• 17 marca 2023
    • Polityka

    Turecka potęga działa selektywnie

    • By krakauer
    • |
    • 26 lipca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Po zamachach na cywili w jednym z przygranicznych miast, o których inspiracje i przeprowadzenie władze w Ankarze oskarżyły tzw. państwo islamskie, nastąpiła błyskawiczna turecka reakcja militarna. W pełni adekwatna do sytuacji, ocenianej z tureckiej i tylko tureckiej perspektywy, silnie niezrozumiałej dla nas ze względu na niepokazywanie przez większość mediów głównego nurtu, prawdy o tym dramatycznym konflikcie.

    Do tej pory nie było tajemnicą nawet dla niewtajemniczonych, że różne siły w Turcji handlowały z różnymi formacjami kojarzonymi z tzw. państwem islamskim lub innego rodzaju grupami bojowników i terrorystów walczących na terenie Syrii i Iraku. Handel był bardzo korzystny, przez granicę przewożono olbrzymie ilości ropy naftowej i wszystkiego, czego potrzebowano w drugą stroną, z bronią i środkami walki włącznie.

    Z perspektywy Turcji to, co się dzieje w Syrii i Iraku jest bardzo wygodne, ponieważ ich potencjalni przeciwnicy i rywale, zwalczają się sami, własnymi siłami. Sytuacja, w której wrogowie osłabiają się sami i walczą ze sobą – jest sytuacją idealną, ponieważ sami ograniczają swój potencjał, a przede wszystkim są zajęci sobą, a nie kombinują – najgorzej wspólnie jakby tu się dobrać do Turcji. W ten sposób Turcja zwalczała legalny rząd syryjski, który nie jest lubiany w Ankarze, jak również silnie wiązała Kurdów, to wszystko przy pomocy bojowników tzw. państwa islamskiego, którzy walcząc przeciwko wszystkim, wstrzymywali się przed wszelkimi próbami naruszenia interesów tureckich.

    Turcja prawdopodobnie wspierała tzw. Wolną Armię Syryjską i inne pomniejsze organizacje, walczące z rządem Baszara Al-Asada. Ponieważ organizacja ta przegrywa, a umacnia się zarówno legalny rząd syryjski, tzw. państwo islamskie i Kurdowie, to sytuacja z punktu widzenia Turcji wymaga redefiniowania. Nie ma informacji, co pchnęło tzw. państwo islamskie do działań terrorystycznych na terenie Turcji, nie można wykluczyć, że to wcale nie było ich działanie, tylko prowokacja innych czynników, którym zależało na stworzeniu pretekstu, dającego rządowi w Ankarze uzasadnienie do użycia swojej super potężnej armii. Widok młodzieży z poodrywanymi kończynami, roztrzaskanymi głowami, ze zwęglonymi tułowiami jak również w kałużach krwi – źle działa na każdą opinię publiczną, także turecką. Władze zareagowały natychmiast, atakując zapewne wcześniej rozpoznane cele, w tym także kurdyjskie.

    O ile jednak z naszej perspektywy nie potrafimy zrozumieć, dlaczego Turcy zwalczają Kurdów, którym pomaga Zachód, to z perspektywy tureckiej, tak naprawdę chodzi o zachowanie równowagi w tym konflikcie, skoro ich podstawowy cel, jakim było pokonanie rządu w Damaszku nie jest możliwy do osiągnięcia.

    Turcja jest tak potężną dominantą militarną w regionie, że bez żadnego problemu może samodzielnie prowadzić agresywną wojnę napastniczą wobec wszystkich krajów w tym rejonie na raz. Z ich punktu widzenia pokonanie tzw. państwa islamskiego, czy też generalnie rozumiana inwazja Syrii – z liczeniem się walki przeciwko wszystkim siłom zaangażowanym w tamtejszą wojnę domową nie jest żadnym problemem, to nawet nie jest wyzwanie dla Turków. Militarnie są w stanie pokonać tam wszystkich, w zasadzie w pełni na swoje życzenie. Mówimy o względnie nowoczesnej, doskonale dowodzonej, bardzo licznej i uzbrojonej po zęby armii NATO. Co więcej, o czym się nie mówi a trzeba pamiętać, że tureccy żołnierze, w rozumieniu korpusu oficerskiego i wąskich kręgów decydenckich, nie odpuszczą okazji, żeby zademonstrować wszystkim współobywatelom, że tylko armia jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwo i trwanie państwa. W tym znaczeniu, że ewentualne działania w Syrii mogą posłużyć do zastępczego zilustrowania licznych problemów wewnętrznych Turcji. Ponieważ atak nastąpił na terytorium Turcji, jesteśmy jako NATO zobowiązani przyjść Turkom z pomocą, jeżeli się o takową zwrócą. Oczywiście nie można mieć w tym zakresie żadnych wątpliwości – interes rządu w Ankarze, jest również naszym interesem. Jednak nie go końca jest interesem Amerykanów, którzy wspierali czynem zbrojnym i wsparciem – Kurdów, z którymi Turcy podejmują walkę ze względu na własne uwarunkowania. Czy możemy wyobrazić sobie sytuację, w której wojska NATO będą walczyły przeciwko ugrupowaniom zbrojnym na terenie Syrii (nie ważne, jakiego pochodzenia), które będą wspierane przez Amerykanów? Prawie na pewno Ankara nigdy nie poprosi o pomoc wojskową na tym kierunku, głównie dlatego ponieważ naprawdę może sobie pozwolić na samodzielność. Natomiast może potrzebować wsparcia logistycznego i na to trzeba być gotowym, o ile nie będzie to konflikt z rządem syryjskim, albowiem to nie on jest stroną ataku na Turcję.

    W połowie czerwca w tureckich mediach pojawiły się informacje o prawdopodobieństwie rozważania przez Turcję stworzenia strefy bezpieczeństwa na terenie Syrii, w rejonie opanowanym przez Wolną Armię Syryjską. Chodzi o to, żeby interesujących Turcję terytoriów nie przejęli Kurdowie, a zwalczanie tzw. państwa islamskiego będzie realizowane przy okazji i siłą rzeczy, ponieważ tego wymaga sytuacja.

    Turcy w tej wojnie będą realizować swoje i tylko swoje interesy, jeżeli ktoś będzie miał coś z tego równolegle, to jest kwestia poboczna dla Turcji.