• 17 marca 2023
    • Polityka

    Zła premier bo wozi stoły?

    • By krakauer
    • |
    • 30 lipca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Dostało się pani premier Ewie Kopacz za rzekome wożenie stołów do posiedzeń Rady Ministrów na posiedzeniach wyjazdowych. Powiedzmy od razu – to w ogóle nie ma znaczenia, czy pani premier rzeczywiście wozi stoły, czy ich nie wozi, to w ogóle naprawdę nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko to, jakie decyzje są podejmowane. Jeżeli pani premier i jej rząd, dobrze by rządzili, to opłacałoby się nawet rozpościerać przed nimi, gdziekolwiek nie idą – czerwony dywan, który byłby posypywany przez nastoletnie dziewice płatkami róży!

    Sama idea podróżowania premier po kraju, jak również posiedzeń wyjazdowych rządu jest doskonała, ma istotne znaczenie dla państwa i może wpływać na podejmowane decyzje, ponieważ przybliża rząd do spraw regionalnych/lokalnych, jak również pozwala rządowi na nabranie nieco innej perspektywy, niż ta warszawska. Dlatego podkreślmy – to bardzo dobrze, że rząd postanowił ruszyć się z Alej Ujazdowskich, bo naprawdę Polska w terenie wygląda inaczej, niż tamten zadbany kawałek asfaltu z dobrymi krawężnikami.

    Szkoda tylko, że to są ostatnie akordy rządzenia, bo jak wszystko na to wskazuje, opozycja może być pewna przejęcia władzy i to nawet w wariancie pozwalającym na samodzielne rządzenie w ramach prawicowego bloku! Wówczas być może będziemy żyli w państwie wyznaniowym, ale na pewno w sposób zgodny z prawem i sprawiedliwością, jak wiadomo „ludową”, w wydaniu współczesnym. Czego byśmy bowiem nie powiedzieli, to PO samo doprowadziło do obecnej sytuacji i to praktycznie w trzy lata, dla uważnych obserwatorów już poprzednie wybory były szokiem, jak okazało się że jedynie słuszna partia nie była w stanie przygotować żadnego sensownego programu, niczego na kolejny okres rządzenia. Dzisiaj będą ponosić tego konsekwencje.

    Sądząc po temperaturze nastrojów przynajmniej u części społeczeństwa, to czeka nas okres rozliczeń i polowania na czarownice. Ludzie, którzy zgotowali we Wrocławiu po prostu napaść na panią premier, to być może była jakaś „sekta”, ale tego nie wiemy, więc to tylko pogłoski, w każdym razie – było widać, że to osoby kierujące się nienawiścią do rządzących, do establishmentu i do PO w szczególności. Pani premier nie zasłużyła na tak chamskie i prostackie potraktowanie z jakim tam przed wejściem do jednej z miejskich instytucji kultury mieliśmy do czynienia, to powinno dać wiele do myślenia. Przede wszystkim, jak szczęśliwy jest kraj, w którym można tak się zachowywać wobec szefa rządu! To bardzo wiele mówi o naszej wolności i sposobie jej postrzegania, w tym przede wszystkim o kluczowej dla nas wszystkich kwestii prawa do wolności wypowiedzi. Trochę głupio bronić lub stawiać za wzór, kogoś kto krzyczy przez szczekaczkę prawie do ucha urzędującej premier różne niedające się powtórzyć słowa, ale naprawdę pani Kopacz zniosła bardzo dużo, żeby pokazać jak bardzo ceni i jak rozumie wolność. Proszę nie mieć złudzeń, w ojczyźnie wszelkiej wolności za tego typu zachowanie, agenci ochrony prawdopodobnie – oczywiście zgodnie z prawem zastrzeliliby kilku protestujących na miejscu. No, a u nas? Jak państwo widzicie, można po prostu prawie napaść na premiera rządu – nie ma konsekwencji.

    Natomiast bardzo ważne jest to co pani premier dała do zrozumienia w jednej ze swoich licznych wypowiedzi ostatnich dni, mianowicie powiedziała mniej więcej coś takiego, że jej partia zrozumiała jaki popełniła błąd i w tej chwili się zmienia. To bardzo ciekawe, bo może zmienia się powoli, ale jednak rzeczywiście się zmienia. My szczególnie dziękujemy pani premier za doprowadzenie do sytuacji, w której „zniknęła” pana Sikorskiego z wszelkich funkcji publicznych, to prawdopodobnie jej największe osiągnięcie i należy być za to dozgonnie wdzięcznym. Jednak wiele można powiedzieć o PO, natomiast trudno jest stwierdzić, że rzeczywiście się zmienia, jak rozumiemy – ucząc się na błędach. Niektórzy bowiem twierdzą, że partia skręca w lewo i to stosunkowo silnie, o czym świadczą ostatnie ustawy o in vitro i „definiowaniu” płci. Jednak dla dominującej części wyborców, którzy zawsze popierali prawicę, jak również dzisiaj chcą „ukarania establishmentu”, nie ma to żadnego znaczenia. „News” o wożeniu stołów doskonale się sprzedaje, można sprzedać opinii publicznej wszystko, jeżeli tylko chce się zaszkodzić.

    Całą sprawa „stołów”, pokazuje przede wszystkim na jak nędznym poziomie jest polskie dziennikarstwo, bo żeby robić z takiego szlamu „newsa” i wpuszczać do medialnego mainstreamu, to jest po prostu jedna wielka porażka i kompromitacja środowiska. Nawet jeżeli są media o nazwijmy to charakterze profilowanym, w których tego typu informacja, przyjmijmy, że jest informacją wartościową, to nie znaczy, żeby robić z tego – nawet na zasadzie żartu – temat w głównym nurcie, albowiem jest to podobne do problematyki papieru toaletowego i mydła w toaletach publicznych. No rozważajmy – czy ma być, czy ma go nie być? Oczywiście polskie mydło i papier, bo importowany to już nie! Działając na tym poziomie daleko nie zajdziemy, gdyż to się nawet na temat zastępczy nie nadaje.