- Polityka
Nowy władca chcąc się wykazać może narobić nowych kłopotów?
- By krakauer
- |
- 11 sierpnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Niestety jesteśmy takim krajem, w którym władza raczej przeszkadza, a prawie na pewno raczej niczego dobrego nie robi. Jeżeli już czegoś Polacy oczekują od rządzących, to mniej więcej tyle, żeby nie przeszkadzali i nie wtrącali się za bardzo w ich życie. Jak do tej pory rozumieli to chyba wszyscy rządzący naszym krajem, czym po części można tłumaczyć taką awersję, do kolejnych reform zwłaszcza tych strukturalnych – szczególnie trudnych do zaakceptowania dla uprzywilejowanych grup społecznych.
W skrócie chodzi o to, że nowy władca chcąc się wykazać, może narobić nowych kłopotów. Tak po prostu, bez szczególnego myślenia destrukcyjnego, nawet mając jak najlepsze intencje. Niestety mamy ten problem, że nie da się u nas wyjąć nawet małej podpórki, żeby dom nie zaczął trzeszczeć i chwiać się, poza tym chętnych do wyjmowania nawet belek lub od razu krokwi jest wielu i tylko czekają, kiedy ktoś pierwszy zrobi wyłom, a kto miałby to być jak nie nowy władca w naszym kraju?
Tenże jednak naobiecywał takie złote góry, że chyba musiałby zbudować Elbrus pod Giewontem, bo nie bardzo jest jak zbilansować ten cudowny zasób obietnic, myślenia życzeniowego i widzi mi się, które banalnie można przedstawiać będąc w opozycji, ale mając już odpowiedzialność za państwo trzeba się liczyć z każdą złotówką. Tych bowiem nie ma dużo, a jak miałoby być ich więcej, to trzeba je komuś innemu zabrać. Tylko przed kolejnymi wyborami, jakoś trudno jest wskazać pechowców, którym miałoby się cokolwiek zabrać? Przecież to strata głosów? Nawet mówienie, że zabieranie to likwidacja przywilejów – na niewiele się zda, ponieważ ogół zawsze współczuje nieszczęśnikom, chociaż pod tym względem wraz z atomizacją społeczeństwa może się to zmieniać.
Jeżeli więc gospodarczo nie da się niczego wymusić na rządzie, a dojście do władzy „swoich” jest niepewne, to znaczy że trzeba poszukać innych pól, na których nowy władca może się wykazać przed Narodem. Pozostaje niestety tylko polityka zagraniczna, którą można uprawiać, nawet nie wychodząc z Pałacu, albowiem wystarczy odmówić komuś spotkania zasłaniając się kalendarzem i już mamy ważny sygnał, mówiący o tym co nie jest preferowane, czy wręcz nawet co nie znajdzie poparcia u nowej głowy państwa. To bardzo duża władza, można wiele zrobić przy pomocy kilku prostych ruchów, szczególnie się nie wysilając, liczą się bowiem rozmowy, listy, wymiana grzeczności, może nawet szerokie wywiady prasowe, w których można przedstawić wizję w taki sposób, że rano giełda zacznie coś gwałtownie wyprzedawać lub odwrotnie. Wiele, bardzo wiele można osiągnąć dzięki zaawansowanemu PR-owi.
Byle jednak nie narobić nowych kłopotów, bo o to jest najłatwiej, w szczególności w relacjach i w zestawieniu do innych wielkich graczy, z którymi trzeba nauczyć się współdziałać w jednej i tej samej przestrzeni. Trzeba bowiem pamiętać, że Polska jest w Unii Europejskiej i w NATO, a przez to uprawianie polityki to gra zespołowa, do której trzeba podchodzić wyjątkowo delikatnie, zwłaszcza jeżeli jest się w sytuacji słabszego, biedniejszego, najbardziej zagrożonego i prawie na pewno pełniącego rolę wysoce prawdopodobnego miejsca wymiany pierwszych ciosów w razie konfliktu.
Pozostaje jeszcze grunt równie swojski, ale rzadko wykorzystywany przez polityków bez pewnej presji, ze strony wiadomo której instytucji. Chodzi o sprawy ideologiczne, to tutaj, w tym zakresie pan prezydent będzie mógł nam zaimponować, demonstrując swoją niezłomność, stałość poglądów i konserwatyzm.
Właśnie – uzdrowienie przez rewolucję moralną, przez powrót do jedynie słusznych wartości, wzmocnienie ich roli w życiu każdego Polaka i każdej Polki. Można się tutaj kreować na autorytet moralny w życiu publicznym, ZDOBYWAJĄC poparcie najpotężniejszej organizacji w naszym kraju, a może i na Świecie.