- Wojskowość
Czy w Polsce potrzeba wojskowych defilad?
- By krakauer
- |
- 15 sierpnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Znowu mamy defiladę! Pisaliśmy już o tym zjawisku [tutaj], [tutaj] i [tutaj]. Istotą wymowy defilady jest demonstracja siły wojskowej, na użytek interesariuszy wewnętrznych i zewnętrznych. Państwo wydające defiladę, w ten sposób przekazuje komunikat do ogółu swoich interesariuszy, generalnie istotniejsi są ci wewnętrzni. Defilada ma podbudować morale, pokazując siłę, zdolności wojskowe, wywołać patriotyczne uniesienie i umożliwić ludziom utrwalenie przeświadczenia o zdolności państwa do obrony.
Niestety w naszym przypadku mieliśmy w ostatnich latach taką sytuację, że jak na defiladzie pokazywano działa samobieżne „Krab” polskiej konstrukcji, to od razu zdaje się połowę z czynnego stanu prototypów będących na wyposażeniu armii. Informacji prasowych na temat przymuszania pilotów do latania we mgle nad Warszawą, nie ma, po co powtarzać, poza tym to, na czym latają z wyjątkiem najnowszych amerykańskich samolotów – to najdelikatniej mówiąc bardziej już wspaniała dokumentacja historii lotnictwa i ponadprzeciętnych zdolności naszych mechaników lotniczych, niż projekcja siły.
Defilada również kosztuje, czołgi spalają olbrzymie ilości paliwa, samoloty również nie latają na powietrze. Wojskowi to zawodowcy, ich czas kosztuje! Oczywiście można traktować defiladę, jako ćwiczenia z przemieszczania się w zwartych formacjach w mieście, jednak z punktu widzenia wojskowego, to nie ma żadnego celu. Istotnym może być jednak argument o promocji armii i propagowaniu służby w niej wśród społeczeństwa. Jeżeli to ma być metoda autopromocji służby w mundurach, to niech nią będzie, może nawet warto ponosić koszty.
Docelowo jednak trzeba się zastanowić, czy w ogóle potrzebujemy defilad? Czy musimy demonstrować siłę? Jeżeli już, to byłoby dobrze, żebyśmy ją rzeczywiście mieli! Wówczas można na serio mówić o przygotowywaniu defilady, wystawianiu do niej jednostek wojskowych, – jako najważniejszego wyróżnienia w danym roku, co może się wiązać z dużą gratyfikacją finansową w postaci nagród, wolnego itd. Jeżeli jednak ma być tak dalej, że wystawimy połowę składu najnowszych jednostek artylerii, to coś jest mocno nie tak! Przekaz, jaki daje ta informacja naszym interesariuszom jest raczej żenujący, a nieodstraszający.
Poza tym trzeba popatrzeć na sprzęt, jakim dysponujemy. To w znacznej mierze nadal sprzęt produkcji radzieckiej, ewentualnie polskie produkty, w tym licencyjne. Do tego najnowszymi nabytkami naszej armii, decydującymi o największej części jej potencjału są najdelikatniej mówiąc – nie najnowsze niemieckie czołgi. Samolotów jest porażająco mało, zwłaszcza tych nowoczesnych, a przelot TS-11 Iskra nad Warszawą, to chyba nie to, o co nam chodzi w projekcji siły? Zresztą, jakiej siły?
Chyba najważniejszym elementem każdej defilady z punktu widzenia naszych decydentów jest udział wojsk sojuszniczych, tj. specjalnie zaproszonych formacji, które defilują razem z naszymi żołnierzami demonstrując w ten sposób formalnie gotowość do obrony Polski w ramach zobowiązań sojuszniczych. To rzeczywiście bardzo ciekawy element, albowiem po tym, kto przyjeżdża do Polski można wiele ustalić, jeżeli chodzi o kształt realnych sojuszy w regionie. Przede wszystkim liczy się to, kogo tam nie ma. M.in. chodzi o żołnierzy z pewnego kraju NATO, któremu najbardziej zależy na polskim udziale w jego obronie.
Byłoby dobrze, żeby zawsze przy okazji każdej defilady, rząd podawał do publicznej wiadomości ile ona kosztowała – z rozbiciem na koszty osobowe i pozostałe. Byłaby to informacja bardzo cenna, pokazująca społeczeństwu ile taka promocja armii kosztuje.
Jednak, co jest chyba najcenniejsze w każdej defiladzie prowadzonej już tradycyjną trasą jest możliwość przedefilowania bezpośrednio przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej, co ma istotne wizerunkowe znaczenie i stanowi jakąś tam formułę nadania komunikatu o takiej, a nie innej treści. Oczywiście można twierdzić, że przecież nie ma w tym polityki, a Wojsko Polskie może sobie jeździć czołgami, gdzie mu się w Polsce podoba, to jednak proszę się zastanowić, jakby to odebrała nasza opinia publiczna, gdyby w Moskwie trasa głównej dorocznej „majowej” defilady wojskowej była poprowadzona tak, żeby zahaczyć o polską ambasadę? Swoją drogą położoną w bardzo atrakcyjnej i reprezentacyjnej części miasta. Nie od dzisiaj wiadomo, ze w dyplomacji chodzi o detale, a przekaz może być formułowany niewerbalnie. Więc proszę bardzo mamy oto przekaz…