Polityka

    Referendum pana Dudy i PiS-u

    • By krakauer
    • |
    • 22 sierpnia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pan Prezydent Andrzej Duda znakomicie wybrnął z problemu referendalnego, uznając złą decyzję swojego poprzednika, sam dołożył kamyczek do polskiego piekiełka wnioskując o referendum, które nie ma w istocie nic wspólnego z kwestiami referendalnymi. Można zrozumieć, że pan Duda odzwierciedla w referendum swój własny program, jak również umożliwia Prawu i Sprawiedliwości uczynienie z tych trzech kwestii głównego motywu swojej kampanii wyborczej.

    Przez to sprawa jest czytelna, jednoznaczna i nie pozostawia wątpliwości. Mówienie przez pana prezydenta o 6 – ciu milionach podpisów, jest kwestią również fikcyjną, albowiem w tych trzech kwestiach (6-cio latki, lasy i wiek emerytalny), prawica rozpytywała te same środowiska społeczne i każda osoba mogła podpisać się pod każdą z kwestii referendalnych. Swego czasu SLD także zebrało miliony podpisów, PO wyrzuciło to do śmieci, co jakoś jak widać nie smuci pana prezydenta.

    Niestety to referendum pana Dudy, gdyby doszło do skutku to psucie państwa. I to psucie państwa w czystej postaci, ponieważ po pierwszym nieudanym referendum, które pan Duda mógł powstrzymać, czym rzeczywiście pokazałby charakter i troskę o państwo, będziemy mieli drugie – równie szkodliwe referendum, w którym okazuje się że kwestia 6-cio latków w szkołach jest zagadnieniem konstytucyjnym ważnym dla 38 mln Polaków? Ludzie czy ktoś się uderzył czymś ciężkim w głowę?

    Wiadomo, że i 6-cio latki i wiek emerytalny – to dwie wielkie porażki Platformy Obywatelskiej, w tym znaczeniu, że rząd pana Tuska nie skonsultował tych spraw w sposób należyty z obywatelami, nie zbudował konsensusu chociażby ekspertów, nie próbował ludzi zjednać, a przynajmniej wysłuchać innych głosów. Teraz to się mści, w sensie politycznym – Prawo i Sprawiedliwość ma pełne prawo te kwestie politycznie rozegrać na swoją korzyść, a że pomaga im w tym – ich prezydent, trudno takie są konsekwencje oddania władzy prawicowemu prezydentowi. Trzeba to także uszanować. Jednak należy nazywać rzeczy po imieniu, albowiem zarówno lasy jak i 6-cio latki to sprawa raczej dla ekspertów, którą po prostu powinien przegłosować Sejm. Natomiast ruszanie kwestii emerytalnej na zasadzie pytania się ludu o zdanie to szaleństwo, ponieważ to spłaszczenie sprawy i jej lekkie potraktowanie. Należy bowiem pamiętać, co to będzie oznaczało w praktyce? Czy rząd prawicy jeżeli dojdzie do władzy – kierując się referendum – podwyższy podatki? Czy zlikwiduje przywileje rolników, górników i mundurowych? Proszę pamiętać, wszystko zawsze ma jakieś konsekwencje, tak też będzie i w tym przypadku – ponieważ nie ma próżni, ani nie ma rezerw, którymi można operować w oczekiwaniu na mannę z nieba.

    Cała nadzieja w Senacie, że do tego niepotrzebnego drugiego referendum nie dopuści. To byłoby zbyt duże wzmocnienie Prawa i Sprawiedliwości, gwarantujące zarazem stosunkowo dużą frekwencję, albowiem hasła są nośne, w tym znaczeniu że emerytura dotyczy każdego, a dwie pozostałe rzeczy – można ocenić nawet bez kompetencji. Właśnie dlatego Senat powinien nie dopuścić do tego referendum, które nic konstruktywnego nie wnosi, a jeżeli chodzi o rzeczywiście istotną kwestię emerytalną, to owszem, można zrobić referendum za rok, tylko wcześniej proszę wyraźnie wyjaśnić społeczeństwu jakie mamy opcje i jakie będą konsekwencje decyzji lub ich braku. Inaczej nie można mówić o uczciwości inicjatorów referendum, tylko o próbie manipulacji emocjami społeczeństwa, albowiem jest oczywistym, że każdy lub prawie każdy chciałby pracować krócej. Tylko, to nie jest rozwiązanie problemu. Odpowiedzialni politycy, a zwłaszcza prezydent państwa – powinien o tym wiedzieć.

    Mamy na przykładzie tych dwóch w istocie niepotrzebnych referendów bardzo ciekawą sytuację. Po pierwsze – mamy referendum w spadku po panu Komorowskim, które pokazuje po tym jakie są w nim poruszane kwestie z kim, o jakiej percepcji i zdolności myślenia państwowego mieliśmy do czynienia. Nie ma już nawet potrzeby tego komentować, ponieważ nie ma tu nic do komentowania, może poza klasycznym – jaki prezydent takie zostało po nim referendum. Po drugie mamy mieć referendum, które pokazuje nam istotną informację o panu Dudzie – mianowicie to nie jest człowiek konsensusu i myślenia państwowego. Dodajmy niestety. Ponieważ nikt rozsądny i myślący państwowo nie robiłby z takich kwestii, spraw konstytucyjnie istotnych, narażając się na zarzuty, że tym sposobem wspiera proces wyborczy własnej partii politycznej. Właśnie o ten szczegół się tutaj rozchodzi, pan prezydent mógł mieć najszczersze i najbardziej szlachetne intencje, mógł chcieć dobrze, ale wyszło tak, jakby celowo proponował referendum – dokładnie wpisujące się w potrzeby kampanii wyborczej jego partii politycznej.

    Polityka jest grą pozorów i teatrem osobliwości, pan Duda działając w taki sposób po prostu będzie szkodził państwu, albowiem ma być bezstronny. Tymczasem jak można mówić o bezstronności, jeżeli w wyniku decyzji pana prezydenta – wyraźnie zyskuje jedna strona sporu politycznego? Tak się składa, że to jego strona. Można to podsumować jednym słowem – szkoda, ale niczego innego się tutaj nie spodziewaliśmy. Na tym wszystkim traci autorytet państwa, najpierw przez jedno niepotrzebne referendum a potem może stracić na hecy wyborczej prawicy.

    Rodzi się pytanie jeżeli w tym roku zrobimy dwa referenda zawierające 6 pytań w sumie o niczym, to co nas czeka w kolejnych latach?