• 17 marca 2023
    • Polityka

    Pokora, rozsądek i pragmatyzm – to pożądane wyznaczniki naszej polityki zagranicznej

    • By krakauer
    • |
    • 08 sierpnia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    W związku z objęciem urzędu przez pana Andrzeja Dudę, więcej mówi się o pryncypialności w naszej polityce zagranicznej. Część opinii w przekazie publicznym odwołuje się do sposobu uprawiania polityki zagranicznej przez tragicznie zmarłego pana Lecha Kaczyńskiego, który jest również wzorem i autorytetem dla pana Dudy, co jednoznacznie wynika z całego szeregu jego deklaracji.

    Nie będziemy tutaj ani podsumowywać, ani oceniać polityki pana Kaczyńskiego, to nie ma już żadnego sensu w odniesieniu do rzeczywistości współczesnej, zmiany w otoczeniu poszły tak daleko, że wszystko jest inaczej. Rzeczywiście dla niektórych może się wydawać, że pan Kaczyński wówczas przewidział obecną sytuację odnośnie układu stosunków na wschodzie, niestety jednak jego wnioskowanie nie uwzględniało działań przeciwko Rosji, wywołujących jej reakcję. Jaką więc mają wartość tego typu „proroctwa”? Nic dziwnego, że ktoś po prostu się broni, to normalne. Nazywanie czyjegoś prawa do obrony agresją, to najczęściej hipokryzja i cynizm.

    Epoka pana ministra spraw zagranicznych, którego nazwisko chcielibyśmy zapomnieć, to był prawdopodobnie najgorszy okres w naszej dyplomacji od czasów przedrozbiorowych. Nigdy nie było tak źle, żeby było wszystko źle i żeby nie było nawet małych sukcesów. Niestety, to był okres, w którym zamknęliśmy cały szereg placówek dyplomatycznych, w krajach, o których dzisiaj często nasi przedsiębiorcy marzą jak o ziemi obiecanej, nie mówiąc już o kwestiach obecności w krajach dla nas strategicznych jak Niemcy, Francja, czy skandal z siedzibą polskiego konsulatu w Petersburgu. Po prostu wszystko było źle i sprawy wielkie i ważne i sprawy w istocie techniczne, chyba nic się pozytywnego nie udało, więc nie ma się, do czego odwoływać, jeżeli chodzi o dziedzictwo epoki tego pana. W każdym razie ten okres to będzie bardziej czas „robienia łaski”, niż prowadzenia samodzielnej, czy też, chociaż na tyle samodzielnej polityki, na ile pozwalają nam przyjęte zobowiązania międzynarodowe.

    To, co pozostało z tego okresu to zdruzgotane stosunki na Wschodzie oraz wielkie znaki zapytania na Zachodzie, który inaczej postrzega relacje na linii Wschód-Zachód, niż chciałaby tego Warszawa, czy też tak naprawdę nie wiadomo kto, albowiem jeżeli się zastanowimy nad tym, co zrobiono żeby wywołać rusofobiczną panikę w Europie, to nie da się jednoznacznie określić w czyim to było interesie. W każdym bądź razie, jeżeli naszą intencją było oddalenie przysłowiowych rosyjskich czołgów od granic Polski, to wyszło dokładnie na odwrót – przybliżyły się i grzeją silniki. Oceniając po efektach, należy bezwzględnie odrzucić pryncypia dotychczasowej polityki zagranicznej, co zresztą uczyniono – personalnie de facto dymisjonując odpowiedzialnego ministra.

    To Bronisław Komorowski ponosi odpowiedzialność za to, do jakiego zwyrodnienia doszło w relacjach z Ukraina, pod względem zmasakrowania kwestii historycznych, jak również i bieżących, w których rzeczywistość, przed jaką stoimy jest o wiele trudniejsza niż było to przedstawiane. To Andrzej Duda będzie musiał teraz „zjeść tę żabę”, a pole oddane w polityce historycznej relacji pomiędzy naszymi Narodami na rzecz promocji ukraińskiej narracji historycznej, której ważnym elementem jest przekłamanie i przemilczenie win oraz unikanie odpowiedzialności za to, co zostało uczynione – będzie trudne do odzyskania. Tym trudniejsze im bardziej w miejsce prawdy będzie wkraczał przekaz o „heroizmie” banderowskich popleczników Hitlera w ich strategii ludobójstwa wobec Polaków.

    W ten sposób dochodzimy do wniosku, że obecny prezydent i prawdopodobnie również nowa ekipa pod koniec roku, będzie startowała z brzemieniem bagażu negatywnego dziedzictwa poprzedników. Samo wyprostowanie sytuacji z Rosją, to będzie wielki wysiłek, jeżeli chodzi o Ukrainę trzeba wyraźnie postawić warunki jakiejkolwiek współpracy, tak żeby na niej korzystały obie strony, a nie tylko jedna. Natomiast jak odzyskać wiarygodność w obliczu Zachodu? To wymaga głębszych studiów i analiz, albowiem skala złożenia zdolności ich oceny naszej sytuacji i ewentualne rozbieżności są tutaj fundamentalne. To znaczy my nie tylko nie umiemy się nawzajem rozumieć, ale mamy problemy nawet w analogicznej ocenie tych samych składowych do podejmowania decyzji.

    W tych realiach tylko pokora wobec własnych błędów, czy też działań rozumianych przez nasze otoczenie jako błędy, rozsądek w planowaniu działań i pragmatyzm na każdym kroku, to pożądane wyznaczniki naszej polityki zagranicznej. Nie ma innego sposobu na odzyskanie wiarygodności i przewidywalności, czyli cech będących podstawą zbiorowego zaufania państw do siebie nawzajem.

    Naprawdę przy odrobinie myślenia, jesteśmy w stanie osiągać nasze cele na Wschodzie, będąc przewidywalnym członkiem wspólnoty Zachodu, jak również handlując z Rosją, przy pełni wzajemnego zaufania. Wszystko się da, jednak wymaga to, chociaż przywołanego w tytule pragmatyzmu, którego fundamentalnym wyznacznikiem powinien być zakaz obrażania się tworzony na użytek wewnętrzny wizerunek sąsiadów. Ponieważ to nic innego, jak kreowanie fikcji, opartej na ksenofobii i tworzeniu projekcji sąsiada, jako „wroga”.

    W istocie, bowiem o nic innego jak o więcej, a w zasadzie o prymat realizmu tutaj chodzi, jakkolwiek, czasami to bywa bardzo trudne.