- Religia i państwo
Czy Kościół wchodzi w Polsce w fazę schyłkową?
- By krakauer
- |
- 26 lipca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Niestety coraz częściej Chrześcijanie, a zwłaszcza Katolicy mają poważne problemy z potwierdzaniem interpretacji swojej wiary w życiu codziennym, zwłaszcza jak rzeczywistość konfrontuje ich moralność, z tym, czego niestety często są świadkami w Kościele instytucjonalnym. Nie będziemy się tutaj licytować na czyny pedofilskie, czy też ogłupieńcze wykorzystywanie wiernych, ewentualnie domaganie się odpłatności za posługę jak za usługę i inne kwestie. Upraszczając pytanie można rozszerzyć, pytając czy Kościół zastąpił Jezusa Chrystusa Johnem Baptistą Bashoborą? Żeby pobierać 50 zł za rekolekcje na stadionie?
Niestety słuchając niektórych hierarchów Kościoła dominującego, nie można się nie zbuntować wewnętrznie, ponieważ to, co twierdzą, jawi się, jako sprzeczne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem i logiką czasów, w których żyjemy, ale przede wszystkim język, którym się posługują to nie jest język ewangelii i raczej nie ma w nim nauki Chrystusa!
Przykładów jest bardzo dużo, kluczowe zarzuty odnoszą się w ogóle do samej konstrukcji koncepcji relacji pomiędzy Kościołem instytucjonalnym a państwem. Nie da się bowiem ukryć, że mamy tutaj do czynienia z pewną bardzo wyraźną systemową preferencją, przeważającą w większości komunikatów przekazywanych przez ludzi Kościoła do interesariuszy Kościoła. Opcja wyraźnie wspierana przez znaczną część wypowiadających się oficjalnie hierarchów oraz prawdopodobnie również znaczną cześć oficjalnych funkcjonariuszy tej instytucji szczebla podstawowego, ma określone i zdeterminowane swoim sposobem myślenia postrzeganie rzeczywistości. Znaczna część sceny politycznej, publicystów oraz opinii publicznej ocenia ten sposób postrzegania rzeczywistości przez „tamtych”, jako co najmniej redukcyjną jak również błędną merytorycznie. Ta „druga strona” odrzuca wszelkie oskarżenia, zasłaniając się wartościami i moralnością dostarczanymi przez Kościół instytucjonalny. Tenże oczywiście w ogóle nie uznaje zarzutu, twierdząc że zarówno wierni, jak i jego interesariusze wewnętrzni oraz on sam jako podmiot życia publicznego, ma pełne prawo wypowiadać się i zajmować stanowisko w życiu publicznym, w każdej sprawie.
Wcześniej wszystko było prostsze, Kościół jawił się, jako strażnik narodowej tożsamości i wyspa wolności w państwie z nim systemowo walczącym. Wiele w postrzeganiu Kościoła instytucjonalnego spowodowała epoka Jana Pawła II-giego, kiedy to wszystko można było uzasadnić przez relację z jego osobą lub troską o uwagę jego osoby. Po śmierci, różni wewnętrzni gracze pokazali swoje prawdziwe oblicze i partykularyzmy zwyciężyły, w tym co najmniej jeden, który bardzo zainwestował w media i generalne stworzenie własnej infrastruktury wewnątrz Kościoła prawie zdominował polskie wyrażanie i rozumienie katolicyzmu.
Jeżeli hierarchowie Kościoła uważają, że wystarczy im rząd dusz nad „ludkiem”, bardziej oddającym cześć idolom i działającym na zasadzie zwyczaju, niż rzeczywiste krzewienie wiary, to nie może być już gorzej.
Dzisiaj nie mamy jednego Kościoła w Polsce, jednak podział nie jest prosty na czcicieli jednego rodzaju kultu lub wielbicieli pewnego radia i innych mediów. Podział jest ściśle związany z generalnym sporem o wizję nie tylko tego jak Polska ma funkcjonować i się rozwijać, ale jaka ma być, czy też ściślej, – jaka być powinna i co to znaczy na tym tle być Polakiem. W pewnym uproszczeniu, ten kto nie mieści się w stworzone ramy, nie jest Polakiem w znaczeniu stworzonych przez te środowiska definicji.
Tymczasem przecież Jezus mówił zupełnie, co innego! Jednak dzisiaj w Kościele w Polsce bardzo często jego głos jest niesłyszany, w zamian za to mamy uprawianie propagandy politycznej, antysystemowej oraz co jest najbardziej charakterystyczne marketing szeptany, który jest chyba najpotężniejszą bronią tej instytucji.
Kościół instytucjonalny w Polsce popełnił błąd zaniechania w głoszeniu Ewangelii, którą zastąpił tym wszystkim, co jest zwyczajem i procedurami. Wierni w Polsce bardziej mają styczność właśnie z kaftanem zwyczajów i procedur, w tym tych płatnych, niż z żywym słowem przypominającym o Bogu. Być może taki jest urok instytucji opierającej się na administracji i nic się na to nie da poradzić, jednak tego typu wydarzenia jak płatne rekolekcje silnie odstraszają od Kościoła, którego przekaz przestaje rozumieć coraz więcej wiernych. Jeżeli do tego dochodzi jeszcze konfrontacja w takich sprawach jak in vitro, to ilość zagubionych rośnie w postępie geometrycznym. Póki, co jednak ludzie albo boją się pytać, albo nie wierzą, że mogliby uzyskać odpowiedź. W momencie jak Kościół popełni największy błąd, jaki może popełnić w Polsce, czyli doprowadzi do obligu finansowania swojej działalności poprzez przymus podatkowy państwa, tak żeby wierni bezpośrednio to odczuwali – będziemy mieli do czynienia z przestawieniem wajchy na fazę schyłkową.