- Społeczeństwo
Pozorna feminizacja naszej polityki postępuje
- By krakauer
- |
- 10 lipca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Chyba jednak pan Leszek Miller wiele osiągnął jeżeli chodzi o „gender”. Wystawienie kandydatury pani Ogórek wywołało burzę i morze nienawiści nie tylko na lewicy, ale w szczególności w różnych środowiskach odwołujących się do retoryki feministycznej i równościowej na polu walki o równość płci. Pierwszy był chyba jednak pan Donald Tusk, który postawił na kobietę, za sterem spraw państwowych? Potem było już tylko gorzej, inne partie polityczne uznały za konieczność promowanie kobiet nade wszystko.
Mamy zatem panią kandydatkę na premiera, mamy nową panią marszałek, mamy liczne współprzewodniczące w różnych para i około lewicowych partiach, co więcej nawet w bastionie myśli konserwatywnej i prawicowej pojawiła się pani rzecznik. Wszystko jest bardzo ciekawe, wręcz można mówić o pewnym trendzie – promocji kobiet.
Gdyby te zjawiska miały pochodzenie oddolne, tj. gdyby ujawnienie się kobiet w polityce wynikało z ich osobistej staranności i sukcesów, to byłoby bardziej niż wspaniale. Naprawdę, moglibyśmy wówczas mówić o pożądanej rewolucji w percepcji znacznej części społeczeństwa. Niestety jednak mamy do czynienia albo z promocją „złotych spódniczek”, albo ze zjawiskami „wystawiania paprotek”, ewentualnie z koniecznością nadążania za trendem, co powoduje że jakaś kobieta być musi, więc się ją wstawia i jest.
Właśnie na tym polega problem, że kobiety nadal się w naszej polityce przeważnie – wystawia i one są, dopóty, dopóki się ich z „tej wystawy” nie zdejmie. Proszę się zastanowić, czy na dzień dzisiejszy mają w ogóle w polskiej polityce jakąkolwiek kobietę, która stanowiłaby przykład samodzielnego bytu politycznego, który sam siebie stworzył i przedstawia określoną wizję jakiegoś fragmentu naszej rzeczywistości, czy też jej szerszego zakresu? Niestety chyba wszystkie wielkie damy, może poza niezapomnianą panią Renatą Beger – zawdzięczały swoją pozycję, bardziej politycznym współzależnością i politycznej potrzebie na wystawienie kobiety niż talentowi lub autentycznemu poparciu politycznemu. Z drugiej jednak strony, mamy do czynienia z całym szeregiem, wręcz całą armią wspaniałych kobiet, przeważnie doskonałych specjalistek w swoich dziedzinach, na których opierają się całe departamenty, ministerstwa, urzędy i korporacje. Jest to bardzo ciekawa obserwacja, albowiem tam gdzie kobiety mogą awansować, dzięki wykazywaniu się kompetencjami przeważnie udaje się im osiągnąć sukces, ale tam gdzie decyduje proces polityczny, jest już inaczej.
Sam pomysł parytetów politycznych to nic innego niż właśnie jedna wielka wystawa, dla przeważnie traktowanych jako niepełnosprawne politycznie kobiet, które nie potrafiły same zapewnić sobie korzyści. Zorganizowanie wystawy parytetowej w istocie zabezpiecza istniejący system, przed najzdolniejszymi i najbardziej pracowitymi paniami, które natrafiają na wtórny szklany sufit, tj., nie mogą przebić się przez marne, bo parytetowe koleżanki, jak również cierpi ich opinia, jako o specjalistach w danej dziedzinie, no bo wiadomo, że od kobiet wymaga się mniej bo parytet itd. Niestety to myślenie święci triumfy w wielu polskich organizacjach, a tych opartych na wyborach i pieniądzach publicznych to w dominującej większości na pewno.
Będziemy mieli więc kolejne wysypy paprotek, wystawy, promocje, całe tabuny złotych spódniczek, wszystko będzie się wpisywać w to, że do naszej polityki zawita na stałe dialog pomiędzy kobietami, których głównym wyróżnikiem do udziału w życiu publicznym, będzie to że są kobietami i jako kobiety są potrzebne, żeby zrównoważyć inne kobiety. Niestety będzie to triumf formy nad treścią. Co jest oczywiście samo w sobie porażające, ale takie są konsekwencje połączenia zmian w świadomości społecznej z bezwzględnością polityki.
W ostatecznym rozliczeniu stracimy na tym wszyscy, ponieważ w obiegu publicznym będzie więcej zastanawiania się, co powiedzieć, żeby przykryć inną wypowiedź, a nie co zaproponować, żeby udało się zmienić rzeczywistość. Będzie to szczególnie groźne, jeżeli zogniskuje się konflikt pomiędzy PO i PiS, w których to partiach będą na pierwsza linię wysyłane kolejne kobiety, nie ze względu na polityczne kompetencje, tylko ładną buzię i medialność.